Wspomnienia

Kevin Mahogany (1958-2017)

Obrazek tytułowy

My Romance

Jeden ze środowych wieczorów października roku 1998 spędzałem w warszawskiej Harendzie, gdzie odbywał się klubowy koncert festiwalu Jazz Jamboree. Moja całkiem jeszcze świeża pasja do jazzu nie pozwalała mi na opuszczenie żadnego z ważniejszych wydarzeń, a ówczesny występ był wyjątkowy, na scenie grało bowiem trio Raya Browna. Prawdziwy jazz, w prawdziwie klubowej atmosferze. Przycupnąłem wówczas z tyłu pod ścianą, przysiadając się do stolika okupowanego przez grupkę zza oceanu, która ochoczo zaakceptowała moją obecność.

Następnego dnia w Sali Kongresowej ze zdumieniem kolejno rozpoznawałem na scenie swoich „znajomych od stolika”. Joe Lovano, Helen Merrill i wreszcie – wtedy występujący w Polsce pierwszy raz – Kevin Mahogany. Kuluarowe zakupy w przerwie zaowocowały perełką, której słucham z upodobaniem do dziś. My Romance – jedenaście ciepłych, delikatnych, aksamitnych (bo tak często opisywano głos Mahogany’ego) piosenek. Album, nagrany z gościnnym udziałem Michaela Breckera, nadal często znajduje miejsce w moim odtwarzaczu. Między innymi tej płycie zawdzięczam to, że moje upodobanie do jazzu nie wygasło.

„Kiedy byłem dzieckiem nauka muzyki była w naszej rodzinie równie ważna, co matematyka czy angielski” – wspominał Mahogany. W czasach szkolnych i studenckich występował jako wokalista, ale także grając na saksofonie barytonowym, klarnecie i fortepianie. Jako lider nagrał dwanaście albumów. Wystąpił w kultowym filmie Roberta Altmana Kansas City.

Wielokrotnie gościł w naszym kraju koncertując i prowadząc warsztaty wokalne. Sam zaczął uczyć muzyki, kiedy jeszcze był studentem. Był wykładowcą Uniwersytetu Miami i Berklee College of Music. W sierpniu tego roku, po nieoczekiwanej śmierci swojej żony, powrócił do rodzinnego Kansas City miasta, któremu dedykował swoje płyty. W styczniu miał po raz kolejny wystąpić w Polsce.

Spoglądam na wcześniejsze zdania niniejszego tekstu i widzę, jak wielu spośród wymienionych artystów nie ma już wśród nas. Teraz także Kevina Mahogany’ego. Znów zrobiło się smutno.

autor:

Tekst ukazał się w JazzPRESS 01/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO