Felieton Słowo

Muzyka i poezja: Patrzę w przyszłość

Obrazek tytułowy

Barbara Jonscher, Pejzaż, kolekcja prywatna Gabrieli Kurylewicz. Fot. Gabriela Kurylewicz

Patrzę w przyszłość i widzę przepaść tuż pod moimi, naszymi nogami. Naprawialność natury wydaje się poważnie zagrożona przez wzmożoną pobudliwość niszczycielskiej działalności ludzi. Przepaść zajmuje zdecydowanie pierwszy plan. Gdy jednak rozglądam się wokół, widzę, że moi bracia, ludzie, próbują się urządzić nad tą przepaścią, a przepaść sama staje się coraz bardziej powszechnie czymś ogólnym albo ogólniejszym, czymś, co można – gdy się zechce – pominąć. Ludzie kontynuują swoje przedsięwzięcia muzyczne i pozamuzyczne, jeżdżą na nartach, jeżdżą na łyżwach, hulajnogach, rowerach, wypożyczają sportowe samochody, kupują wycieczki, latają do Egiptu i na odleglejsze kontynenty. Łapią okazje i korzystają z nich. Przepaścią się nie przejmują. Przepaść jest co najwyżej tematem jednym z wielu.

A może przepaści nie ma rzeczywiście i jest tylko wymysłem medialnym, ażeby sprzedawać strach i strachem wymuszać dalsze i coraz bardziej zawikłane sprzedaże? Kto by tak myśleć zaczął – o przepaści – jednak przypominałby tych ludzi, którzy, pytani w tłoku ulicznym o wojnę w Ukrainie, odpowiadaliby, że o niej nie wiedzą, że wobec tego dla nich wojna,chociaż jest podobno, nie istnieje, wojna jest czymś rozmytym, zrelatywizowanym, medialnym produktem, nieistniejącym realnie. Głęboko i osobiście przeciwstawiam się relatywizowaniu rzeczy istniejących. Wolę się mylić, ale sądy moje prywatne wyrażać muszę, bo przecież bez nich nie mogłabym myśleć, a gdybym myśleć przestała, przestałabym istnieć. Wojna jest i przedłuża się niestety, ponieważ Rosja, choć upada w zepsuciu zupełnym, jest kolosalnym kartelem przestępczym z powiązaniami, interesami i wierzycielami na całym globie. Zachód pomaga Ukrainie walczyć z Rosją, ale boi się zbytniego osłabienia Rosji. Chociaż to straszne i niepojęte, Rosja wydaje się Zachodowi wstydliwie potrzebna. A przepaść, nad którą stoimy, nie jest opłaconym przez Rosję lewackim pomysłem partii zielonych, lecz skutkiem rzeczywistej dewastacji harmonii natury na naszej planecie. W ciągu ostatnich lat czterdziestu rabunkową, bezmyślną gospodarką na świecie naszym ludzie zniszczyli jedną trzecią życia naturalnego gatunków i środowisk.

A co się dzieje z muzyką, poezją, filozofią? Też są niszczone, a przynajmniej redukowane, po to by ludzie ostatecznie utracili jednostkową tożsamość i samodzielność i stali się masą bezproblemowo i bezmyślnie konsumującą wytwory produkcji przemysłowej. Dlaczego telewizja jest głupia? By móc ludzi skutecznie ogłupiać. Ludzie ogłupieni są łatwiejszymi i bardziej pożądanymi odbiorcami produktów komercyjnych.

Osobiście i prywatnie przeciwstawiam się terrorowi komercji i produkcji masowej. W żadnym razie nie chcę ilością zastępować jakości. Szanuję prawdę i kultywuję myśl poszukującą poznania prawdziwego w muzyce, poezji i filozofii. Nikomu nie chcę niczego narzucać. Ale gdy ktoś jest gościem moim, biorę odpowiedzialność za jego bezpieczeństwo intelektualne i etyczne.

Zdecydowałam o wyprowadzce Piwnicy Kurylewiczów z Piwnicy na Rynku Starego Miasta 19 w Warszawie po to, by pracując na gruncie nie swoim – miejsce to nigdy nie było mojej rodziny własnością – nie musieć współzawodniczyć z restauratorami, hotelarzami i galerzystami skazanymi na komercję. Wyprowadziłam Piwnicę z Piwnicy, żeby nie zatonąć w długach, a przede wszystkim, by nie stracić wiary w poezję, muzykę i filozofię. Piwnica Kurylewiczów jest sposobem myślenia i odczuwania, które będę kontynuowała na gruncie moim, skrawku ziemi, której jestem realną właścicielką i gospodynią – a więc w obydwu pracowniach w Mariewie i Wierzchucinie – Pracowniach Muzyki, Poezji i Filozofii.

Co najważniejsze, Piwnicę, skarb mój największy, będę miała zawsze w sercu, o ile ktoś poprosi mnie o wiersz, myśl filozoficzną lub fragment muzyki. Wojna jest. Przepaść jest. Spoglądam w przepaść i szukam ratunku w słowach, myślach, dźwiękach brzmiących prawdziwie i pięknie, staram się z szacunkiem pojąć i przekazać rzecz.

WIERSZ O KOŃCU ŚWIATA

Zatrzymałam się po drodze na noc

w drewnianym domu w puszczy.

Buty spokojnie suszą się przy piecu,

książki są zamknięte.

Śpię i we śnie słyszę, że ktoś stuka

w okno. Patrzę – dziwnego kształtu

ma czapkę na głowie. – Czy to jest

Dzień Pański, czy księżyc złodziej?

Świat skończy się wielkim pożarem

lasów i myśli.

Ocean, morza, śnieg, kamienie,

miasta, biel obłoków –

zapłoną równym ogniem.

I wszystko stanie się wyzwoleniem

w grze, która dokąd podąży?

Wiatr rozbije ogrodzenie

i z cyrku wybiegną zwierzęta

na cztery strony jakże chwiejne.

Gdzie podzieją się wtedy moi

przyjaciele, bliscy? Czy zdążę

im przekazać wiadomość?

Czy już się to zaczęło czy dopiero

będzie?

15.12.1992

Wiersz z tomu Gabrieli Kurylewicz, Wydłużyć horyzont, wyd. II, Piwnica Artystyczna Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza, Warszawa 2003. Copyright Gabriela Kurylewicz.

Gabriela Kurylewicz

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO