Płyty Recenzja

Robert Świstelnicki – Piosenki

Obrazek tytułowy

(Multikulti Project, 2022)

Piosenki to debiutancki album Roberta Świstelnickiego. Mamy tu do czynienia z poetą i gitarzystą, który postanowił połączyć własną twórczość literacką z muzyką. Jak wiadomo, przed nim w Polsce było już takich wielu. Zaczynając od Stanisława Staszewskiego i Jacka Kaczmarskiego przez Grzegorza Kaźmierczaka i Marcina Świetlickiego aż po młodsze pokolenie, które z pewnymi nawet sukcesami reprezentował Szymon Szwarc, obecnie zajmujący się raczej muzyką instrumentalną i produkcją. Ale wróćmy do Świstelnickiego. Potrzeba połączenia wierszy z jazzem sprowokowała go do napisania muzyki i skomponowania sobie całkiem imponującego składu. Grają z nim bowiem Piotr Budniak (perkusja), Adam Bławicki (saksofon tenorowy i barytonowy, flet), Maciej Kitajewski (kontrabas, gitara basowa), Paweł Palcowski (trąbka, flugelhorn) i Kajetan Borowski (rhodes, hammond, fortepian). Słowem – nazwiska znane i cenione spośród młodszych reprezentantów polskiej sceny. Przyjrzyjmy się więc Piosenkom.

Tytuł myli, bowiem na ten materiał składają się utwory pozbawione jakichkolwiek form piosenkowych. Są to głównie długie, snujące się kompozycje, w których wybrzmiewa powściągliwy głos poety. Śpiewu nie doświadczamy, to w zasadzie stała melorecytacja, w której czasami pobrzmiewa dramatyczna nuta. Można rzec, że słusznie, ponieważ Świstelnicki daje sobie tu prawo do wylewania frustracji dotyczących, krótko mówiąc, rzeczywistości. Kąsa ją, ironizuje, zadając sobie stale trud, by dochodzić jakoś do istoty człowieczeństwa. Teksty te mają, jak mi się wydaje, pewien wspólny mianownik ze strumieniami świadomości Kazika z jego okresu rapowego. Z tym że wokal Świstelnickiego nie wyraża tyle ironii, zresztą w ogóle nie jest bardzo plastyczny. To wada tej płyty, bo jednostajność głosu artysty może w pewnym momencie znudzić.

Poeta wpada czasem w romantyczne natchnienie, jak w końcówceSentymentalnego ośmiozgłoskowca, ale teksty i nagromadzone w nich agresywne sformułowania czy wulgaryzmy aż się proszą o trochę więcej emocji. Mam też problem z zaangażowaniem Klary Cloud i Łukasza Lipskiego w utwór Demokracja. Ich partie wokalne brzmią zbyt sterylnie i gładko w stosunku do całego materiału. Wielumogłoby uznać to za zaletę, bo to są ładne wokale, tylko nie pasują mi kontekstualnie do całości. Zwłaszcza że głosowi poety brakuje wiele do takiej sterylności. Jasne, kontrast, tylko że w tym wypadku to naprawdę nie gra. Brzmi wręcz nienaturalnie plastikowo.

Ciekawym z kolei zabiegiem tekstowym jest swego rodzaju instruowanie muzyków i ich słyszalna reakcja na te instrukcje. Tak się dzieje w sztandarowej dla płyty Demokracji, w którym „nienawidzący jazzu” Świstelnicki woła do Adama Bławickiego: „ale dobra, dajesz swoje solo, Adam!”, po czym otrzymujemy rzeczone solo. Albo w utworze Groove odnowy poeta prowadzi perkusistę, mówiąc: „stukaj lekko o kant werbla / pałki miękko w tomy wgłębiaj / stopą osadź fundamenty”. I na to wszystko Piotr Budniak reaguje subtelnie, acz zauważalnie. Przyjemnie się tego słucha, można podążać za tymi instrukcjami i weryfikować je w warstwie instrumentalnej. To angażuje słuchacza.

Jeśli chodzi o instrumentarium, to pewien rodzaj melancholii miesza się z nerwowym patosem. To drugie oblicze Piosenek słychać we wspomnianym Groovie odnowy, prowadzonym przez delikatnie podrygujący bas, wokół którego buduje się ofensywna partia saksofonu i podniosły motyw hammonda, który około szóstej minuty przechodzi w klimatyczne solo. Najbardziej pogrzebowo jest w Pladze i Sentymentalnym ośmiozgłoskowcu, w których sekcja dęta szlocha przez całą rozciągłość utworów. Walczyk o Wiesławie ma z kolei klimat kawiarnianej melancholii, głównie za sprawą szorujących sypko miotełek perkusyjnych i subtelnego rhodesa. I mimo tego że to wszystko brzmi dobrze, to popada czasem w zbyt oczywistą obrazowość.

Kompozycje rozciągają się w długie utwory (poza Plagą i Pedagogiem imprezy), które mogą trochę przytłaczać. Bardzo sobie cenię umiejętność poprowadzenia słuchacza od początku do końca przez długą kompozycję, ale na płycie Roberta Świstelnickiego trochę tego zabrakło, pomimo że zamysł jest nierzadko naprawdę dobry. Chociaż są utwory, które można wyróżnić na tle pozostałych. Przykładem niech będzie Król flamenco ze świetnymi klawiszami, które brzmią tak, jakby miały w sobie coś nocnego, tęsknego. W tle niespiesznie buduje się perkusja, bas smutno brzęczy, a gitara nieśmiało zawodzi. Do tego świetny dialog fletu i trąbki – brawa dla Pawła Palcowskiego i wspomnianego Bławickiego.

Poezji na tej płycie nie chcę oceniać jednoznacznie. Ja wolę formułę bardziej zwartą, pozostawiającą trochę więcej tajemnicy. Tutaj doświadczamy raz po raz rozedrganego dramatyzmu, patosu romantycznego natchnienia (bardzo wyraźnie np. w Zaprzeczam sobie z mocnym solem saksofonu barytonowego). Są te wiersze, w moim odczuciu, przegadane. Bliżej im do zrytmizowanych i zrymowanych strumieni świadomości.

Jest tu sporo rzeczy ciekawych. Sprawność improwizatorska tych wysokiej klasy instrumentalistów jest zdecydowanie największym atutem. Do tego wytwarzanie nastroju melancholii –dużo bardziej udane niż kawałki patetyczne. Wyjątkiem jest tu oparty na solidnym groovie Pedagog imprezy. Ani jednoznacznie melancholijny, ani patetyczny. Muzycznie świetny. Ponadto werbalizowanie tego, co dzieje się tu muzycznie, jest w ogóle rzeczą znakomitą i uważam, że w ogóle jako humorystyczny zabieg literacki w formułach wokalno-instrumentalnych mógłby być obecny częściej. Ale największym problemem tutaj jest pewna powtarzalność i monotonia. Oba zarzuty dotyczą głównie wokalu, ale nie tylko. Chociaż zmieniają się nastroje, formuła utworów zdaje się bardzo podobna. To nie jest płyta zła, ale nie jest też dobra. Poczekajmy, co przyniesie przyszłość. Z takim składem możliwości są duże.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO