Płyty Recenzja

Pat Metheny – Side-Eye NYC (V1.IV)

Obrazek tytułowy

Modern Recordings, 2021

Moje drogi z Patem Methenym zaczęły się rozchodzić nieco ponad 10 lat temu. Mniej więcej w okolicach słynnego projektu Orchestrion. Zdarzały się, owszem, porywające powroty, jak genialny Tap, ale dla większości kolejnych nagrań Metheny’ego nie udawało mi się już wykrzesać nawet minimum entuzjazmu.

Najnowsze wydawnictwo wzbudziło nadzieję na ocieplenie naszej relacji. Na albumie znalazł się zapis fragmentów koncertów tria z udziałem klawiszowca Jamesa Franciesa i perkusisty Marcusa Gilmore’a. Cały cykl Side-Eye obejmował pięć takich występów, każdy z innym perkusistą. Natomiast James Francies towarzyszył Metheny’emu niezmiennie w każdym z nich. Wyjaśnia to nieco zawiłości tajemniczego tytułu. NYC – to w tym wypadku Sony Hall, w którym przez dwa wrześniowe wieczory 2019 roku zagrało trio. V1 sugeruje pierwszą odsłonę projektu, acz owiane jest nieco mrokiem niepewności. IV – to czwarty w kolejności skład, jaki zagrał podczas nowojorskich koncertów.

Na godzinnym albumie znalazło się osiem utworów, w tym trzy premierowe. Całość – poza Turnaround Ornette’a Colemana – autorstwa gitarzysty. Muzycznie rzeczywiście słucha się płyty z zadowoleniem, a zagorzali fani Metheny’ego będą bez wątpienia nawet zachwyceni. Ja sam z przyjemnością powracałem do znanych już kompozycji w rodzaju Bright Size Life. Gęsta gra Jamesa Franciesa powodowała, że miałem wrażenie słuchania Pat Metheny Group, a nie tria. Chociaż akurat fakt ten był dla mnie raczej lekkim rozczarowaniem. Nastawiałem się na krwisty jazzowy stek bez dodatków, a na talerzu znalazło się także bogate garni. Ostatecznie było jednak smacznie i „metheniasto”, w dobrym tego słowa znaczeniu. Jednakże…

Po tym słodzeniu pora na porcję dziegciu: nie bardzo rozumiem decyzję o wydaniu tylko jednej płyty i to akurat czwartej w chronologicznej kolejności. Czyżby wydawca uznał, że nabywcy nie przełkną pełnego zbioru nagrań? Że cena takiego wydawnictwa będzie odstraszająca? Ja najchętniej przytuliłbym pięciopłytowy zestaw z zapisem całości nowojorskiej odsłony Side-Eye i sądzę, że wyjątkiem tu nie jestem. Nie pojmuję również, dlaczego na pierwszy ogień poszła czwarta w kolejności sesja. Zrozumiałe byłoby wydanie na początek nagrań z Joe Dysonem, który ma wziąć udział w trasie koncertowej. Inne odstępstwo od chronologii wydaje się nieuzasadnione.

Krzysztof Komorek

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO