Płyty Recenzja

Dogo du Togo & The Alagaa Beat Band – Avoudé

Obrazek tytułowy

(We Are Busy Bodies, 2024)

Do napisania recenzji zachęcił mnie teledysk promujący płytę Avoudé – pełen roztańczonych pięknych kobiet, z rockowym gitarzystą w ekstrawaganckim przebraniu. Świetnie zrobiony klip – alternatywny, a zarazem naturalny, z niewymuszoną pozytywną energią. Afropop w fajniejszej odsłonie. Drugi powód, który skłonił mnie do przesłuchania płyty, to nieznajomość muzyki Toga, skąd pochodzi grupa. Wielu z nas zna nigeryjski afrobeat, ghański highlife czy kongijski soukous, ale kto zna togijski rytm alagaa?

Togijski piosenkarz i gitarzysta Serge Massama Dogo, znany jako Dogo du Togo, który od dwudziestu lat mieszka w USA, powrócił do swoich korzeni, przedstawiając światu swój nowy zespół Alagaa Beat Band z siedzibą w Lomé. Tu zrealizował swoje marzenie o stworzeniu nowej formy psychodelicznej muzyki afro-rockowej, która zawiera różne togijskie tradycje muzyczne (ludów Ewe, Mina, Ga i Kabye,) spięte rytmem alagaa.

Pierwsze, co zwróciło moją uwagę na płycie, to to, że drugi utwór – Zonva – z dudniącym basowym groovem w średnim tempie, z klaskanym rytmem i grupowym wokalem w refrenie ma… słowiańsko brzmiący zaciąg. To oczywiście moje osobiste skojarzenie, bo eklektyzm grupy nie jest aż tak daleko posunięty. Kolejna pieśń Enouwo Lagnon wraca do klimatu Avoudé, ale odróżniają ją solo trąbki i syntezatora. Adzé Adzé to jeden z niewielu utworów w tej kolekcji, który nie używa alagaa. Zamiast tego ma ciekawy rytm 12/8. Gitara brzmi bardziej psychodelicznie niż w poprzednich utworach, ale klimat pozostaje bardziej popowy niż rockowy, być może przez syntezator, który kojarzy mi się z popem lat 80.

Na płycie nie zabrakło disco, które przywołuje utwór Xenophobia. Mocne, funkowe linie basu i dzwonek gankogui/agogo (odpowiednik krowiego dzwonka) uatrakcyjniają prostotę disco. Na zakończenie mamy Happiness – dwuminutowe zamknięcie albumu, w którym afrykański rytm rozmawia z psychodeliczną gitarą i syntezatorem, czyli jest tym, o co chodziło grupie od samego początku – stworzeniem afro-psychodelii.

Chociaż jestem wielką fanką afrykańskich rytmów i melodii, to niekoniecznie umiem docenić psychodelię czy pop-rock, dlatego co do płyty mam mieszane uczucia. Jeśli miałabym zaszufladkować muzykę Dogo du Togo, przybiłabym jej pieczątkę afropopu (tak ostatnio modnego, szczególnie u młodszego pokolenia), ale w ulepszonej i wzbogaconej świetnymi instrumentami wersji. I z tematyką piosenek bardziej zaangażowaną, odbiegającą od typowego lekkiego i beztroskiego afropopu.

Linda Jakubowska

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO