(Grigio Records, 2023)
Po pięciu latach od wydania debiutanckiego albumu (Grigio, 2019) z nowym wydawnictwem powrócił trójmiejski zespół Jazz.u. Eliyahu, jak deklarują jego członkowie, powstawał niespiesznie, czego efektem jest obszerny materiał, wypełniony przemyślaną i dobrze wykonaną muzyką.
Zainicjowany w 2018 roku przez Krzysztofa Pawłockiego (gitara) kwintet aktualnie funkcjonuje w formule czteroosobowej – obok lidera grają: Dominik Kisiel (instrumenty klawiszowe), Łukasz Łapiński (perkusja) i Konrad Żołnierek (gitara basowa). Rezygnacja z obecnego w pierwotnym składzie saksofonu zaowocowała zmianą podejściado kreowania brzmienia, które koncentruje się teraz bardziej na sile kolektywu niż pojedynczych instrumentów. Każdy członek ma określoną rolę i znakomicie się z niej wywiązuje, zapewniając spójną i wyważoną grę. Nie oznacza to bynajmniej porzucenia atrakcyjnych solówek czy energicznych dialogów, identyczne są bowiem stylistyczne zainteresowania zespołu, bazujące na potencjale jazz-rockowej różnorodności.
Mam jednak wrażenie, że muzycy dojrzalej podeszli do rozwijania indywidualnych pomysłów, odchodząc od prostego eksponowania możliwości własnego warsztatu. Dzięki temu ich gra świetnie wypada zarówno wefragmentach mocniejszych, wiedzionych gitarą (odważne riffy w Runczy Eliyahu), jak i subtelniejszych balladach opartych na brzmieniu instrumentów klawiszowych (fortepianu jak w Improvisation czy syntezatorów jak w Cloudlet). Wszystko to doskonale spięte jest przez sekcję rytmiczną, w której funkcjonowaniu słychać zrozumienie zbudowane latami współpracy.
Nastrojowe kompozycje sprawiają wrażenie, jakby zespół miał na celu przekazanie pewnej opowieści. Kluczem do jej odkrycia są tytuły albumu oraz poszczególnych kompozycji. Eliyahu odwołuje się do postaci biblijnego proroka Eliasza, a tytuły utworów – do etapów jego życia. To ciekawy kontekst, nieczęsto pojawiający się w albumach zrealizowanych w zbliżonej estetyce. Przeglądając media społecznościowe, natknąłem się jednak na ciekawą wypowiedź Pawłockiego, który przyznał, że kiedy pisał te utwory, nie miał sprecyzowanego motywu łączącego je ze sobą. Dopiero na etapie miksu pojawiła się w nim myśl o nawiązaniu do życiorysu Eliasza, co w zaskakujący dla niego sposób nadało nowy sens tej muzyce.
Tak się składa, że wydanie opisywanego albumu poprzedziła premiera duetowej produkcji Pawłockiego i Kisiela – Late Summer, będącej zbiorem kameralnych improwizacji. Zestawienie obu produkcji wypada niezwykle intrygująco. Odmienny charakter nagrań zapewnia zupełnie inną energię, a jednak w podobny sposób zdają się one opowiadać swoje historie, niejako dialogując ze sobą. O ile więc w deklaracjach muzyków duet miał być odskocznią od działalności zespołowej, to w efekcie trudno nie dostrzec łączących obie produkcje tożsamych emocji.
Jakub Krukowski