Płyty Recenzja

Michał Tomaszczyk / Petter Olofsson – Sketches From The North

Obrazek tytułowy

Michał Tomaszczyk, 2020

W świecie jazzu ze słowem „sketches” zupełnie naturalnie kojarzy się płyta Milesa Davisa Sketches of Spain – choć, jak nie bez krzty racji twierdzą niektórzy puryści, samo to nagranie z jazzem aż tak bardzo wiele wspólnego nie ma. Puzonista Michał Tomaszczyk i kontrabasista Petter Olofsson proponują nam za to szkice z zupełnie innej części świata – Sketches from the North.

No właśnie, choć sam tytuł i ascetyczne wydanie płyty sugerują, że do czynienia będziemy mieć z klimatami jazzu skandynawskiego, to otwierający płytę utwór Home przynosi nam trochę odmiennych muzycznych impresji. Partia puzonu w tym utworze przypomina mi brzmienie flugelhornu Chucka Mangione z jego legendarnego utworu Children of Sanchez. I choć zarówno w tym utworze Tomaszczyka, jak i w następnych wyraźnie słyszalny jest pewien elegancki chłód kompozycji, to wyróżnikiem Sketches from the North jest właśnie ta miękka, nieraz kojąca, a na pewno często melodyjna fraza puzonu. T omaszczyk gra natchniony melancholią, czemu najpiękniejszy wyraz daje w utworze Red House in the Middle of the Forest. Olofsson w słowie zamieszczonym wewnątrz okładki płyty podkreśla, jak ważna jest dla niego zaimprowizowana w duecie miniaturka Fria Fåglar (co oznacza mniej więcej „wolne ptaki”). Muzycy w tym niespełna minutowym utworze wykazują niezwykłe artystyczne zrozumienie. To chyba jednak nie sprawka magii (a jeżeli w jakiejś części, to na pewno nie stuprocentowej), lecz raczej wielu lat, które Tomaszczyk i Olofsson spędzili wspólnie w Norrbotten Big Band.

Moim prywatnym faworytem pozostaje jednak utwór Mountain Voices (czemu, ja głupi, nigdy się wcześniej w głosy gór nie wsłuchiwałem?!). Rozpoczyna go potężnie brzmiący „riff” grany na puzonie, jednocześnie przejmujący i intrygujący. W jego pierwotnie prostym groovie pląsać zaczyna bas Olofssona, a cała kompozycja nabiera jakże chwytliwego uroku. W drugiej części za puzonowe stery znów chwyta jednak Tomaszczyk, w swoim stylu, wzbogacając całą strukturę niezwykłą uważnością w doborze dźwięków. Dla mnie to właśnie dzięki tej kompozycji Sketches from the North z płyty bardzo dobrej przemienia się w taką z gatunku nie do zapomnienia.

I jak tu podsumować tak intrygującą płytę? Tylko kontrabas i puzon, dwa być może najbardziej niedoceniane jazzowe instrumenty, a ileż odnaleźć w ich dźwiękach można jednak pasji i elegancji. Sketches from the North bardzo daleko wykracza poza kolejne smętne naśladownictwo estetyki jazzu skandynawskiego i tworzy swój własny oryginalny świat. A nam wypada tylko mieć nadzieję, że panowie jeszcze niejednokrotnie znajdą czas, by niezależnie od bigbandowych obowiązków uraczyć nas efektami swojej duetowej współpracy.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO