Płyty Recenzja

Podróże ku medytacji

Obrazek tytułowy

Grupa w składzie: to pierwszy zespół Milo Kurtisa, Milo Ensemble – najnowszy. W minionym roku ukazały się nowe koncertowe albumy obu grup. Zupełnie inne, a przy tym mające bardzo wiele wspólnego.Grupa w składzie: to legenda muzyki improwizowanej, awangardowej, intuicyjnej, czy też po prostu dowodzącej, że wszystkie te nazwy są zupełnie nieistotne. Powstała w pierwszej w Polsce komunie hipisowskiej w Ożarowie Mazowieckim (więcej – JazzPRESS 12/2018, rubryka My Favorite Things (or quite the opposite…)).

Zespół reaktywowany w 2008 roku pojawia się efemerycznie w różnych składach, w różnych, czasem nieoczekiwanych, miejscach, ale zawsze przynosząc słuchaczom dawkę ciekawych, oryginalnych doświadczeń muzycznych. Koncert zarejestrowany na płycie odbył się w warszawskim Centrum Nauki Kopernik w listopadzie 2018 roku. Grupa wystąpiła w składzie: Jerzy Mazzoll na klarnetach, kalimbie i instrumentach perkusyjnych, Miłosz Oleniecki na syntezatorach Mooga i Korga, kalimbie i instrumentach perkusyjnych oraz lider Milo Kurtis – między innymi na klarnecie, djembe, okarynie, instrumentach klawiszowych i perkusyjnych.

Drugi koncert odbył się nieopodal. W radiowym studiu koncertowym im. Agnieszki Osieckiej, również na warszawskim Powiślu, w sierpniu 2019 roku wystąpiła formacja Milo Ensemble. Niemal rok temu pisałem w tym miejscu na temat poprzedniego albumu zespołu – także koncertowego Live at Prom Kultury – oraz relacjonowałem jego występ w Bemowskim Centrum Kultury (oba teksty – JazzPRESS 3/2019). Co zmieniło się w ciągu roku w muzyce Milo Ensemble?

livr.jpg

Milo Ensemble – Live

Milo Records, 2019

Skład zespołu różni się, jeśli porównać go do poprzedniej płyty, ale jest niemal taki sam, jak podczas koncertu w BCK. Poza liderem na płycie możemy usłyszeć Miszę Kinsner na saksofonie barytonowym i sagatach, Barta Smorągiewicza na saksofonach i fletach, Adeba Chamouna na instrumentach perkusyjnych oraz w wokalu, Barta Pałygę na wielu instrumentach etnicznych oraz w śpiewie gardłowym i alikwotowym, a także Mateusza Szemraja na oudzie, rubabie i cymbałach.

Choć stylistyka pozostała taka sama (nawet kilka utworów z poprzedniego albumu pojawiło się ponownie), to słychać, jaką drogę muzycy pokonali przez ostatni rok. Nie szczędziłem komplementów, pisząc o albumie sprzed roku i promującym go koncercie, ale teraz zgranie zespołu, wzajemne zrozumienie podczas kolektywnej improwizacji jest z pewnością jeszcze o poziom wyższe. Myślę, że wszystkich, którzy mieli kontakt z pierwszą płytą, nie trzeba będzie zachęcać do sięgnięcia po kolejną. Dla tych, którzy jeszcze nie znają Milo Ensemble, kilka słów wprowadzenia.

Milo Kurtis z zespołem fantastycznych instrumentalistów zabiera słuchaczy w podróż, która wiedzie przez Bliski Wschód, Afrykę, kraje śródziemnomorskie po słowiańszczyznę. Ale oprócz szeroko rozumianej world music znajdziemy tu elementy rasowego jazzu i współczesnej muzyki improwizowanej. Ponieważ każdy z muzyków gra na wielu instrumentach, bogactwo brzmień, z jakimi spotkamy się na płycie, może naprawdę zaskoczyć! Znajdziemy tu fragmenty transowe, „szamańskie”, medytacyjne, ale również freejazzowe.

Grupa.png

Grupa w składzie: – Planetarium

Milo Records, 2019

A jak do tego materiału ma się płyta Grupy w składzie:? Milo Ensemble to podróż dookoła świata, a Grupa w składzie: to podróż dookoła mózgu (nazwa zaczerpnięta również z jednej z formacji Milo Kurtisa – Orkiestry Naxos). Nie wchodzimy tu już tak bezpośrednio na teren muzyki etnicznej, ale jeśli weźmiemy pod uwagę emocje, podejście muzyków do wspólnej improwizacji, to możemy uznać, że poruszamy się w podobnych rejestrach.

Na płycie Planetarium pojawia się elektronika, której nie ma w Milo Ensemble. Swój charakterystyczny ślad zostawia w niej Mazzoll. Zdecydowanie bardziej możemy tu mówić o muzyce eksperymentalnej niż o world music. Ale niezależnie od tego, czy warstwa rytmiczna pochodzi z darbuki, czy syntezatora, odnoszę wrażenie, że równie silnie działa na moje emocje. Zarówno jedna, jak i druga płyta potrafi wprowadzić w stan medytacyjnej zadumy i transu, jedna i druga w improwizacjach zbliża się do free jazu. Jedna i druga to Milo Kurtis – artysta, który od kilkudziesięciu lat udowadnia… – nie, tu nic nie trzeba udowadniać, wystarczy posłuchać. Koniecznie obu płyt!

autor: Piotr Rytowski

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO