Muzycy

Pat Metheny – artysta kompletny

Jest jednym z artystów, którzy najmocniej odcisnęli piętno na współczesnym jazzie. Niezwykle utalentowany, totalnie pracowity – takie zestawienie nie mogło nie wydać dobrych owoców. Podobnie jak drugi z bohaterów sierpniowych sylwetek Allan Holdsworth – wyznacza swoją ścieżkę w muzyce. Ale – o ile Holdsworth podąża w jednym kierunku – to Pat Metheny tak samo autentyczny jest, gdy gra straight-ahead jazz w trio czy kwartecie, na płytach free (Song X z Ornettem Colemanem,) czy gdy gra ... no właśnie, bo jak zakwalifikować muzykę Pat Metheny Group?

Metheny już jako 16-latek został wykładowcą w prestiżowym Berklee College of Music. Jego charakterystyczne brzmienie, które uformowało się już na początku kariery muzycznej w zasadzie jest niezmienne przez ponad 35 lat zawodowej aktywności muzyka. Pierwszą autorską płytę Bright Size Life nagrał dla ECMu. Miał wówczas 22 lata. Płyta ta dziś zaliczana jest do kanonu fusion. Na basie zagrał wówczas współpracujący z nim, jeszcze nie znany szerszej publiczności inny gigant jazzu, Jaco Pastorius. Ciekawostką jest to, że pierwsza wersja płyty nagrywana była z innym basistą, Davem Hollandem.

W zasadzie większość płyt Pata Metheny’ego jak i Pat Metheny Group (to zespół współtworzony z Lylem Maysem) należy obecnie do kanonu jazzu. Łącznie Metheny otrzymał 17 statuetek Grammy.

Oprócz tego, że ma na koncie kilkadziesiąt własnych płyt autorskich (pod własnym nazwiskiem i z PMG) to brał udział jako gość w niezliczonej ilości sesji, m.in. Z Herbiem Hancockiem, Michaelem Breckerem, Jackiem DeJohnettem i wieloma inymi znakomitymi muzykami. Z polskich artystów współpracą z Patem może się pochwalić jako jedyna Anna Maria Jopek, a opowieści o jego rygorystycznym trybie pracy w trakcie sesji nagraniowych są wśród polskich muzyków już legendarne: w studiu zawsze był pierwszy i wychodził ostatni. Niezmordowany, jedynym warunkiem była lodówka pełna dietetycznej coli.

Z muzyką Metheny’ego trzeba się zapoznać. Wybór tu jest zawsze subiektywny – ponieważ w dyskografii artysty znajdują się dość odległe stylistycznie płyty – dobrze jest sięgnąć do płyt z różnych okresów – początkowego: wspomniana już Bright Size Life w trio, czy As Falls Wichita, So Falls Wichita Falls sygnowana Metheny/Mays, Offramp jako PMG. Druga połowa lat 80-tych to melodyjne Still Life (Talking) – płytę prezentujemy w numerze magazynu JazzPRESS z września 2011 r. i Letter From Home PMG, które stanowią kwintesencję ówczesnego brzmienia grupy Metheny’ego i Maysa. Dla zachowania równowagi równocześnie z Letter ukazał się bardzo jazzowy album nagrany przez trio Metheny/Holland/Hines a zatytułowany Question and Answer.

Kolejna płyta to chyba jedna z najważniejszych płyt w dorobku Pata – Secret Story. Jeśli ktoś jej nie zna, niech nie przyznaje się do tego głośno. To płyta wybitna. Eksplorująca jazz w zupełnie innym kierunku, niż np Albert Ayler, ale niewątpliwie należąca do ścisłej czołówki jazzowych albumów wszechczasów. W tym samym 1992 roku Metheny wydał jeszcze jedną płytę Zero Tolerance For Silence, którą radziłbym omijać szerokim łukiem, podobnie jak wydane 1997 The Sign of 4, ale do tego wątku powrócimy później.

Następne okresy w twórczości Metheny’ego to powrót do mniejszego składu – płyty z własnym trio czy z Bradem Mehldau’em, przy równoległej aktywności PMG – choćby rewelacyjny album Day Trip.

Warto jeszcze wspomnieć o jednej płycie, nagranej w duecie z Charliem Hadenem, prywatnie przyjacielem Pata – Beyond The Missouri Sky. (Short Stories). Znajdziemy na niej dowód na to, że nawet najbanalniejsza progresja akordów w rękach Mistrzów staje się przyczynkiem do cudownej jazzowej ballady ("Spiritual").

Pata Metheny’ego rozpoznaje się natychmiast po charakterystycznym brzmieniu. Co ciekawe używa on wielu różnych instrumentów, w tym gitarowych syntezatorów. Jest to najlepszym dowodem, że sound muzyka wypływa z głowy i palców, a nie z instrumentu.

Nad muzyką Pat panuje w sposób totalny. Zresztą płyty Pat Metheny Group są dowodem, jak daleko w muzyce posunął się ten artysta – z jednej strony to, co wbrew pozorom najtrudniejsze: niebanalne melodie, „przyjazne” nawet dla nieobytych z jazzem, z drugiej strony arcyskomplikowana faktura aranżacyjno-rytmiczna.

Ale Metheny cały czas szuka. Dowodem na to jest projekt Orchestron – gdzie artysta za pomocą specjalnych kontrolerów obsługiwał roboty grające na prawdziwych instrumentach. Nie wiem czy są muzycy, których przy takim pomyśle nie posądziłbym o tzw. „skok na kasę”, pomysł na sprzedaż kolejnej trasy koncertowej. Jednak w przypadku Metheny’ego wierzę, że chodziło mu o coś więcej. Że cały czas kreuje, eksperymentuje. Podobnie ma się ze wzmiankowaną Zero Tolerance For Silence, na której słychać tylko dziwne dźwięki rozstrojonej gitary, czy The Sign Of 4, gdzie w składzie z Derekiem Baileyem, Paulem Wertico i Gregiem Bendianem eksploruje muzykę free (o ile to jeszcze jest free...). Każdego innego posądzałbym o artystyczne oszustwo, jemu jednak wierzę, że choć nader hermetycznie i niekomunikatywnie to jednak pokazał jedną ze swych muzycznych twarzy. Podobno w samochodzie w radiu słucha szumu między stacjami, bo w muzyce nic go nie jest w stanie zaskoczyć czy zainspirować.

Na podsumowanie mamy wydaną tego lata wyciszoną akustyczną What's It All About ze standardami, które jak sam mówi, inspirowały go dawno temu.

I wreszcie, warto Pata Metheny’ego zobaczyć na żywo. Koncerty PMG to starannie wyreżyserowane i wyprodukowane wydarzenia, i to nie tylko muzyczne – zawsze na najwyższym poziomie, jedyne w swoim rodzaju. Koncerty w mniejszych składach to wyjątkowe obcowanie z Jazzem. Na szczęście Metheny często do Polski zagląda więc jeszcze wiele okazji do muzycznych spotkań na żywo przed nami!

Artykuł został opublikowany w magazynie JazzPRESS z września 2011 r.

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO