Emil Miszk ma jasno sprecyzowane priorytety twórcze. Jak podkreśla w wywiadach, wyrósł z tradycji bigbandowej, stąd jego autorski zespół Emil Miszk & The Sonic Syndicate ma rozmiar oktetu. Począwszy od debiutu (Don't Hesitate!, 2018) lider udowadnia, że jest to zestawienie, w którym odnajduje się bezbłędnie. O klasie artysty świadczy jednak nie tylko maestria w sytuacjach komfortowych. Trójmiejski trębacz swoją pozycję buduje więc zarówno sukcesami z macierzystą formacją, jak też próbując sił w niecodziennych dla siebie projektach.
Bled – Roots & Futuristic Sci-Fi Sounds
(Alpaka Records, 2021)
Debiutancki album duetu Emila Miszka (trąbka, syntezator Moog Rogue) oraz Sławka Koryzno (perkusja, syntezatory modularne, echo taśmowe Echolette SE-200) powstał w okresie pandemii i pewnie gdyby nie ona, mogłoby nie starczyć na niego czasu. Obaj znajdują się w epicentrum niezwykle żywotnego środowiska trójmiejskiego, zachęcającego raczej do poszerzania składów niż ich ograniczania. Tym trudniej było przewidzieć efekt tak kameralnego zestawienia. Nazwa kolektywu, zaczerpnięta z terminologii Diuny Franka Herberta, i zagadkowy tytuł płyty sugerowały interesującą koncepcję ścieżki dźwiękowej do nieistniejącego filmu. Kiedy jednak spojrzeć na użyte instrumentarium, trudniej umieścić w tej wizji trębacza, znanego raczej z analogowego brzmienia.
Osiągnięty na płycie efekt jest potwierdzeniem niezwykłej wszechstronności Miszka, którego gra znakomicie wpasowała się w obrany klimat. Zasługę należy przypisać Sławkowi Koryzno, ten bowiem zaraził kolegę futuryzmem. Przy sięgnięciu po takie inspiracje nie dziwi, że Bled na wielu płaszczyznach jest eksperymentem. Choć muzycy na scenie i w studiu spędzili razem niezliczoną liczbę godzin, to nigdy nie mieli okazji doświadczyć rejestracji tylko we dwójkę. Sięgnęli ponadto po instrumenty, aby znaleźć dla nich niestandardowe zastosowanie. Trębacz odkrył niezwykłe połączenie trąbki z moogiem, którego dotąd nie słyszał, perkusista zaś pośród licznej aparatury, szczególnie wspomina przygodę z echem taśmowym, dobrze słyszalnym na całej płycie. W końcu o nieprzewidywalności muzyki zdecydowało zaproszenie Artura Paszkowskiego, który na żywo resamplował rejestrowany materiał.
Roots & Futuristic Sci-Fi Sounds dalekie jest od minimalizmu duetowych produkcji. Muzyka kreuje przeważnie mroczne krajobrazy, jest bardzo bogata i gęsta. Do nostalgicznych monologów trąbki potrafi energicznie dołączyć perkusja, rozwijając melodię w żywiołowy hymn. Po chwili jednak tempo zwalnia, a dźwięki bierze w posiadanie elektronika wprowadzająca metaliczny chłód i niepokój. Punkt kulminacyjny następuje w pełnym napięcia utworze Vladimir, którego finał mógłby towarzyszyć rozwinięciu fabuły kosmicznego blockbustera. Podobnie jak w takich produkcjach, pozostaje jednak intrygujące wrażenie niedopowiedzenia, zachęcające do ponownegoprzeżycia tej opowieści.
Bled – Comets Sessions
(Alpaka Records, 2021)
W samej końcówce 2021 roku Bled wydał jeszczekasetę z kolejnymi kompozycjami. Produkcja otrzymała tytuł Comets Sessions i złożyły się na nią trzy utwory zarejestrowane podczas sesji Roots & Futuristic Sci-Fi Sounds. Choć tutaj również eksplorowany jest temat przestrzeni kosmosu, to zaskakująco mocno obie realizacje się od siebie różnią.
Debiutancki album duetu wydawał się przesuwać granicę stylistyki Emila Miszka i Sławka Koryzno, jak się jednak okazuje, mieli oni ambicję pójść nawetdalej w futurystycznych eksperymentach. Warto podkreślić, że opisywany materiał jest jedynie o dziesięć minut krótszy od poprzedniego, stąd nie sposób określać go jako drugorzędny zbiór niewykorzystanych nagrań. Ograniczenie listy utworów tylko do trzech pozycji wynika ze specyfiki zawartej tu muzyki – dużo bardziej przestrzennej i kontemplacyjnej. Sprzyja ona snuciu się melodii, a w konsekwencji jej niespiesznemu rozrastaniu się.
Obie produkcje odróżnia przede wszystkim sposób wykorzystania podstawowych instrumentów muzyków. O ile trąbka jeszcze gdzieniegdzie przypomina o swoim istnieniu, o tyle perkusja w konwencjonalnej formie praktycznie tu nie istnieje. Zdecydowanie to elektroniczne urządzenia są dominującym środkiem wyrazu. Dla artystów najważniejszym celem jest jednak osiągnięcie odpowiedniego, ambientowego brzmienia, stąd przywiązanie do środków zdaje się być kompletnie nieistotne.
Pomimo różnic obie pozycje znakomicie do siebie pasują. Jeśli ideą faktycznie było stworzenie ścieżki dźwiękowej do filmu science fiction, to musiała ona zawierać utwory o różnej dynamice, odpowiadającej poczynaniom bohaterów i służącej budowaniu napięcia narracji. Dopiero zestawiając ze sobą oba albumy, otrzymujemywięc kompletny materiał oddający przebieg tej wyimaginowanej historii. Trzymając się kosmicznych analogii, mam nadzieję, że Bled, podobnie jak większość takich produkcji, okaże się sagą wieloczęściową, która jeszcze nie raz zaskoczy nas swoim przebiegiem.
Emil Miszk & The Sonic Syndicate – Scratches for 8 Musicians. Live at Polish Radio
(Alpaka Records, 2022)
Najnowszy album Emila Miszka jest sytuacją zgoła inną od opisanych powyżej. Muzyk powraca do dobrze znanej (to już trzecia w kolejności pozycja) i cenionej (by wspomnieć Fryderyka za debiut) formacji The Sonic Syndicate. Sięgnięcie po autorski kolektyw wcale nie oznaczało jednak mniej wymagającego wyzwania. Dla obdarzonego takim potencjałem artysty poprzeczka za każdym razem lądujedużo wyżej, zresztą jego ambicja nie pozwala mu na pozostawanie w stagnacji.
Już tytuł produkcji podkreśla, że lider pragnie szukać nowych rozwiązań. „From scratch” jest angielską frazą oznaczającą „od zera”, jak łatwo domniemywać, nowy materiał ma więc być zupełnie odmiennym podejściem do formatu oktetu. Świadczą o tym już choćby zmiany personalne. Do muzyków związanych z zespołem od początku – Emila Miszka (trąbka), Piotra Chęckiego (saksofon tenorowy), Pawła Niewiadomskiego (puzon), Michała Zienkowskiego (gitara), Konrada Żołnierka (kontrabas) i Sławka Koryzno (perkusja) – dołączyli Jakub Klemensiewicz (saksofon barytonowy) oraz Mikołaj Basiukiewicz (fortepian). Opisywany album ma też wyraźnie inną formę – jest to zwarta suita, a jej podział na cztery części zdaje się być jednie konsekwencją potrzeb wydawniczych.
Przede wszystkim inna jest jednak energia, jaką emanuje kolektyw. Oczywiście na poprzednich albumach nie brakowało agresywniejszych momentów, jednak gdy w nowym zestawieniu saksofon altowy ustąpił miejsca barytonowemu, trudno było nie wykorzystać go do jeszcze mocniejszego uderzenia. Nie przeszkodziło to rzecz jasna wprowadzeniu spokojniejszych fragmentów, by wspomnieć kilkuminutowe zapętlenie gitary w towarzystwie nieśmiałych wtrąceń fortepianu i perkusji. Mam wrażenie, że lider, choć doskonale panuje nad zespołem, dał więcej przestrzeni do improwizacji, osiągając muzykę bardziej nieprzewidywalną. Wszystko to sprawia, że Scratches for 8 Musicians wbijają słuchacza w fotel i nie pozwalają oderwać sięod potoku płynących dźwięków, które trudno przyporządkować do konkretnego gatunku. Mamy tu dużo freejazzowych nawałnic, przebojowych solówek, minimalizmu bliskiego współczesnej muzyce klasycznej, a wszystko z poszanowaniem tradycji jazzowych big-bandów.
Zaraz po wydaniu albumu w swoich mediach społecznościowych Miszk na pisał, że zaproszeni wykonawcy wspaniale wykorzystali swoje „supermoce”. Obserwując rozwój ich karier, chyba do tych absolutnie „nadnaturalnych” zdolności już się przyzwyczailiśmy – każdy prezentuje po prostu swój znany od lat wysoki poziom. Nieziemski jest za to sposób, w jaki lider wykorzystuje je do osiągnięcia swojego celu. I to kolejny już raz!
Jakub Krukowski