Płyta tygodnia

Grit Ensemble – Komeda Deconstructed

Obrazek tytułowy

Najdalej dwa miesiące temu miałem niewątpliwą przyjemność omawiać płyty Krzysztofa Komedy i wówczas zwróciłem uwagę na fakt, że artysta pozostaje wiecznie żywy – nie tylko ze względu na festiwale mu poświęcone, reedycje płyt, odkrywanie niepublikowanych dotąd nagrań, ale również za sprawą mnogości pozycji wydawniczych inspirowanych muzyką Mistrza.

Niedługo przyszło mi czekać na świeżutkie nagranie – tym razem autorstwa grupy Grit Ensemble, na którym panowie dokonują „dekonstrukcji Komedy”.

Album zaczyna się niespiesznie, sentymentalnie za sprawą niedługiej, acz niewątpliwie czarującej partii piano solo Krzysztofa Dysa, wygrywającego kompozycję After Catastrophe. Nim wstanie dzień z filmu Prawo i pięść to przepiękny, chwytający ze serce temat. Każde jego wykonanie bez niepotrzebnych modyfikacji jest gwarancją sukcesu. Tak jest i tym razem, gdy Grit Ensemble z gracją gra tę kompozycję, a współbrzmienie saksofonu, wibrafonu (Piotr Rakowski) i hipnotyzującego kontrabasu (Patryk Piłasiewicz) przywołuje w pamięci plamy dźwiękowe zespołu Jaga Jazzist, czy też nagrania Eberharda Webera z udziałem Gary’ego Burtona. Szkoda tylko, że utwór kończy się nieco po ponad czterech minutach, bo aż by się chciało na dłużej odlecieć w muzyczne przestworza.

Motoryczna na wstępie i rozgrzana swingiem w dalszej części kompozycja Okolice peronów przyjemnie nawiązuje do wspólnych dokonań Komedy i Jerzego Miliana. W drugiej części następuje też, w największym jak do tej pory stopniu, tytułowa dekonstrukcja za sprawą rozszalałej perkusji (Andrzej Konieczny) i nie mniej maniakalnego fortepianu Dysa. A sekcja dęta? Skojarzenia z czymkolwiek innym niż z Komedą? Wykluczone! W utworze Kraksa do głosu w większym wymiarze dochodzi Maciej Sokołowski na saksofonie tenorowym oraz Piotr Scholz na gitarze. Pośród balladowych, kojących brzmień zaszyto bardziej awangardowe rozwiązania. Mój stary przenosi słuchacza w jeszcze inną muzyczną przestrzeń – zionącą chłodem Skandynawię, oczarowującą spokojną partią smyczkową kontrabasu i uspokajającym „strzelaniem” płyty gramofonowej. Taki utwór mógłby znaleźć się na zakończeniu płyty, gdyż słuchanie „poła- manego” utworu Sztandar/Cmentarz Remu jest nieco drażniące po takiej ambientowej perełce.

Jutro premiera to przyjemny muzyczny moment zawładnięty przez partię trąbki (Kacper Grzanka), który poprzedza dwie przeróbki utworów Cmentarz Remu oraz After Catastrophe. Te ostatnie, czy to ze względu na elek- troniczne wtręty, czy też ogólną niespójność z wcześniejszym, „regularnym” materiałem, nie przypadły mi do gustu, są moim zdaniem zbędne.

Nie jestem przekonany, czy panom z Grit Ensemble udało się wyciągnąć z muzyki Komedy utajone dodatkowe sensy. Słyszę natomiast, że jego muzyka stanowi dla całej ekipy poważne źródło inspiracji, jak również dobry pretekst do szukania własnego brzmienia i pomysłów. Na tle różnych adaptacji muzyki Krzysztofa Komedy omawiany krążek stanowi próbę udaną, niepozbawioną trafionych rozwiązań, jakkolwiek z grubsza uporządkowaną, nowoczesną i dającą nadzieję na ciekawą przyszłość tej kapeli. Mam nadzieję, że godne oddanie hołdu Komedzie-Trzcińskiemu nie wyczerpuje ambicji Grit Ensemble.

Recenzja: Wojciech Sobczak-Wojeński
JazzPRESS 06/2015

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO