Płyty Recenzja

Mary Halvorson’s Code Girl – Artlessly Falling

Obrazek tytułowy

Firehouse 12 Records, 2020

30 października, dwa tygodnie po swoich czterdziestych urodzinach, gitarzystka Mary Halvorson wydała najnowszą płytę. Zespół, z którym ją nagrała, nosi nazwę Mary Halvorson’s Code Girl i jak sama nazwa wskazuje, stanowi stylistyczną kontynuację albumu wydanego w 2018 roku, od którego wzięła się ta nazwa (recenzja – JazzPRESS 12/2018). Podobnie jak poprzednia, tegoroczna płyta ukazała się nakładem Firehouse 12 Records.

Album stanowi ilustrację muzyczną skomponowaną do ośmiu wcześniej napisanych przez Halvorson wierszy. Jak przyznaje autorka, napisanie ich zajęło kilka miesięcy i kosztowało wiele trudu. Utwory literackie zostały stworzone według precyzyjnych reguł i mają różnorodne formy – od japońskich tanki i haibun przez arabski ghazal po europejskie villanellę, pantoum, wiersz biały czy sestynę. Część wierszy ma klarowne odniesienia: otwierający płytę The Lemon Trees jest hołdem dla twórczości brytyjskiego pisarza Lawrence’a Osborne’a (ciekawostka: przez większą część swojego życia Osborne przemieszcza się i mieszka po kilka lat w różnych krajach, m.in. we Francji, Włoszech, Maroku, Meksyku, Tajlandii i Turcji, ale swoją wędrówkę rozpoczął od kilkuletniego pobytu w Polsce; a jednak pozostaje u nas praktycznie nieznany). Last-Minute Smears zostały przez Halvorson napisane bezpośrednio po obejrzeniu przez nią transmisji przesłuchania przed senatem Bretta Kavanaugha w toku kontrowersyjnego, dzielącego amerykańskie społeczeństwo procesu nominacji do Sądu Najwyższego. Z kolei Mexican War Streets (Pittsburgh) odnosi się do artystycznej dzielnicy Pittsburgha, w której przebywała Halvorson z zespołem Thumbscrew. Odkrycie znaczeń innych wierszy, niekiedy bardzo osobistych, artystka pozostawia słuchaczom, świadomie operując niedopowiedzeniami, aluzjami, skojarzeniami.

Od ostatniej płyty w zespole nastąpiło kilka zmian. Główny trzon, funkcjonujący też samodzielnie jako Thumbscrew, czyli Halvorson, Michael Formanek na basie i Tomas Fujiwara na bębnach, pozostał ten sam. Również w większości utworów śpiewa klasycznie wykształcona Amirtha Kidambi. Do składu dołączyły dwie nowe osoby, które wniosły znaczący wkład w nagranie: Adam O’Farrill na trąbce oraz María Grand na saksofonie tenorowym, będąca tu także drugą wokalistką. No i jest jeszcze gość specjalny, śpiewający w trzech utworach – The Lemon Trees, Walls and Roses i Bigger Flames – legendarny brytyjski muzyk Robert Wyatt. Wywodzi się on z psychodelicznej jazz-rockowej sceny, z tego samego kręgu co Pink Floyd. Na początku swojej kariery był perkusistą i wokalistą na pierwszych płytach Soft Machine. Wkrótce po odejściu od zespołu i rozpoczęciu kariery solowej uległ wypadkowi, w wyniku którego został sparaliżowany. Z konieczności skoncentrował się przede wszystkim na karierze wokalnej. Bogactwo jego biografii i kariery muzycznej warte są osobnego artykułu, tym bardziej, że w Polsce jest daleko mniej popularny niż w krajach anglosaskich. Być może dlatego, że jego późniejsza twórczość stała się politycznie zaangażowana, a jej przesłanie i kontekst w naturalny sposób już nie musiał być dla nas zrozumiały. Niemniej Mary Halvorson przyznaje, że właśnie Robert Wyatt należy do największych inspiracji dla jej twórczości, a jego udział w nagraniu to dla niej prawdziwy zaszczyt.

Za różnorodnością tematyki i form poetyckich podąża znaczna różnorodność kompozycji. Znakomita, jak zawsze, jest gra sekcji rytmicznej. Tomas Fujiwara zdążył już sobie wyrobić znaczącą pozycję, a jego grę na Artlessly Falling cechują wszystkie jego najlepsze cechy – żywiołowość i prowadzona pewną ręką polirytmia i polifonia. Głębia i soczystość basu Formanka stanowi cenne oparcie dla zespołu i nadaję głębię całemu nagraniu. Lata wspólnej gry Halvorson z tymi muzykami przynoszą swoje owoce. Bardzo cennym atutem nagrania jest trąbka O’Farrilla. Znakomite są jego rozbudowane sola w The Lemon Trees, Muzzling Unwashed i A Nearing. María Grand okazuje się cennym nabytkiem z dwóch powodów. Po pierwsze, jest bardzo dobrą saksofonistką, o czym można się przekonać, słuchając jej gry w Last-Minute Smears czy A Nearing. Dodatkowo jej głos został przez kompozytorkę pomysłowo wykorzystany.

Pomimo że teksty zajmują w kompozycjach sporo miejsca, pozostaje jeszcze przestrzeń na improwizacje instrumentalistów. Także Kidambi w swoich partiach wokalnych kunsztownie ornamentuje słowa i buduje rozbudowane frazy, wykazując dużo własnej inwencji. Cała trójka wokalistów jest bardzo udanym i unikalnym pomysłem, także przez kontrastowe zestawienie stylów: surowy, wręcz szorstki, przy czym zgaszony i liryczny Roberta Wyatta, eteryczny Maríi Grand oraz perfekcyjny, pewny siebie, operowy bądź orientalny Amirthy Kidambi. Gra Mary Halvorson prezentuje cały wachlarz techniki i stylów, od wyszukanej ballady poprzez skomplikowane pasaże do hendriksowskiej furii.

Być może wielomiesięczny trud włożony w pisanie poezji sprawił, że w części utworów tekst wydaje się niekiedy przytłumiać inwencję kompozytorską i zbyt dominować, jednak muzyka na tej płycie jest tak bogata w pomysły, brzmienia, partie improwizowane, że nawet dla osób, które uznają warstwę poetycką za niezrozumiałą, może to być, z powodów muzycznych, bardzo ciekawa płyta.

Cezary Ścibiorski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO