Kanon Jazzu

Kind Of Blue – Miles Davis

Obrazek tytułowy

Kanon Jazzu kończy 5 lat. Założeniem jest przypominanie albumów, do których warto wracać po latach, które nie tracą niczego wraz z upływem lat. „Kind Of Blue” oczywiście nie traci, nie może też niestety zyskać, bowiem jest zwyczajnie doskonały. Już za 3 lata album skończy 60 lat. Ostatnie jubileuszowe wydanie ukazało się na 50 lecie. To był również pierwszy album, który zaprezentowałem Wam w radiowym Kanonie Jazzu. Swojego zdania o tej płycie w ciągu ostatnich 5 lat nie zmieniłem, zresztą tak, jak nie zmieniłem go od czasu, kiedy usłyszałem magiczny początek „So What” po raz pierwszy. Niestety nie pamiętam kiedy to było, ale z pewnością bardzo, bardzo dawno temu, kiedy wielu z Was nie było jeszcze na świecie. Jeśli zdania nie zmieniłem, nie widzę powodu, żeby cokolwiek zmieniać w poniższym tekście…

Czy można tą płytę nazwać muzycznym arcydziełem? Niekoniecznie. Ustalenie granicy między arcydziełem a tylko wyborną płytą nie jest łatwe. Nie jestem pewien, czy jeśli uznamy „Kind Of Blue” za arcydzieło, to kilku płyt z tego samego okresu Milesa Davisa, jako, że wcale nie są wiele gorsze, też powinny być arcydziełami. A to określenie trzeba dozować starannie. Czy wiele słabsze są choćby „58’ Session Featuring Stella By Starlight”, „Porgy And Bess”, czy „1958 Miles”, „Ascenseur Pour L'echafaud”, “At Newport 1958”, “Milestones…”, czy “Someday My Prince Will Come”. Te i jeszcze pare innych nieco mniej znanych płyt Miles zarejestrował w ciągu kilkunastu miesięcy przed i po dwu sesjach, które dały światu „Kind Of Blue”.

Miles Davis to też trochę magia nazwiska. Miles Davis był genialnym muzykiem, kreatorem muzycznych wydarzeń i osoba, która – skracając nieco jedną z dowcipnych sytuacji powtarzanych przez licznych biografów – nie zrobił w muzyce wiele, tylko 3 lub 4 razy całkowicie zmienił jej historię. Nie był wirtuozem trąbki, ale żaden z nich tego nie zrobił. Miles na zawsze pozostanie największym trębaczem historii jazzu. To też jeden z nielicznych muzyków, którzy zawłaszczyli sobie własne imie. Ileż to razy każdy z nas w rozmowie mówi… Miles to, Miles tamto, Miles zagrał, nagrał… Nikt nie ma wątpliwości o jakim Milesie mówimy. Kto jeszcze zasłużył na takie wyróżnienie (jeśli odrzucimy liczne w jazzie przydomki?). Mnie przychodzi jedynie na myśl Jaco… Jaco Pastorius.

Pewnie wielu z Was ma już w swojej kolekcji jakieś wydanie „Kind Of Blue”. Ja też mam kilka. Z pewnością ważnym wydaniem jest box Miles Davis & John Coltrane - „The Complete Columbia Recordings 1955-1961”, szczególnie w pierwotnym, książkowym wydaniu z metalowym grzbietem (numer katalogowy 074646583326). Ten box pozwala poznać muzyczny kontekst rejestracji „Kind Of Blue” oraz zawiera ciekawy wiele ciekawych tekstów uzupełniających naszą wiedzę o nagraniach z tego okresu autorstwa Jimmy Cobba (perkusista grający na płycie i jedyny z ciągle żyjących członków zespołu), George’a Avakiana, Michael Cussuny, Boba Beldena i Boba Blumenthala. Audiofile z pewnością będą poszukiwać jednego z licznych starannie wytłoczonych współczesnych wydań winylowych. Kolekcjonerzy pierwszego wydania, szczególnie tego monofonicznego (nie warto, jednokanałowe „Kind Of Blue” nie brzmi dobrze). Do tego dochodzą jeszcze niekończące się dyskusje na temat szybszej, lub wolniejszej wersji pierwszej strony płyty.

Jednak jeśli macie ochotę kupić sobie po raz kolejny „Kind Of Blue”, albo, co przez przypadek przecież może się zdarzyć, jeszcze tej płyty nie macie, warto kupić (póki to jeszcze możliwe), wydanie „Kind Of Blue: 50th Anniversary Collector’s Edition”. Ten box wielkości płyty analogowej zawiera wytłoczoną w przepięknym niebieskim winylu (choć dźwiękowo nienajlepszą) płytę analogową, dwie płyty CD zawierające muzykę z „Kind Of Blue”, trochę odrzutów ze studia oraz sporo muzyki dostępnej wcześniej na płytach „1958 Miles” i wspomnianym już zestawie „The Complete Columbia Recordings 1955-1961”. W pudełku znajdziemy też płytę DVD z trwającym 81 minut świetnie zrealizowanym specjalnie na potrzeby tego wydania filmem dokumentalnym z udziałem wielu znamienitych gości opowiadających o płycie. Dostajemy też pięknie wydaną książkę i parę kolekcjonerskich gadżetów. To jednak cały czas taki box, w którym treść i zawartość muzyczna przeważa nad formą. Wydawnictwo to ukazało się w 2008 roku i ciągle jeszcze można je kupić… Warto.

Muzyka umieszczona na płycie „Kind Of Blue”? Nie wyobrażam sobie, że komuś może się nie podobać. To także jeden z tych albumów, które śmiało można puścić znajomym, którzy na hasło jazz uciekają do drugiego pokoju.

Na temat tej płyty światowe autorytety napisały całe grube książki – najlepsze z tych, ktróre czytałem to „Kind Of Blue: The Making Of The Miles Davis Masterpiece” Ashley Kahn i Jimmy Cobba, „The Blue Moment: Miles Davis’s Kind Of Blue And The Remaking Of Modern Music” Richarda Williamsa, a także “The Making Of Kind Of Blue” Miles Davis And His Masterpiece” Erica Nisensona. Autorzy książek nie są zbyt kreatywni w wymyślaniu ich tytułów, ale każda z nich ma grubo ponad 200 stron. Dlatego właśnie o muzyce wyjątkowo nie podejmę się nic napisać.

Zgadzaj się jednak ze zdaniem wielu autorów, że „Kind Of Blue” to nie tylko pewien symboliczny koniec ery be-bopu. Weźmy na przykład „So What” otwierający album – utwór oparty na pozornie surrealistycznych i rozwleczonych w czasie zmianach harmonicznych, które sugerują związki z ówczesną minimalistyczną awangardą amerykańską. Te związki unifikujące ówczesną awangardę muzyki klasycznej z jazzem są zapowiedzią trzeciego nurtu. „Kind Of Blue” zmieniło też muzyczną awangardę USA. Zaledwie kilkanaście miesięcy później jeden z najbardziej znanych amerykańskich minimalistów – Terry Riley zaoferował pracę właśnie opuszczającemu więzienie Chetowi Bakerowi sam zaproponował trębaczowi oparcie ich pierwszego wspólnego projektu – oprawy muzycznej sztuki „The Gift” Kena Deweya na harmonii septymowego akordu d-moll czasami zbaczającego w stronę es-moll – czyli tematu „So What”. Chet Baker przystał na to ochoczo, choć dużo później usłyszał pierwszy raz „Kind Of Blue”.

Ja już nie pamiętam kiedy usłyszałem tą płytę po raz pierwszy. Zazdroszczę trochę tym z Was, którzy usłyszą te niezwykłe dźwięki pierwszy raz na naszej antenie w tym tygodniu. Pozostałych do sięgnięcia po raz kolejny po ten wyśmienity album namawiać nie muszę…

A tak zupełnie przy okazji – wybierzcie się koniecznie do kina na „Miles Davis i ja”, jestem niezwykle miło zaskoczony tym, że film trafił do polskich kin, polecam.

RadioJAZZ.FM poleca!
Rafał Garszczyński
Rafal[malpa]radiojazz.fm

  1. So What
  2. Freddie Freeloader
  3. Blue In Green
  4. All Blues
  5. Flamenco Sketches

Miles Davis – Kind Of Blue: 50th Anniversary Collector’s Edition

Wytwórnia: Columbia / Sony, Format: 2CD+LP+DVD, Numer: 886973355220

Miles Davis – tp, Julian Cannonball Adderley – as (1, 2, 4, 5), John Coltrane – ts, Bill Evans – p (1, 3, 4, 5), Wynton Kelly – p (2), Paul Chambers – b, Jimmy Cobb – dr.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO