Outside Music, 2021
Leszek Możdżer to dziś jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci polskiego jazzu w Europie. Jego charakterystyczny styl gry, pełen wszechobecnej improwizacji, melodyjności, liryzmu i wirtuozostwa, nie raz był przyczynkiem do dyskusji o istocie jego muzyki, która wykracza przecież dalece poza tradycyjne pojmowanie jazzu. Ta wielość inspiracji, wpływów stylistycznych, mieszanie ze sobą różnych tradycji muzycznych jasno sugerują ponadgatunkowy format jego muzyki. I zdaje się, że to właśnie ów szeroki format najlepiej eksponowany jest w produkcjach super tria Możdżer Danielsson Fresco. Owszem, ich płyty pojawiają się w czołówkach europejskich zestawień najlepszych płyt z muzyką jazzową, zapraszani są na licznie jazzowe festiwale i koncerty, ale trudno nie zgodzić się z twierdzeniem, że jazzu to tu niewiele lub może formułując to trafniej: mówiąc tu tylko o jazzie, mówimy bardzo niewiele.
Dochodzimy do sedna tego, o czym piszę w tych kilku zdaniach wstępu. Najnowsza płyta tria, jak żadna wcześniejsza produkcja tego międzynarodowego składu, chyba najlepiej potwierdza ponadgatunkową moc tej muzyki. Jednocześnie chciałbym jasno podkreślić, że moim zdaniem kluczem do tej muzyki nie jest ani Możdżer, ani trio, ani nawet ich otwarcie na wielogatunkowe wpływy. Kluczem jest wyjątkowy zespół uczestniczący w tym projekcie – Holland Baroque. Wybór tego zespołu nadał zupełnie inną jakość tej muzyce, odkrył nowe, nie do końca zbadane muzyczne obszary.
Bo to nie jest kolejny projekt jazzmanów (improwizatorów?) z kameralistami, to nie jest zwyczajowe, znane i stosowane powszechnie przecież od dekad, techniczne dodanie smyczków dla osiągnięcia określonego brzmieniowego efektu. To świadomy lub, jak twierdzi sam Leszek Możdżer, intuicyjny wybór konwencji stylistyczno-wykonawczej Holland Baroque. Słychać to wyraźnie w sposobie frazowania solistów, artykulacyjnych niuansach, wykorzystanym instrumentarium (organy). Holland Baroque, specjalizujący się w szeroko rozumianej muzyce klasycznej (m.in. Vivaldi, Telemann, Purcell), dodał do brzmieniowego standardu barokową zwiewność i koloryt, może czasami lekką szorstkość, przy ewidentnej lekkości wykonawczej tria, ale to elementy, które właśnie tu doskonale się uzupełniają.
Kiedy słuchałem najnowszej płyty Leszka Możdżera i jego przyjaciół, niemal natychmiast skojarzyła mi się ona z innym projektem, który w równie mistrzowski sposób balansuje na granicy gatunków i stylistycznych konwencji. Chodzi o słynny projekt grupy Oregon (Oregon in Moscow, 2000) z moskiewskimi filharmonikami. Od lat uważałem, że powtórzenie tego projektu, przy tak wysokim poziomie wykonawczym, nakładzie pracy i środków oraz wysublimowanej koncepcji artystycznej, nie jest możliwe. A jednak… Nie sądziłem tylko, że stanie się to z udziałem Leszka Możdżera. Zatem tylko pogratulować Leszkowi, a Państwu polecić do obowiązkowego przesłuchania.
Andrzej Winiszewski