News

Gwiazdy Jazz Jantar 2018

Obrazek tytułowy

Festiwal premier

Gdański festiwal Jazz Jantar co roku zaskakuje widownię bogactwem repertuaru. Na przestrzeni lat w hali suwnicowej klubu Żak pojawiali się najwięksi artyści światowego jazzu. Choć w tym roku również ich nie zabraknie, to organizatorzy skupili się przede wszystkim na prezentacji zjawisk obecnych rzadko (bądź wcale) na krajowych scenach. W bogatym programie dwa projekty zapowiadają się szczególnie interesująco – usłyszymy bowiem pierwszy raz w Polsce sekstet rozchwytywanego trębacza Josefa Leimberga oraz specjalną odsłonę warszawskiego kolektywu Pokusa.

Kalifornijski znak jakości

Niezwykła jest siła współczesnej sceny Los Angeles. Choć w Mieście Aniołów nigdy nie brakowało jazzowych talentów (żeby wspomnieć urodzonych tu Dextera Gordona czy Erica Dolphy’ego), to mam wrażenie, że obecnie potencjał gatunku rozkwita tu najpełniej. Pokolenie pochodzących stąd trzydziesto- i czterdziestolatków decyduje o tym, jak jazz jest odbierany przez młodą widownię, a może nawet, że jest odbierany w ogóle. W żadnym innym miejscu na świecie nikomu, tak trafnie, nie udało się połączyć jazzu z rapem. Kamasi Washington (saksofon tenorowy), Terrace Martin (saksofon altowy), Josef Leimberg (trąbka) oraz całe środowisko skupione wokół nich – powszechny rozgłos osiągali właśnie dzięki takiemu mariażowi. Nietrudno zgadnąć, że udzielali się oni na albumach znajomych z sąsiedztwa. Najwyraźniej mieli szczęście, bo byli nimi między innymi Snoop Dogg oraz Kendrick Lamar.

Cała trójka spotkała się przy okazji nagrywania przełomowego dla obu muzycznych światów To Pimp a Butterfly Lamara. Martin i Leimberg, poza wkładem instrumentalnym, pod pseudonimem LoveDragon odpowiadali też za jego produkcję. Trębacz figuruje przy tym jako współautor bodaj najlepszego na płycie utworu How Much A Dollar Cost. To zresztą nie jedyna perełka w bogatym dorobku artysty. Odnajdziemy go między innymi na R&G i Paid tha Cost to Be da Boss wspomnianego Snoop Dogga, New Amerykah: Part One Erykah Badu, czy znakomitym Ctrl przebojowej wokalistki SZA.

Kariera wziętego muzyka sesyjnego oraz producenta odbiła się na jego indywidualnej dyskografii. Jest to zresztą charakterystyczne dla tego środowiska – wielu kalifornijskich jazzmanów debiutuje później niż koledzy z innych Stanów. Robią to jednak niezwykle spektakularnie. Podobnie jak The Epic Washingtona, również Astral Progressions Leimberga cechuje produkcyjny rozmach. „Wysadza w powietrze kosmiczne królestwo” – napisał o albumie Los Angeles Times.

Płytę w 2016 roku wydało wydawnictwo (a jakże) z Los Angeles – World Galaxy Records, stojące za debiutami artystów związanych z kolektywem West Coast Get Down (JazzPRESS 5/2017). Wśród gości znajdziemy… Kamasiego Washingtona i Terrace’a Martina – nietrudno zgadnąć, że lokalne towarzystwo mocno wzajemnie się wspiera. Bardzo ciekawy zestaw nazwisk odnajdziemy również wśród zaproszonych wokalistów – Georgia Anne Muldrow, Jimetta Rose, Shafiq Husayn, oraz raperów – Kurupt i Bilal.

Już od pierwszych dźwięków Spirits of the Ancestors Leimberg jasno określa swoje zainteresowania – „Połączenie jazz fusion, world music, R&B i złotej ery instrumentalnego hip-hopu” – czytamy w opisie dystrybutora. Zgodnie z tytułem otwierającej kompozycji autor zwraca się do korzeni swoich inspiracji, przede wszystkim z lat siedemdziesiątych. Nawiązania do Milesa Davisa narzucają się same, zresztą muzyk wyraźnie je artykułuje. Spośród dziesięciu zawartych tu utworów tylko w jednym sięga do cudzej twórczości – Lonely Fire z repertuaru legendarnego trębacza. Interpretacja, choć silnie osadzona w oryginalnym, ezoterycznym klimacie, wzbogaca produkcję o perkusyjne sample, nadając jej dynamizmu i energii.

Duch Bitches Brew unosi się nad całym albumem. Psychodeliczny klimat widać już na okładce autorstwa japońskiego artysty Tokio Aoyamy, momentalnie kojarzącej się z projektem Abdula Mati Klarweina zdobiącego front arcydzieła Davisa. Kosmiczny charakter dominuje też w nazewnictwie utworów – Interstellar Universe, w którym bryluje Washington, Celestial Visions z przestrzennymi aranżacjami Miguela Atwood-Fergusona czy utrzymanym w spirytualistycznym duchu Psychedelic Sonia. Choć kompozycje sięgają do różnych źródeł, całość brzmi bardzo przystępnie.

Pod koniec sierpnia w mediach społecznościowych artysta podzielił się grafiką zapowiadającą nowy materiał. Ilustracja po raz kolejny wprowadza surrealistyczny klimat, a tytuł odnosi do zodiakalnego Strzelca – z całą pewnością możemy oczekiwać kolejnej dawki jazzowej psychodelii. Na tegoroczny Jazz Jantar artysta przyjedzie promować swoją twórczość w sześcioosobowym składzie: Josef Leimberg (trąbka), Matthew Little (instrumenty klawiszowe), Tracy Wanname (klarnet basowy, saksofon, flet), Anand Benett (gitara), Sanjaya Ajaye (gitara basowa) oraz William Logan (perkusja).

Coraz większa Pokusa

Obok promocji nieodkrytych dotąd muzyków z zagranicy podstawową misją gdańskiego festiwalu jest wspieranie początkujących jazzmanów z ojczyzny. Cykl Młoda Polska kieruje uwagę na krajowych twórców, o różnym dorobku scenicznym, których wspólną cechą jest młodość. W tegorocznej edycji oznaczono tym szyldem pięć koncertów. Młody wiek nie jest bynajmniej tożsamy z małym doświadczeniem. Warszawski zespół Pokusa na samym Jazz Jantar wystąpi już po raz czwarty. Trio istnieje od 2012 roku i może się pochwalić współpracą z najciekawszymi przedstawicielami sceny impro-jazzowej. Skład grupy tworzą Tymon Bryndal (bas), Natan Kryszk (saksofony) i Teo Olter (perkusja).

W 2016 zespół debiutował albumem Zero, a materiał zarejestrowany podczas trasy promującej znalazł się na kasecie 0.Phife. Rok później pojawiła się epka Nitz, jak wskazano w opisie – „Wydana przez Pokusę dla waszej przyjemności”. W marcu bieżącego roku, nakładem warszawskiej oficyny Lado ABC, ukazał się zaś drugi pełnowymiarowy album, zatytułowany zgodnie z numeracją Einz. Panowie mieli okazję pochwalić się tym materiałem już na poprzedniej, wiosennej edycji Jazz Jantar. Czym więc zaskoczą publiczność tym razem?

Przede wszystkim Pokusa jest zespołem najpełniej realizującym się podczas koncertów. Improwizacja stanowi podstawę ich scenicznego repertuaru, a kompozycje są dla nich jedynie punktem wyjścia. „Moje poczucie jako muzyka jest dużo bliższe myślenia o graniu koncertów i poznawaniu ludzi niż tworzeniu płyt” – deklarował Tymon Bryndal w wywiadzie, udzielonym na potrzeby broszury towarzyszącej poprzedniej odsłonie festiwalu. W ciemno zakładam więc, że nie jest możliwe, by grupa na żywo zagrała drugi raz ten sam program. „Spora część ludzi słucha nas niekoniecznie ze względów stricte muzycznych, tylko dla pewnego zjawiska” – dodał Bryndal. Jako że to już czwarty występ w Żaku, Panowie prawdopodobnie lubią tu grać. Zresztą w tych rejonach powstawał też Einz. „Trójmiasto wprawia w abstrakcyjny klimat” – wyjaśnia to szczególne przywiązanie Kryszk.

Jednak nie to stanowi największą atrakcje tego wydarzenia. Dotychczasowy trzyosobowy zespół został bowiem poszerzony do rozmiarów oktetu! W składzie Pokusy w wersji XXL, jak brzmi nazwa odświeżonego projektu, usłyszymy jeszcze wokalistkę Małgorzatę Wrzosek, legendy yassu – gitarzystę Piotra Pawlaka i saksofonistę Tomasza Dudę, perkusistkę Dominikę Korzeniecką oraz Kubę Więcka grającego na saksofonie altowym. Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na tego ostatniego. O jego talencie instrumentalnym wszyscy pewnie już wiedzą, ale coraz częściej odkłada on instrument, skupiając się na elektronicznych przetwornikach – mam wrażenie, że bardzo odpowiada to muzykom pierwotnej Pokusy.

Trudno stwierdzić, czego można się spodziewać po tym ekscentrycznym kolektywie. Zespół co prawda miał już okazję zaprezentować się publiczności, podczas koncertu w warszawskim klubie Pardon, To Tu, ale pewnie nawet sami członkowie nie wiedzą, jak potoczy się następny występ. Tak czy inaczej – spodziewać się można intrygującego brzmienia. Warto też wspomnieć, że kilka dni później swój doborowy oktet zaprezentuje Mary Halvorson, szykuje się więc pasjonujący pojedynek poszerzonych składów!

Opisywane wydarzenia to tylko skromny wycinek jesiennej odsłony Jazz Jantar. Podczas trzynastu dni na przełomie października i listopada zaprezentuje się łącznie dwadzieścia pięć zespołów! Trudno wymienić wszystkie stylistyki, w których się poruszają, a przy tym reprezentują jazzowe środowiska nieczęsto goszczące nad Wisłą, jak Litwa, Islandia, czy Holandia. Właśnie ilość premier imponuje w tej edycji najbardziej – piętnaście koncertów będzie promocją nowego materiału lub pierwszym występem w kraju. Nie spotkałem się jeszcze z festiwalem, który może się pochwalić tak bogatą ofertą.

autor: Jakub Krukowski

Tekst ukazał się JazzPRESS 09/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO