Felieton Słowo

My Favorite Things (or quite the opposite…): Jazz duo

Obrazek tytułowy

Na jednej z platform streamingowych pojawił się ostatnio pełnometrażowy film dokumentalny o grupie Velvet Underground. Historia tego zespołu to jeden ze sztandarowych przykładów obrazujących silne związki muzyki z innymi sztukami. Kto wie, czy gdyby nie Warhol i środowisko jego Fabryki, Velvet Undergroud nie podzieliłby losu niezliczonych nowojorskich zespołów, o których słuch zaginął. Ponieważ do tematu interdyscyplinarności dzisiejszej muzyki nawiązywałem już wielokrotnie, tym razem, aby rzecz nie była tak oczywista, dorzucę jeszcze kontekst… środków komunikacji publicznej. Ale o tym za moment.

W biografiach wielu znanych muzyków pojawia się motyw studiów na uczelniach artystycznych. Joni Mitchell, John Lennon, Jimmy Page, David Bowie, a bliżej naszego jazzowego poletka – m.in. Peter Brötzmann czy Mikołaj Trzaska, to artyści, którzy zdecydowali się jeśli nie zrezygnować ze sztuk plastycznych, to przynajmniej przesunąć je na drugi plan swojej twórczości. Keith Richards wspominając kiedyś swój epizod ze Sidcup Art College, stwierdził, że w tamtych czasach (czyli na początku drugiej połowy XX wieku) akademie artystyczne wypuściły więcej dobrych muzyków niż dobrych malarzy.

Jednak zdarzają się przypadki, że artyści nie dokonują ostatecznego wyboru i z powodzeniem łączą działalność na niwie sztuki plastycznej z twórczością muzyczną. Czasem tworząc dzieła łączące elementy obu tych światów, a czasem prowadząc „podwójne życie artystyczne”. Kilka lat temu w Warszawie pojawił się nawet organizowany przez Zachętę festiwal poświęcony muzycznym i dźwiękowym projektom artystów sztuk wizualnych – The Artists. Z tego co wiem, odbyły się tylko cztery edycje festiwalu (ja miałem okazję uczestniczyć w jednej) – a szkoda, bo prezentował on zaskakujące wcielenia artystów, występujących nierzadko w towarzystwie muzyków z kręgów bliskich czytelnikom JazzPRESSu. Na przykład twórca wideo i członek artystycznej Supergrupy Azorro – Igor Krenz wystąpił tam z Maciem Morettim, Patrykiem Dąbrowskim i Piotrem Zabrodzkim jako Napalm Of Death, a Adam Witkowski z Mikołajem Trzaską w duecie Langfurtka. Nie lada gratką była możliwość poznania muzycznych twarzy Zbigniewa Libery, Karola Radziszewskiego i wielu innych twórców z Polski i ze świata.

Ale czas na zapowiadane we wstępie publiczne środki transportu. Jeśli na okładce albumu obok nazwiska artysty pojawia się tytuł Jazz Duo, to nietrudno o jednoznaczne skojarzenia. A co, jeśli płyta zawiera nagrania solowe i w dodatku niespecjalnie wpasowujące się w jazzową stylistykę? Zagadkę może pomóc rozwiązać okładkowe zdjęcie – sfotografowane przez zaparowaną szybę wnętrze tramwaju z bydgoskiej fabryki Pesa. Próbowałem znaleźć informacje na temat źródła czy inspiracji, dzięki której tramwaje z Pesy zyskały nazwy Jazz, Swing, Twist czy Fokstrot – ale bezskutecznie. Czy stoją za nimi muzyczne pasje kogoś z zarządu, czy może przemyślana strategia marketingowa? Nie jest to może w tej chwili najistotniejsze. Ważne, że Jazz Duo to jedna z wersji modelu Jazz, charakteryzująca się m.in. możliwością jazdy dwukierunkowej.

Autorem wydanego w 2018 roku albumu Jazz Duo jest Wojciech Bąkowski, artysta od lat z powodzeniem równolegle prowadzący działalność muzyczną oraz artystyczną, który wystąpił także na pierwszej edycji festiwalu The Artists. Bąkowski to grafik, poeta, performer, twórca eksperymentalnych filmów animowanych i muzyki – jako autor tekstów, kompozytor i wykonawca w jednej osobie. W 2007 r. wspólnie z Radosławem Szlagą, Tomaszem Mrozem, Konradem Smoleńskim i Piotrem Bosackim utworzył w Poznaniu grupę artystyczną Penerstwo. Artysta jest laureatem m.in. nagrody Spojrzenia Fundacji Deutsche Bank dla najbardziej interesującego artysty młodej polskiej sceny artystycznej oraz Paszportu Polityki 2011.

Jako muzyk Bąkowski dał się poznać dzięki grupie Kot (2004-2010), w skład której poza liderem wchodzili m.in. Konrad Smoleński, Leszek Knaflewski, Tomasz Mróz, a później Piotr Bosacki i Przemek Sanecki. Charakterystyczne dla zespołu było wykorzystywanie na scenie magnetofonów kasetowych w charakterze instrumentów. Większą popularność zyskał jednak duet Bąkowskiego z Dawidem Szczęsnym Niwea – w dużej mierze za sprawą pochodzącego z debiutanckiej płyty utworu Miły, młody człowiek. Pamiętam, jak niesamowite wrażenie robiła ta muzyka na słuchaczach koncertu w nieistniejącej już siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej, w dawnym domu handlowym Emilia – na poziomie -1, w monochromatycznej przestrzeni otoczonej charakterystycznymi schodami z lastryko.

Wojciech Bąkowski przewodził też grupie Czykita i wydał już cztery solowe płyty – w tym wspomniany album Jazz Duo. Ostatni materiał zatytułowany Voyager ukazał się w tym roku. Dla niektórych słuchaczy muzyka Bąkowskiego przy pierwszym kontakcie może okazać się niełatwa w odbiorze, można jej zarzuć niedostatki produkcyjne – archaiczne brzmienia elektroniczne czy zbyt wyraźne cięcia sampli. To trochę jak z kolażem – powycinane zdjęcia, ilustracje czasem ze starych, czasem z zupełnie współczesnych gazet i magazynów. Niektóre wycięte misternie po obrysie, inne „na kwadratowo”. Dopiero jako całość zyskują jakiś sens. Na płytach Bąkowskiego ten sens nadaje wokal artysty. Przede wszystkim teksty, ale też głos, charakterystyczny ton melorecytacji, a na koncertach dodatkowo zawsze obecny element performatywny. Polecam wsiąść do tramwaju Jazz Duo i choć raz przejechać się od pętli do pętli. Na wielbicieli dłuższych podróży czeka Voyager…

Zacząłem od nowości filmowej i drugą taką nowością chciałbym zakończyć. W listopadzie premierę miał film Łukasza Rondudy i Łukasza Gutta Wszystkie nasze strachy, oparty na historii artysty młodego pokolenia Daniela Rycharskiego. Film zdobył w tym roku Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, ale przywołuję go ze względu na osobę reżysera. Poprzednim filmem zrealizowanym przez Rondudę było Serce miłości (2017), film opowiadający o artystycznym i osobistym związku Wojciecha Bąkowskiego z Zuzanną Bartoszek. I tym sposobem tramwajem ze swingującej bydgoskiej fabryki trafiliśmy do kina. Artystycznego.

Piotr Rytowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO