Pod naszym patronatem Wywiad

Maciej Kądziela, Adam Zagórski: spójna całość, która powstaje z przeciwności

Obrazek tytułowy

Połączyło ich nie tylko gruntowne, zdobywane za granicą wykształcenie, ale też przyjaźń i muzyczne porozumienie, dzięki którym od 2016 roku tworzą własny, wspólny język jako Zagórski/Kądziela Collaboration. Po dwóch latach koncertów saksofonista Maciej Kądziela i perkusista Adam Zagórski wydali debiutancki krążek Double Universe. Do nagrania zaprosili pianistę Mateusza Gawędę oraz kontrabasistę Damiana Kostkę. W ich muzyce dużo jest napięć, żywiołowości i dzikości, ale nie brak też melodyjności. Choć w swoim muzycznym „szaleństwie” skłaniają się ku awangardzie, potrafią zamknąć w nim też ciepło, które oswaja nawet największe odloty.

Przez lata zdobywali doświadczenie na ważnych uczelniach. Dobrze znana jest im duńska szkoła – Adam Zagórski z wyróżnieniem ukończył studia magisterskie w prestiżowej akademii w Odense, z kolei Maciej Kądziela jest absolwentem słynnego Rhythmic Music Conservatory w Kopenhadze. Perkusista był również między innymi stypendystą w konserwatorium w Groningen w Holandii. Nie tylko gra i komponuje, jest też uznanym pedagogiem i wykładowcą związanym między innymi z Chodzieskimi Warsztatami Jazzowymi. Z kolei Maciej Kądziela to także aranżer i kompozytor, który swoją debiutancką płytę The Opening (2013) nagrał wspólnie z bratem, gitarzystą Markiem i z czołowymi muzykami skandynawskiej sceny jazzowej.

Mery Zimny: Zespół istnieje od 2016 roku, płyta ukazała się po około dwóch latach działalności. Potrzebowaliście tego czasu na ogranie się, by zespół okrzepł, a krążek był efektem naturalnej ewolucji? A może powód był bardziej prozaiczny?

Maciej Kądziela: Po części chodziło o dotarcie się. Na rynku wychodzi bardzo dużo płyt, a muzycy często robią projekty specjalnie pod nie. My chcieliśmy zrobić to inaczej – najpierw się ograć, zobaczyć, czy tak naprawdę nasz zespół i połączona twórczość mogą koegzystować razem na jednej scenie.

Co w sobie – jako artystach – tak cenicie, że zdecydowaliście się na założenie zespołu?

MK: Jesteśmy kumplami. Znamy się od lat. Dzięki temu doskonale zdajemy sobie sprawę ze swoich mocnych i słabych stron. To pozwala nam opierać zespół na kontraście i ukierunkowywać naszą muzykę tak, by eksponować to, co każdy z nas ma najlepszego do zaoferowania publiczności.

Zespół Zagórski/Kądziela Collaboration uzupełniliście o pianistę Mateusza Gawędę i kontrabasistę Damiana Kostkę. Co te konkretne osoby wniosły do waszej muzyki?

Adam Zagórski: Z Damianem gram już ponad dekadę. Dotarliśmy się już i muzycznie rozumiemy się nawzajem. Sekcja rytmiczna to korzeń i nieodłączny element dobrego zespołu. Jeżeli ludzie nie są do siebie dopasowani, to nie wierzę by miało to szansę istnieć dłużej niż kilka prób czy koncertów. Granie z zaufanymi artystami jest podstawą pisana pod nich kompozycji. Mateusz Gawęda to nieposkromiony pianista, jest otwarty, preparuje fortepiany (nie niszcząc ich), korzysta z mooga, który zniekształca jego brzmienie. To jest oddech od stereotypowego, ułożonego grania. Jako muzyk sprawdza się w trasie, ale też ma swoje zdanie, co zaostrza atmosferę w zespole w pozytywnym sensie!

Tytuł Double Universe można odnieść do waszych dwóch różnych osobowości, czy to coś więcej?

AZ: Double Universe to rozdwojenie jaźni, strona ciemna i strona jasna. Maciek w swoich kompozycjach rysuje tą bardziej ponurą stronę, a ja tą bardziej pozytywną. Te dwa akcenty na płycie są jak jin i jang, które z przeciwności tworzą całość. Ten album jest wypadkową tego, co mieliśmy w głowach w trakcie tych ostatnich trzech lat. To album o konkretnych problemach i wydarzeniach, które zmieniały w tym czasie nasze postrzeganie świata i muzyki. Czy jest ono dobre? Słuchacze sami to ocenią...

20181018_ZielonaGora_ZKCollaboration_fotFundacjaPolskiJazz_4141.jpg fot. Fundacja Polski Jazz

Grając bardziej się uzupełniacie, czy może istnieje między wami napięcie, które w kreatywny sposób uwalniacie w muzyce?

AZ: Z Maćkiem razem studiowaliśmy i mieszkaliśmy w Danii. Poznaliśmy się dekadę wcześniej na Chodzieskich Warsztatach Jazzowych, gdy byliśmy dopiero początkującymi adeptami jazzu. Wtedy nie było mowy o żadnych napięciach czy też uzupełnieniu. Moim zdaniem staramy się na próbach włożyć swoje „trzy grosze” do utworów i zmienić nieco zamysł kompozytora. To takie uzupełnianie się w pomysłach. Najważniejsze jest to, aby szanować swoje pomysły, ale też mieć otwartość na głos innych i zmiany w swoich utworach. Trzeba szanować drugą stronę. Damian Kostka i Mateusz Gawęda również nas inspirują i dodają swój głos. Oczywiście napięcia istnieją, ale w trakcie koncertów szybko zamieniają się w ulgę, która towarzyszy nam już od pierwszych wspólnych momentów. Myślę, że napędzamy się nawzajem.

Jak powstał materiał na ten krążek? Mieliście wcześniej wspólny koncept? A może było to pójście na żywioł?

AZ: Materiał na krążek powstał dokładnie z myślą o konkretnych muzykach, którzy nagrywać będą tą płytę.

MK: Ważne było dla nas, aby pokazać artystyczne cechy każdego z nas. Jednocześnie inspirowały nas wspólne doświadczenia i przygody, które razem przeżyliśmy. To był dosyć złożony proces.

Razem tworzyliście zarysy kompozycyjne?

MK: Nie. Pisaliśmy swoją muzykę osobno. Natomiast dzięki dwuletniej współpracy i egzystencji zespołu mieliśmy jasność co do tego, w jakim kierunku podążać.

Jak przebiegała sesja nagraniowa?

AZ: To były dwa długie dni spędzone w Studio S4 Polskiego Radia w Warszawie. Nagrywaliśmy jednak w odseparowanych od siebie pomieszczeniach, widząc się wzajemnie tylko na ekranach. Realizatorem dźwięku był świetny i niezwykle doświadczony Tadeusz Mieczkowski. Wydaje mi się, że pierwszy dzień był dla nas trudniejszy – trzeba było zaadaptować się do nowego miejsca, ustawić sprzęt, słuchawki… Nagraliśmy wtedy cztery utwory. Następnego dnia było już łatwiej i nagraliśmy sześć kawałków.

Czym dla was jest muzyka improwizowana?

AZ: Improwizacja to wolność wyboru i prawda. Szczera prawda jest wartością samą w sobie, niezależnie czy kłuje, czy pieści nasze oczy. To czuć też na naszej płycie.

MK: Muzyka improwizowana jak składna zdania, którą można użyć lub nie. Poza tym to niezwykle rozległa formuła wypowiedzi w muzyce, łączącą style i kierunki. To chyba temat na osobny wywiad.

Lubicie stawiać słuchaczowi wyzwania?

AZ: Oczywiście, wydaje mi się, że album Double Universe jest takim wyzwaniem, ale jednocześnie też czymś przystępnym. Część utworów zawiera melodie wpadające w ucho, choć często są one nie tym, czego słuchacz mógłby się w tym momencie spodziewać. Moje inspiracje metalem i punk rockiem są słyszalne. Czy połączenie jazzu i punku jest wyzwaniem? Jeśli tak, to udało nam się zmylić słuchaczy i zrobić im niespodziankę.

Jaki wpływ na was miał pobyt i nauka na zagranicznych uczelniach?

AZ: Lata spędzone w Odense w Danii dodały mi świeżości i przypadły w czasie, kiedy najsilniej rozwijałem swój styl gry. Pobyt w Nowym Yorku był inspirujący, ale pokazał mi też, że Amerykanie nie mają tak kolorowo, grywając u siebie. To gra w Polsce jest dla nich rajem – zjadają 90 procent „tortu”, co nie do końca mi się podoba. Wydaje mi się, że za granicą panuje inna mentalność i podejście do nauczania, jest mniej stresu. To wchodzi w człowieka i owocuje nie tylko wiedzą, ale też innym podejściem do komponowania.

Jak wypadają wasze zagraniczne doświadczenia na tle polskiego systemu edukacji w zakresie jazzu? Jakie dostrzegacie różnice, a może ciekawe aspekty, jeśli chodzi o jazzowo - improwizowaną scenę?

AZ: Każde miejsce ma swoje cechy i różni się od pozostałych. W Poznaniu byłem pierwszym rocznikiem studiującym jazz, warunki więc mieliśmy spartańskie, ale też poszanowanie dla tradycji w jazzie i nauka u podstaw dały mi świetne podwaliny pod dalszy rozwój. W Holandii zetknąłem się z multikulturowym twórczym tyglem – poznałem tam muzyków z Azji, obu Ameryk i większości krajów Europy. Dania była dla mnie okresem skupienia się na rozwoju mentalnym, technicznym i kompozycyjnym. Bardzo cenię każde z tych doświadczeń.

Nie kusiło was, by już zostać zagranicą, grać w międzynarodowych składach i wydawać muzykę w tamtejszych wytwórniach?

MK: Robimy to.

AZ: Dokładnie, nagrywamy i tworzymy muzykę z tamtejszym środowiskiem. Grywamy w różnych miejscach na świecie, uczymy młodzież z Polski i za granicą na warsztatach. Ja nadal studiuję w Danii na studiach podyplomowych.

autor: Mery Zimny

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 10/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO