Płyty Recenzja

Tomeka Reid Quartet – 3 + 3

Obrazek tytułowy

(Cuneiform Records, 2024)

Niewielu założycieli oryginalnego AACM chodzi jeszcze po tym świecie, ale trudno wskazać drugie środowisko, które tak mocno zadbało o wychowanie sobie kontynuatorów. Tę rolę godnie odgrywają dziś przede wszystkim przedstawiciele pokolenia urodzonegow latach 70., do których zalicza się między innymi Tomeka Reid (rocznik 1977) – obecnie naczelna improwizująca wiolonczelistka, której udało się ostatecznie wyemancypować swój instrument w rejony okołojazzowe. Tegoroczny album 3 + 3 to trzecie dzieło jej kwartetu, na którym zespół zdaje się wyraźnie zmieniać dotychczasowy kierunek.

Na przekór globalnemu trendowi postępującego skracania przekazu Reid zamieniła znane z poprzednich płyt krótkie i zwarte formy na trzy wydłużone tematy. Powód? Chęć formalnego otwarcia materiału i odejście od sztywnych reguł kompozycji, które na 3 + 3 występują jedynie w postaci zalążków. Sprowadzają się do kilku punktów odniesienia, wokół których liderka wraz z Mary Halvorson (gitara), Jasonem Roebke (kontrabas) i Tomasem Fujiwarą (perkusja) snuje ze skupieniem swoją opowieść, przybierającą formę improwizowanej suity pełnej płynnie przenikających się międzygatunkowych odniesień.

Największą nowość stanowi jednak użycie przez Reid elektronicznych preparacji wiolonczeli. Zwykle sceptyczna wobec takich rozwiązań liderka zainspirowała się tym razem stylem gry swojej gitarzystki, dla której manipulacje delayami stały się już wiele lat temu swoistym autorskim idiomem. Otwarcie się na nowe możliwości wyrazu poskutkowało wieloma nieoczekiwanymi psychodelicznymi zwrotami akcji, jak na przykład gęstniejący finał Sauntering With Mr. Brown, przypominający coś na kształt narkotycznego oświecenia z mutującym folkowym ornamentem w tle. Gdy Reid i Halvorson snują unisono melodię w Exploring Outward / Funambulist Fever, korzystają z tylu efektów, że niejednokrotnie nie sposób odróżnić ich partii od siebie.

Element elektroniczny w grze wiolonczelistki nie jest tak radykalny, jak choćby u nieodżałowanego Toma Cory, ale warto przywołać tę postać przy okazji 3 + 3 z dwóch powodów. Po pierwsze, Reid – tak samo jak niegdyś Cora – umiłowała sobie na tej płycie ślizganie się palcami wzdłuż strun, wchodząc tym w liczne sonorystyczne interakcje z Roebkem, z którym koncentruje się na eksploracji głębokich, drewnianych brzmień. Na przestrzeni całego materiału kontrabasista wydaje się ponadto nieskończenie kreatywnym generatorem groove’ów, którymi nieustannie podtrzymuje dramaturgię, zwłaszcza gdy zespołowa improwizacja zdaje się chwilowo grzęznąć w narracyjnych dłużyznach.

Po drugie, skład Reid zdaje się na 3 + 3 czerpać z doświadczeń Rock In Opposition, którego Cora był kontynuatorem. O ile materiał wyrasta z korzenia jazzowego, o tyle dzięki nadzwyczajnej czujności muzyków bardzo swobodnie przeskakuje między elegancką kameralistyką, krótkimi elektroakustycznymi eksperymentami a czynnikiem avant-rockowym. Apogeum tej kalejdoskopowej zmienności przypada na Exploring Outward / Funambulist Fever, który rodzi się nieśmiało z pojedynczych brzdęknięć i nieregularnych rytmicznych najazdów, nabiera kształtu frywolnie swingującym call and response, a finiszuje zaraźliwie sielankową melodią bliskowschodnią.

W efekcie 3 + 3 wskakuje na ścisłe podium w dorobku Tomeki Reid jako liderki. Wyróżnia się nie tylko naturalnie osiągniętym eklektyzmem, ale też koncertową niemal ekspresją, której brakowało poprzednim sztywnym i dosyć zachowawczym nagraniom jej kwartetu. Duchy pionierów AACM mogą spać spokojnie.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO