Płyty Recenzja

Szacunek do dźwięku

Obrazek tytułowy

Satoko Fujii & Natsuki Tamura – Pentas

Not Two Records, 2020

Satoko Fujii należy do tej generacji japońskich artystów jazzowych, którzy odebrawszy klasyczne wykształcenie muzyczne, ulegli pokusie improwizacji, poszukując dla siebie nowych form ekspresji. Obecna na amerykańskiej i europejskiej scenie od połowy lat dziewięćdziesiątych absolwentka Berklee College of Music odnotowała dotąd współpracę z ważnymi postaciami zachodniej muzyki improwizowanej (Larry Ochs, Misha Mengelberg, Myra Melford), ikonami japońskiego jazzu (Itaru Oki), a także prowadzenie niezliczonych formacji, obejmujących zarówno składy kameralne (Satoko Fujii Trio), jak i orkiestrowe (szereg lokalnych, „miejskich” zespołów pod wspólną nazwą Satoko Fujii Orchestra). W 2020 roku pianistka dała o sobie znać nowymi tytułami Mantle, Pentas oraz Prickly Pear Cactus dokumentującymi działania jej najbardziej minimalistycznych kooperacji: tria z Natsuki Tamurą (trąbka) i Ramonem Lópezem (perkusja), duetu z Tamurą oraz tria z Tamurą i Ikue Mori.

Pentas to kolejny album dwojga muzyków współpracujących ze sobą od lat (ich pierwsze wspólne nagrania pochodzą z 1997 roku). Nie jest to zatem z pewnością płyta, na której artyści zaskakują siebie nieoczekiwanymi zwrotami akcji, ani też taka, którą zaskoczą słuchaczy znających ich dokonania. Oto bowiem rozwija się przed nami osiem – przeważnie dość krótkich – utworów, zrodzonych z ducha swobodnej improwizacji, dalekich jednak od sonorystycznych ekstremizmów i nieskorych do eksplorowania estetyki hałasu. Jeśli bowiem coś w istocie zwraca szczególną uwagę w tej właśnie współpracy duetu Fujii/Tamura, to z pewnością trudny do przeoczenia liryczny potencjał kolejnych kompozycji. Mamy tu zarówno subtelne dialogi, jak i rozbudowane solilokwia, w których instrumentaliści mogą wypowiedzieć się z pełną swobodą i niewątpliwym szacunkiem do tematu (nawet wówczas, gdy linia melodyczna jest nader skromna i li tylko pretekstowa). Ten właśnie aspekt Pentas stanowi, jak sądzę, największy atut tego wydawnictwa.

Mantle.jpg

Satoko Fujii, Natsuki Tamura, Ramón LópezMantle

Not Two Records, 2020

Mantle to z kolei płytowy debiut tria, w którym do japońskich improwizatorów dołącza hiszpański perkusista Ramón López znany doskonale na europejskiej scenie jazzowej m.in. ze współpracy z Agustím Fernándezem i Barrym Guy’em, a także z Joachimem Kühnem. Zespół koncertował we wrześniu 2019 roku w Japonii z premierowym materiałem, w zgodzie z najlepszą jazzową tradycją ogrywania na żywo nowych kompozycji, po czym przystąpił do zarejestrowania wybranych utworów tuż po zakończeniu azjatyckiego tournée. Efektem tych sesji jest właśnie Mantle – wybór dziewięciu nagrań, obejmujący intensywne emocjonalnie miniatury (niespełna czterominutowe From Spring to Summer) oraz bardziej rozbudowane, lecz dyskretne i intymne formy muzyczne (Metaphors).

Cechą charakterystyczną wszystkich kompozycji jest wyczuwalne od pierwszych taktów skupienie improwizatorów oraz niezwykły szacunek w stosunku do dźwięku – artykułowanego niezmiennie w sposób staranny i wyważony, z pełną świadomością zakładanego celu oraz interakcji zachodzących między partiami poszczególnych instrumentów. Efektem jest więc muzyka subtelna, choć niepozbawiona nad wyraz ekspresyjnych kulminacji – przede wszystkim jednak pełna przestrzeni, w której uważne ucho słuchacza łowić może nie tylko brzmienia instrumentów, ale także ich gasnące w ciszy echa. Jest to bez wątpienia jedna z tych płyt, których estetyczna wartość wzrasta z każdym kolejnym słuchaniem.

Prickly_Pear_Cactus.jpg

Satoko Fujii, Natsuki Tamura, Ikue MoriPrickly Pear Cactus

Libra Records, 2020

Prickly Pear Cactus – nagrana przez pianistkę i trębacza w trakcie spowodowanej sytuacją pandemiczną zdalnej współpracy pary instrumentalistów z Ikue Mori – pozostaje w tym zestawieniu płytą najbardziej zróżnicowaną brzmieniowo i najbardziej ofensywną w sferze środków ekspresji, co wynika w znacznym stopniu z nasycenia kompozycji dźwiękami elektronicznymi, generowanymi przez Mori. W znacznej mierze abstrakcyjne, ale dalekie od hałasu, dyskretne i filigranowe interwencje elektroniki nie stanowią, bynajmniej, tła dla partii solistów, co stało się swoistym przekleństwem tandetnego „ambient jazzu”, lecz tworzą dialogowe, kontrapunktowe struktury dla brzmień instrumentów akustycznych, traktowanych zresztą przez Fuji i Tamurę w sposób raczej sonorystyczny. Całość składa się w dużej części z muzycznych miniatur, które zaskakują efektownymi, choć zbilansowanymi i przemyślanymi konfrontacjami żywiołów: akustycznego i elektronicznego.

Dariusz Brzostek

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO