Płyty Recenzja

Elma – Licentia Poetica

Obrazek tytułowy

(Hevhetia, 2022)

„2000 lat temu Owidiusz uchwycił w wierszu istotę improwizacji, podobnie jak kolektyw Elmy Kais czyni to na albumie Licentia Poetica”, rozpoczyna swój esej Howard Mandel na okładce najnowszej produkcji polskiej wokalistki. Aż sześć lat kazała ona czekać na swój trzeci autorski album i trzeba przyznać, że wiele się w tym czasie zmieniło.

Naturalnie pryncypia twórczości Elmy pozostają te same: otrzymany materiał jest efektem kolektywnej improwizacji, ajego inspiracji należy szukać w kulturze antyku. Zawartą w tytule instytucję „twórczej wolności” przypisuje się Senece Młodszemu, amottem albumu jestfragment z autobiograficznego zbioru Żale Owidiusza. „(…) próbowałem pisać słowami wolnymi od miary wierszowej. Wiersz sam przez się układał i co tylko próbowałem napisać, było wierszem” – w tym wyznaniu zawierasię poetycka egzemplifikacja improwizacji, o której wspomina amerykański krytyk. Kolejne łacińskie słowa tego cytatu stanowią tytuły utworów zawartych na płycie. To bardzo ciekawy zabieg, bowiem podobnie jak materiał muzyczny, mają one sens wyłącznie, kiedy odbierane są całościowo.

W rozmowie z JazzPRESSem (kwiecień 2022) artystka wyznała, żenie kalkuluje niczego na zimno i nieplanuje brzmienia czy stylistyki, jednak trudno pominąć zmiany w jej muzyce. Jak domniemywa we wspominanej rozmowie, wpływ na to mogły mieć aktualny nastrój, suma doświadczeń minionych lat czy też fakt, że rejestracja miała miejsce podczas koncertu na żywo. Myślę jednak, że największegobodźca należy doszukiwać się wskładzie towarzyszącym artystce, który niczym nie przypomina kolektywu z poprzednich dwóch płyt. Wówczas dźwięki trąbki (Verneri Pohjola)oraz fortepianu (Dominik Wania) intuicyjnie kierowały jejimprowizowane wokalizy w stronę nostalgicznych, spokojnych tonów. Licentia Poetica to zupełnie inny świat. Polce partneruje międzynarodowe trio w składzie: Knox Chandler (gitara elektryczna, elektronika), Daigo Nakai (gitara basowa) oraz Klaus Kugel (perkusja). Tworzą oni dużo gęstsze, przesiąknięte elektrycznym brzmieniem tło. Dominuje mroczniejsza atmosfera, potęgowana przez przeszywające solówki Chandlera. Gitarzysta wswojej bogatej karierze może poszczycić się m.in. współpracą z Davem Gahanem przy albumie Paper Monsters, co daje pojęcie o stylistyce, w jakiej się obraca.

Sekcja rytmiczna znakomicie podąża za jego kreatywnością, perfekcyjnieregulując tempogranej muzyki.Istotną różnicą w porównaniu z Hic Et Nunc i Ad Rem jest również rozwój aparatu wykonawczego Elmy. Oczywiście ciągle to jej głos jest dominującym elementem brzmienia, dodała jednak do niego dźwięk liry korbowej i elektroniki, którymi bardzo sprawnie operuje na najnowszej płycie. To prawdziwe odkrycie tego projektu i dowód na ciągłą ewolucję artystyczną wokalistki.

Choć trochę to trwało, warto było czekać na ten album. Klimat, jaki udało się stworzyć wszystkim zaangażowanym muzykom, jest wyjątkowy. Kolejne utwory (a w zasadzie fragmenty, bo tak należy odbierać płytę) zaskakują pomysłowością wykorzystania poszczególnych instrumentów i ich współbrzmienia. Oby międzynarodowy charakter kwartetu nie utrudnił organizacji trasy koncertowej. Jestem pewien, że ich album to tylko punkt wyjścia do dalszych eksperymentów podczas występów na żywo.

Jakub Krukowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO