Felieton

Wszystkie drogi prowadzą do Bitches Brew: Islam i amerykański jazz (część 1)

Obrazek tytułowy

W czasach narastających uprzedzeń, rozprzestrzeniającego się gniewu i przybywających stereotypów coraz większego znaczenia nabiera postawa otwarcia się na innych. Potrzeba wzajemnego zrozumienia, poznania motywów, docenienia osób myślących i czujących inaczej niż my. Kiedy przyjrzeć się bliżej historii jazzu w Stanach Zjednoczonych, łatwo można dostrzec, że wśród tamtejszych muzyków, którzy przeszli na islam, jest wiele wybitnych postaci, o znacznym wkładzie w rozwój gatunku. Rozpoczynam serię artykułów na ich temat z nadzieją, że być może pomogą one w powstrzymywaniu ulegania groźnym przesądom.

Do dzisiaj nie jest jasne, co stało się przyczyną powszechnych nawróceń Afroamerykanów na islam od lat dwudziestych XX wieku. Po drugiej wojnie światowej ruch ten objął masowym zasięgiem muzyków jazzowych. Z perspektywy czasu wydaje się, że do najważniejszych tego powodów mogła należeć wzrastająca świadomość ich pochodzenia. Przodkowie wielu z nich zostali porwani z terenów Subsaharyjskiej Afryki Zachodniej, gdzie islam jest religią dominującą. Stąd przyjęcie tej religii było dla nich, poniekąd, powrotem do swoich korzeni. W znacznie mniejszym stopniu mogła pomóc działalność misyjna Ahmadytów. Na początku wieku dotarli oni do dużych miast Stanów Zjednoczonych. Ahmadijja głosiła pokojowe połączenie Islamu, Chrześcijaństwa i współczesnej nauki, przez to była łatwiejsza do przyjęcia dla współczesnych Amerykanów. W 1974 roku ruch Ahmadytów został uznany za herezję, jego wyznawcy w Pakistanie są dyskryminowani.

Być może nawróceniom na islam sprzyjały czynniki polityczne. Dizzy Gillespie w swoich wspomnieniach To Be Or Not To Be Bop napisał, że dla niektórych czarnoskórych Amerykanów nawrócenie na islam i związana z tym zmiana imienia pozwalały w latach czterdziestych na zmianę dowodu osobistego i wykreślenie z niego zaznaczenia rasy czarnej. Wtedy wciąż w południowych stanach obowiązywała segregacja rasowa i taka operacja administracyjna mogła ograniczyć działania dyskryminacyjne. Oficjalnie prawna segregacja rasowa w Stanach Zjednoczonych została zniesiona dopiero w 1964 roku ustawą o prawach obywatelskich (Civil Rights Act of 1964).

Bez względu na przyczynę islam był pod koniec lat czterdziestych już tak popularny wśród muzyków, że około 1950 roku Artowi Blakey’owi udało się zebrać siedemnastoosobowy big-band pod szyldem The 17 Messengers, składający się z samych muzyków nawróconych na Islam. Art Blakey, po przejściu na islam, które miało miejsce podczas jego podróży po Afryce Zachodniej, przybrał imię Abdullah Ibn Buhaina, ale występował do końca życia pod swoim oryginalnym nazwiskiem. Oprócz lidera, w zespole grali między innymi: Yusef Lateef, Sahib Shihab, Ahmad Jamal i McCoy Tyner. Przez kolejne dziesięciolecia nazwa Messengers w zmodyfikowanej wersji, ale w powiązaniu z osobą Arta Blakey’a, miała stać jedną z najważniejszych instytucji jazzu i, obok Modern Jazz Quartet, filarem hard bopu.

Początek The Jazz Messengers sięgał 1947 roku, kiedy powstał oktet w składzie: Blakey, Kenny Dorham, Howard Bowe, Sahib Shihab, Musa Kaleem, Ernest Thompson, Walter Bishop i LaVerne Barker. Po raz pierwszy nazwa Art Blakey's Messengers pojawiła się na okładce płyty nagranej dla Blue Note. Potem skład został powiększony do wspomnianych siedemnastu muzyków. Big-band rozpadł się wkrótce z powodów finansowych, ale Art Blakey z pomocą i pod oficjalnym przywództwem Horace’a Silvera, w 1954 roku wskrzesił częściowo oryginalny koncept pod nazwą Jazz Messengers. W pierwotnym składzie znaleźli się: Horace Silver na fortepianie, Clifford Brown na trąbce, Lou Donaldson na saksofonach, Curley Russell na basie i Art Blakey na perkusji.

artblakey!!!!!.jpg fot. materiały prasowe

Od 1956 roku, kiedy z zespołu odszedł Silver, aby rozpocząć swoją pełną sukcesów karierę solową, nazwa Jazz Messengers określała kolejne zespoły Blakey’a. Od 1959 roku funkcjonowały one jako Art Blakey and the Jazz Messengers, aż do jego śmierci w 1990 roku. Spod jej skrzydeł wyszedł szereg muzyków, bez których trudno sobie wyobrazić historię współczesnego jazzu. Do tych, którzy swoje szlify pobierali w szeregach Jazz Messengers, należeli między innymi: Lee Morgan, Wayne Shorter, Freddie Hubbard, Jackie McLean, Donald Byrd, Billy Harper, Chuck Mangione, Keith Jarrett, Woody Shaw, Wynton i Branford Marsalisowie.

Przez lata Blakey pozostał wierny swojej koncepcji i chociaż jazz się zmieniał, to po latach sukcesów i nagraniu takich płyt jak: Moanin’, Art Blakey!!!!! Jazz Messengers!!!!!, czy Caravan, które weszły do ścisłego kanonu mógł, podobnie jak wspomniany Modern Jazz Quartet, na taki konserwatyzm sobie pozwolić. W swojej grze nie popisywał się pustą wirtuozerią, chociaż dysponował wyjątkowymi umiejętnościami. Jednakże dla pozostałych muzyków swojego zespołu stanowił solidny fundament, na którym mogli oni w pełni zaprezentować swój kunszt. Ponadto był znakomitym liderem i swoją wiarą w muzyków dawał im pełne oparcie oraz zachęcał ich do komponowania i pełnego rozwijania swoich talentów. Dla słuchaczy, trwałość i konsekwencja lidera Jazz Messengers stała się, w ciągłej i szybkiej zmienności stylów, latarnią morską wskazującą macierzysty port.

autor: Cezary Ścibiorski

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 01/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO