High Note, 2020
Jeremy Pelt, 43-letni trębacz uchodzący dotąd za „młodego wilka” amerykańskiej i nowojorskiej sceny muzycznej, jest nieźle znany w Polsce. Występował tu zarówno ze swoimi autorskimi zespołami, jak i jako współzałożyciel kolektywu Black Art Jazz Collective. Dał się poznać jako energetyczny muzyk o jasnym i zdecydowanym tonie trąbki, chętnie sięgający do różnych stylów – od bopu (a w zasadzie postbopu) poprzez różne jazzowe gatunki aż do funku. Członek bardzo wielu znanych i cenionych orkiestr jazzowych, grający z różnymi muzykami, ma w swoim dorobku 10 płyt jako lider.
Jedenasta płyta Jeremy’ego Pelta, zaskakująca poprzez swój klimat i skład The Art Of Intimacy, Vol. 1, może być wyrazem jego dojrzałości i pewności siebie. Jednak to już nie jest „młody wilk”. Bez konieczności ścigania się z innymi muzykami i bez konieczności udowadniania komukolwiek swojej pozycji zdecydował, że prostu zagra ballady. Zrobił to dodatkowo w minimalistycznym triu – z pianistą George’em Cablesem i basistą Peterem Washingtonem. Jeremy Pelt jest najmłodszym muzykiem tego składu i niewątpliwie jego gwiazdą. Spokojne, długie, często przytłumione dźwięki jego trąbki pozwalają na refleksję, zadumę, wprowadzają spokój.
Jest to nie tylko spokój słuchacza, płyta wydaje się być manifestem muzyka, który osiągnął wystarczająco dużo, by grać to, co w duszy mu gra. Nawet jeżeli nie jest to najbardziej modne, efektowne, przebojowe. To jest niewątpliwie wyraz dojrzałości i wolności artystycznej. Płyta jest znakomitym towarzystwem na wieczór, można nawet powiedzieć, że na romantyczny wieczór. Trochę jednak brakuje mi w niej pewnego zróżnicowania nastroju i brzmienia, wszystkie utwory są podobne do siebie, nic nie zostawia głębszego śladu, a szkoda, bo inne produkcje Jeremy’ego Pelta taki ślad zostawiają.
Autor Yatzek Piotrowski