Felieton

My Favorite Things (or quite the opposite…): Paris Paris

Obrazek tytułowy

Pisałem już w tej rubryce o jazzmanach zaangażowanych w działania kontestujące prezydenturę Donalda Trumpa i o związkach jazzu z brexitem. Wypadałoby teraz poszukać jazzowych odniesień w kontekście protestów żółtych kamizelek we Francji… ale niestety nic o takowych nie wiem. Nie znaczy to, rzecz jasna, że ich nie ma, ale informacje z życia środowiska jazzowego we Francji nie docierają do nas tak łatwo jak newsy ze Stanów czy Wielkiej Brytanii.

Na pocieszenie ciekawostka – nie do końca jazzowa – łącząca francuskie protesty z najnowszą, wydaną w lutym płytą grupy Voo Voo. Francuska choreografka i tancerka Nadia Vadori-Gauthier, poruszona atakiem terrorystycznym na paryską redakcję Charlie Hebdo w 2015 roku, stwierdziła, że taniec powinien reagować na to, co dzieje się na świecie, nie powinien pozostawać zamknięty w teatrach i salach baletowych. Stworzyła projekt Une minute de danse par jour, w ramach którego artystka codziennie tańczy przez minutę, rejestruje to i udostępnia – w ten sposób wyraża między innymi swój sprzeciw wobec przemocy. Fragmenty nagrań ulicznego tańca podczas protestów na ulicach Paryża składają się na teledysk do pierwszego singla z płyty Za niebawem zatytułowanego Się poruszam. Taniec Nadii Vadori-Gauthier i piosenka Wojtka Waglewskiego, w której refrenie wielokrotnie pojawiają się słowa „ja tańczę”, powstały zupełnie niezależnie, ale ich przekaz jest bardzo zbliżony i w teledysku stanową spójną całość.

BorisVian.jpg

Skoro już mówimy o Francji i poruszamy się w tematyce zdecydowanie bardziej około- niż stricte jazzowej, to myślę, że warto przypomnieć dwie postacie, o których częściej mówi się ze względu na związane z nimi skandale niż na ich związki z jazzem. Obie należą dziś do grona twórców kultowych.

Francja ma miejsce szczególne w historii europejskiego jazzu. Paryż był ulubionym miejscem rezydencji amerykańskich jazzmanów. Niektórzy, jak Sidney Bechet czy Kenny Clark, osiedlali się tu na stałe. Inni chętnie występowali w paryskiej Olympii czy na Paris Jazz Festival. Francję odwiedzali między innymi Louis Armstrong, Count Basie, Gerry Mulligan, Lionel Hampton czy wreszcie Charlie Parker i Miles Davis. Muzycy zza oceanu pokochali Paryż, a Paryż pokochał ich. Nie pozostało to bez wpływu na rozwój środowiska artystycznego we Francji. I nie tylko muzycznego.

Na koncert Duke’a Ellingtona trafił w 1937 roku nastoletni Boris Vian. Autor znany dziś przede wszystkim ze swoich oryginalnych powieści, takich jak Napluję na wasze groby, Piana złudzeń czy Jesień w Pekinie, powiedział potem, że było to jedno z trzech najważniejszych wydarzeń w jego życiu. Dwa pozostałe to koncerty Elli Fitzgerald i Dizzy’ego Gillespiego. Wrażenie, jakie wywarł na nim zespół, spowodowało, że sam sięgnął po trąbkę.

Vian grywał na kieszonkowej trąbce w lokalach Saint-Germain-des-Prés, zbliżył się do środowiska skupionego wokół jazzowego Hot Club de France. W 1943 roku dołączył do jednego z najpopularniejszych w ówczesnym Paryżu zespołów jazzowych – Orkiestry Claude’a Abadiego. W zasadzie nie ma w tej muzycznej „karierze” pisarza nic nadzwyczajnego. Ciekawie robi się dopiero, kiedy skonfrontujemy te fakty z jego poglądami i deklaracjami.

Vian zawsze chciał grać jazz, nie mógł się oprzeć pociągowi do tej muzyki. Ale z drugiej strony uważał, że jazz grany przez białych zawsze będzie imitacją, naśladowaniem tej prawdziwej – czarnej muzyki. Grał, ale pisał w swoich pamiętnikach: „Gram na trąbce jak łgarz”. Mimo że był zdecydowanym zwolennikiem modernizmu, we wspomnianej orkiestrze Abadiego grał tradycyjny dixieland. Dlaczego? Idąc dalej tropem jego poglądów – tylko czarni muzycy są w stanie tworzyć rzeczy oryginalne i nowatorskie. Białym pozostaje odtwarzanie jazzowej tradycji, naśladowanie tego, co już było.

Vian był też krytykiem muzycznym. Pisał rzecz jasna o jazzie. W lewicowym dzienniku Combat ukazała się między innymi jego rozprawa Czy należy eksterminować wszystkich białych muzyków?. Odpowiedź autora na to pytanie brzmiała: „Oczywiście nie! Lecz mogliby wszyscy nagle umrzeć.”

Vian nie tylko grał na trąbce – także śpiewał. Podczas występu w klubie Milord L’Arsouilee w 1957 roku zobaczył go młody Serge Gainsbourg. Zafascynowała go poza artysty i cięte, dowcipne, miejscami okrutne teksty jego piosenek. Gainsburg nie ukrywał później, że początkowo wręcz wzorował się na Vianie. Z kolei Boris Vian jako pierwszy napisał o Serge’u Gainsbourgu duży artykuł w prasie, który zakończył słowami: „Do diabła, kto nie kupi płyty Gainsbourga, będzie idiotą”.

Słowa dotyczyły debiutanckiego albumu piosenkarza Du Chant à la Une!, który jest połączeniem salonowego „jazzu koktajlowego”, klimatów beatnikowskich i klasycznej francuskiej chanson. Jazz znalazł się w tytule jednego z utworów – Du jazz dans le ravin – opowieści o wypadku samochodowym pary podróżującej przy dźwiękach radia. Kolejny album artysty No 2 zawierał elementy, jak pisali o tym krytycy, „zmutowanego jazz-popu”. Znajdziemy na nim cha-chę, mambo, dosyć banalne melodie, ale i utwory, w którychjazzowe wpływy dają o sobie znać.

DuChantàlaUne!.jpg

W kontekście okołojazzowych dokonań Gainsbourga warto jeszcze wspomnieć o dwóch płytach z pierwszej połowy lat sześćdziesiątych. Pierwsza to Gainsbourg Confidentiel, do której lider zaprosił dwóch muzyków jazzowych, których usłyszał podczas paryskiego koncertu Buda Powella. Byli to gitarzysta Elek Bacsik oraz basista Michel Gaudry. Druga – Gainsbourg Percussions – wyprzedzała swój czas. Część utworów została oparta wyłącznie na instrumentach perkusyjnych i towarzyszącym wokaliście 12-osobowym żeńskim chórku. W części do głosu dochodziły bardziej jazzujące brzmienia. Mocno wybijała się afrykańska rytmika.

Trudno byłoby wymienić wszystkich artystów, którzy otwarcie przyznają się do inspiracji twórczością Gainsbourga czy nagrywają covery jego piosenek. Wspomnę tylko o jednej płycie, która w obszarze jazzowych konotacji wydaje się szczególna. Spotykają się na niej między innymi Medeski Martin & Wood, Wayne Horvitz, Cyro Baptista, Anthony Coleman, Fred Frith, Ikue Mori, Mike Patton, Marc Ribot i sam John Zorn. Mowa o albumie Great Jewish Music: Serge Gainsbourg wydanej przez wytwórnię Tzadik. Oczywiście materiał na płycie zdecydowanie wykracza poza „jazzowe interpretacje” piosenek Gainsbourga, ale to raczej nie powinno dziwić, kiedy weźmiemy pod uwagę spektrum zainteresowań wydawcy.

Serge Gainsbourg wielu osobom kojarzy się przede wszystkim ze skandalami. Skandalizujący przebój Je t'aime... moi non plus, skandaliczne dla Francuzów nagranie Marsylianki w rytmach reggae czy wielki skandal telewizyjny, kiedy pijany wziął udział w programie emitowanym na żywo i po francusku złożył obecnej w studiu Whitney Houston niewybredną propozycję, a prowadzący nie bardzo wiedział, jak ma sobie poradzić z tłumaczeniem…

Boris Vian publikacją powieści Napluję na wasze groby (wydaną pod pseudonimem Vernon Sullivan) także wywołał obyczajowy skandal, który swój finał miał w sądzie. Został oskarżony o pornografię i niemoralność. Sąd uznał go za winnego obrazy moralności publicznej i skazał na karę w wysokości 100 tysięcy franków. W 1959 roku podczas prapremiery filmu nakręconego na podstawie tej powieści Vian (któremu ekranizacja zdecydowanie się nie podobała) dostał zawału serca. Miał 39 lat. Lekarze nie zdołali go uratować. Gainsbourg także zmarł na serce, jednak jego śmierć nie była tak efektowna. Doprowadził do niej mocno „niehigieniczny” tryb życia, jaki artysta prowadził.

Jazz odcisnął swoje piętno na artystycznej drodze ich obu, ale w twórczości żadnego z nich nie był rzeczą szczególnie istotną. Dlatego można doszukiwać się jazzowych tropów w ich dziełach literackich i muzycznych, ale można też po prostu puścić Histoire de Melody Nelson i zatopić się w lekturze Piany złudzeń, co gorąco polecam.


Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 3/2019

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO