Płyty Recenzja

Kontrabasista za fortepianem

Obrazek tytułowy

MyFaithMyLife.jpg

David Friesen – My Faith, My Life

Origin Records, 2018

Dwupłytowy album Davida Friesena My Life, My Faith, którego jeden krążek nagrany jest solo na kontrabasie, drugi zaś na fortepianie, to konkretny przekaz. Mamy do czynienia z autorską, a także – wnosząc po tytule – osobistą wypowiedzią. Pewne podobieństwa do niej można usłyszeć w następnym dziele artysty – Interaction, które jest już wypowiedzią zespołową i które również składa się z dwóch krążków. Przygodę z My Life, My Faith rozpoczynam, zgodnie z sugestią wydawcy, od dysku basowego. Ten zaskakuje mnie od pierwszego utworu – przede wszystkim tym, że paleta dźwięków wykracza poza kontrabas. Zapętlona kalimba – niemal jak z The Cinematic Orchestra – tworzy interesującą liryczną przestrzeń do melodyjnego tematu. W innych utworach pobrzmiewa bambusowy flet, a same możliwości dźwiękotwórcze kontrabasu są przez artystę skwapliwie wykorzystywane, podobnie jak wspominany sampling. To powoduje, że album, mimo pozornej oszczędności środków wyrazu, staje się ciekawym i przystępnym połączeniem jazzu z muzyką świata. Od dawna nie jest dla mnie zaskoczeniem, że bas potrafi być instrumentem wiodącym i bardzo melodyjnym. Ta płyta dołącza do lubianego przeze mnie zbioru arcydzieł, które wyszły spod palców chociażby Jaco Pastoriusa, Stanleya Clarke’a, Eberharda Webera czy Krzysztofa Ścierańskiego.

Drugi krążek, nagrany przez Friesena na fortepianie, to pozycja znacznie bardziej wymagająca. Więcej tu skupienia i medytacji. Forma jest oszczędna, choć niepozbawiona harmonicznych komplikacji. Przyznam, że jest to typ pianistycznej płyty, którego akurat nie lubię. Materiał dłuży się, ciężko podążać mi za narracją artysty, a w porównaniu z dyskiem nr 1 – propozycja ta wypada blado, monotonnie. Czasem „mniej znaczy więcej” i w tej myśli utwierdzam się, słuchając nowszej dwupłytowej propozycji Friesena zatytułowanej Interaction.

Interaction.jpg

David Friesen Circle 3 Trio – Interaction

Origin Records, 2019

Tym razem nagrana została w formule tria (kontrabas zamiennie z fortepianem, saksofon tenorowy lub sopranowy, perkusja). I znów przyswojenie tego materiału nie należy do najłatwiejszych. Dźwięków jest dużo i brak w nich lekkości. Zamiast niej dużo jest wydumania i dłużyzn. Do najciekawszych fragmentów tego wydawnictwa zaliczam utwory, w których Friesen „przesiada” się z kontrabasu do fortepianu i wraz z saksofonem i perkusją tworzy takie nieoczywiste trio. Oczywiście dryg lidera do zgrabnych tematów jest wciąż słyszalny, ale zatraca się w lawinie improwizowanych saksofonowych dźwięków (szczególnie na koncertowym dysku nr 2). Szkoda, bo sekcja rytmiczna daje czadu. Ja do tej płyty pewnie wracać nie będę, ale perkusiści i kontrabasiści niech się inspirują, bo warto.

Autor - Wojciech Sobczak Wojeński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO