(Blue Note Records, 2024)
Wydany nakładem Blue Note pierwszy pośmiertny album amerykańskiego trębacza Rona Milesa to zapis zarejestrowanego w roku 2011 w tytułowym budynku należącym do Uniwersytetu w Boulder w stanie Kolorado występu jego tria, w którego skład wchodzą gitarzysta Bill Frisell i perkusista Brian Blade. Materiał liczy sobie zatem już przeszło dekadę i dokumentuje okres owocnej współpracy muzyków — studyjny Quiver nagrany został w tym samym składzie dzień po tymże koncercie. Old Main Chapel to drugi album przedwcześnie zmarłego trębacza nagrany dla Blue Note; na poprzednim Rainbow Sign mieliśmy do czynienia z kwintetem, trio Milesa uzupełniali pianista Jason Moran i basista Thomas Morgan. Muzyka tam zawarta była raczejdynamiczna, tutaj z kolei materiał jest wykonany w sposób stonowany, w pewnym sensie brzmi troszkę jak muzyka tła, choć nieustająco wciąga telepatycznym niemal dialogiem pomiędzy artystami.
Na płytę składa sięsześć kompozycji lidera, bez wyjątku właściwie opartych na niewinnych, lekkich melodiach, inaugurowanych często przez charakterystyczny ambientowy ton gitary Frisella. Listę utworów uzupełnia jeden standard — hołd dla amerykańskiej muzyki lat 20. Wyczuwalny jest w tym graniuwpływ wrażliwości popowej, choć w formie muzyka stroni od przebojowości, nigdzie się nie śpieszy. Bardzo ciekawie przeplatają się gitarowe arpeggia i triumfalne fanfary trąbki w otwierającymwystęp Mr. Kevin. Konwencja ustalona przez ten numer stanowi w zasadzie formułę całego albumu; nie jest to koncept z jasnym podziałem na partie solowe, zamiast tego zaznaczony temat otwiera raczej drzwi kolektywnej improwizacji na równych prawach.
Mimo wszystko There Ain't No Sweet Man That's Worth the Salt of My Tears otwiera solo Briana Blade’a. Perkusja nie służy tutaj jednak ani jako sekcja czysto rytmiczna, ani jako instrument w pełni solowy, dający popisy wirtuozerskie. Blade pełni rolę nastrojowego kolorysty: tworzy oparty na „dymiących” talerzach i przejściówkach bębnowych muzyczny soundscape przypominający techniki Paula Motiana z legendarnych nagrań Billa Evansa w Village Vanguard. Hipnotyczny riff gitary i bardzo delikatne solówki na trąbce wypełniają resztę tego standardu sennym bluesem. Skróciłbym może troszkę otwierające solo perkusyjne, ale to konwencja koncertowa, niewątpliwie oddaje atmosferę występu live. Guest of Honor to urocza kołysanka à la disneyowskie jam session. Zes nu wybudza natomiast zbudowany na Monkowym groovie Rudy-Go-Round. Fenomenalnie akompaniuje Frisell, który operuje pauzami w sposób mistrzowski, a ton Milesa jest tutaj tłustszy i bardziej drapieżny niż w reszcie utworów. Solo lidera przypomina klasycznego Milesa Davisa i jego drugi wielki kwintet. Za to kompozycyjnie do Davisa drugiej połowy lat 60. odnosi się zamykające płytę New Medium, w którym wznosząca się progresja akordów i wybuchająca w crescendo perkusja Blade’a oddaje atmosferę narodzin fusion.
Warto sięgnąć po to nagranie, by posłuchać oszczędnej, ale pełnej pasji gry Rona Milesa w komitywie z Bladem i Frisellem. Czuć w tym graniu ogromny szacunek dla amerykańskiej tradycji: gospel, West Coast jazzu, przedwojennej popularnej piosenki czy w końcu fusion. Wytrawny słuchacz znajdzie tutaj sporo smaczków do odkrycia, a w konsekwencji przeżyjemuzyczne epifanie podczas ponownych odsłuchów.
Piotr Zdunek