Najnowszy album Rene Lussiera to muzyczny eksperyment, mam nadzieję, że nie jednorazowy. Zawiera muzykę wymykającą się jakiejkolwiek klasyfikacji, do szeroko pojętego jazzu zaliczam ją w związku z tym, że mam wrażenie sporej dozy improwizacji i spontaniczności zastosowanej w procesie jej zarejestrowania.
Muzyczna przeszłość Rene Lussiera, gitarzysty pochodzącego z Kanady, zaczyna się w latach siedemdziesiątych od rockowych eksperymentów. Dziś jednak, szczególnie w Europie, niemal nikt nie pamięta nagrań grup Conventum i Arpege, a ja do dziś dziwię się jak dwu tak niezwykłych i skłonnych do brzmieniowych eksperymentów gitarzystów jak Rene Lussier i Andre Duchesne mogło znaleźć się w jednym zespole. Ale to raczej temat na rozważania o przeszłości rockowych eksperymentów na całkiem wtedy ciekawej scenie kanadyjskiej. Faktem jest, że kiedy zapytałem parę lat temu po znakomitym koncercie w jednym z małych klubów w Australii młodszego o ponad 10 lat lidera słynnej kanadyjskiej formacji Tea Party, Jeffa Martina, co tam słychać w Kanadzie, bo mało o tym wiem, a pewnie sporo ciekawej muzyki powstaje, nazwiska obu wspomnianych liderów Conventum pojawiły się dość szybko.
Jak wiecie, robię wszystko, żeby nie czytać marketingowych materiałów zanim nie posłucham albumu. Tak było również w przypadku albumu Rene Lussiera. Dalej uważam, że ludzie od marketingu powtarzają w kółko te same frazesy o tych, którzy im za tą pisaninę płacą. Może w muzyce bieda, to nie da się wynająć ludzi ciekawie piszących, ale może więc lepiej nie pisać wcale?
Jednak niektóre fragmenty, które odnalazłem w ulotce towarzyszącej płycie, którą przysłał do mnie europejski manager artysty, akurat w tym przypadku oddają doskonale charakter muzyki i uważam, że ludzi ciekawych świata z pewnością zachęcą do wysłuchania najnowszego albumu Lussiera.
Otóż wedle owego tekstu, niektóre utwory powstawały na zlecenie teatralnego przedstawienia klownów, a inne jako ilustracja do modnych ostatnio w związku z rozwojem technologii przedstawień świetlnych polegających na wyświetlaniu złożonych efektów na budynkach. Jedna z kompozycji powstała na kwartet złożony z gitary i elektrycznych szczoteczek do zębów. Do wytworzenia efektów perkusyjnych posłużyły kuchenne łopatki do ciasta i elementy grillowych utensyliów, a także w moim wyobrażeniu jeden z najokrutniejszych dźwięków jaki da się wytworzyć, czyli efekt pocierania płyt styropianowych o mokre szyby okienne.
Z owej ulotki dowiedziałem się też, że istnieje instrument nazywany daxofonem (nie mylić z saksofonem), daxofon to rodzaj drewnianej płytki z kontaktowym mikrofonem, na której gra się smyczkiem. Całość wydaje specyficzny dźwięk znany raczej z warsztatów stolarskich, niż sal koncertowych.
Jeśli jeszcze nie czujecie się zaciekawieni, to wspomnę, że Rene Lussier to członek za krótko istniejącej w ostatniej dekadzie XX wieku, bo chyba zbyt radykalnej grupy Fred Frith Guitar Quartet. Nie regulujcie swoich odbiorników. Obok muzyki Rene Lussiera z jego najnowszej, przygotowanej niemal w całości solo płyty Completement Marteau nie da się przejść obojętnie.
RadioJAZZ.FM poleca! Rafał Garszczyński - Rafal[malpa]radiojazz.fm
- Burletta
- Burlette-les-assiettes
- Pour Modifier Vos Options Personnelles, Appuyez Sur L'etoile
- Le Clou
- Burletta-ballet
- BanQ
- P'tite Burlette
Rene Lussier Completement Marteau
Format: CD / Wytwórnia: Rene Lussier / ReR Megacorp / Data pierwszego wydania: 2021 / Numer: 752725044325
- Rene Lussier – g, voc, perc,
- Hugo Blouin – b (4).