Wspomnienia

Teresa Poprawa-Suprun (1945-2018)

Obrazek tytułowy

fot. archiwum autora

Kochała muzykę i muzyków

Pomogła w starcie wielu grupom jazzowym, bluesowym i rockowym. Wychowała liczne grono menedżerów muzycznych. 12 lutego zmarła w Krakowie Teresa Poprawa-Suprun, animatorka kultury i spirytus movens tamtejszego środowiska jazzowego, której zasług, również dla polskiej sceny bluesowej i rockowej, nie da się przecenić. Miała 73 lata.

Zaczynała w legendarnym Jazz Klubie Helikon. Przez prawie dwie dekady była szefową krakowskiej Agencji Koncertowej Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, która z powodzeniem konkurowała z warszawską centralą. To ona, poza wieloma formacjami jazzowymi, pomogła na starcie grupom Dżamble, Laboratorium i SBB, a potem wsparła artystów rodzącego się dopiero ruchu Muzyki Młodej Generacji, do którego należały Krzak, Dżem, TSA i Easy Rider. Pod jej skrzydłami wychowała się też spora czeredka menedżerów – między innymi Kuba Florek, Janusz Fryc, Adam Galas, Zofia Skubikowska, Marek Suszkiewicz , Jacek Sylwin i obok podpisany.

Wojtek Siwek, współtwórca festiwalu Jazz nad Odrą, napisał na Facebooku: „Poprawowa była heterą, którą wszyscy lubili” i trudno o trafniejszą charakterystykę. Teresa była szefową i impresariem, świetnie czującym rynek i doskonale poruszającym się w urzędowych zawiłościach ówczesnej rzeczywistości. To ona wymyśliła kilka „patentów”, które pozwoliły funkcjonować artystom w absurdalnym świecie administrowanym przez partyjnych działaczy, a w stanie wojennym hołubiła w swoim biurze zbiór druków bezdebitowych. Potrafiła rozmawiać z ludźmi, czasem posiłkując się ciężkim słowem. Była niezwykle skuteczna w swych działaniach, a wielu ówczesnych urzędników na sam jej widok chowało się pod biurkiem. Z drugiej strony była przyjazna otoczeniu i po ludzku życzliwa. W trudnych sytuacjach zawsze można było liczyć na jej radę i pomoc.

Kochała muzykę i muzyków bez oglądania się na ich zasługi i teorie na temat wyższości jazzu nad rockiem, co w połowie lat osiemdziesiątych, po serii intryg, doprowadziło do jej odejścia z firmy, którą współtworzyła i która była jej żywiołem. Przez kolejne dziesięciolecia, mimo że życie nie szczędziło jej razów, nadal organizowała koncerty, będąc inicjatorką ważkich dla Krakowa wydarzeń kulturalnych, ale nie było już w niej tej radości działania, którą potrafiła zarażać innych.

autor: Marcin Jacobson

Tekst ukazał się w JazzPRESS 04/2018

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO