Płyty Recenzja

Zdrój – Koleiny

Obrazek tytułowy

(Fonoradar / Syf Records, 2024)

Czy Szanownym Czytelnikom śledzącym muzykę swobodnie improwizowaną zdarzyło się odnieść wrażenie, że mogła ona zacząć stawać się paradoksalnie estetyką nieco przewidywalną? Zwłaszcza w tej części sceny, która wywodzi się w prostej linii od jazzu lub muzyki współczesnej? Jeśli tak, na ratunek przybywa zespół Zdrój – polsko-holenderski duet oderwany zupełnie od idiomu jazzowego, o coraz silniej zarysowanym rodowodzie punkowym.

Recenzja pierwszej płyty Kuby Zasady (gitara) i Sebastiaana Janssena (perkusja) zatytułowanej po prostu Zdrój (2022) ukazała się na naszych łamach w ubiegłym roku (JazzPRESS 3-4/2023), więc przypomnijmy tylko, że zespół wywodzi się ze środowiska wrocławskiej Salki CRK – najwspanialszej społeczności krajowej alternatywy ostatnich 15 lat (należy to powtarzać z uporem maniaka). O ile debiut został zarejestrowany w warunkach studyjnych, Koleiny przynoszą już serię wyimków z nagrań poczynionych przez Filipa Zakrzewskiego (Ślina, animator wrocławskiego Klubu Szalonych) podczas międzynarodowej trasy, którą Zdrój odbył u boku tria Kurws – opus magnum środowiska CRK – w drugiej połowie 2022 roku. Ścieżki od zapomnienia ocalił i wyselekcjonował Łukasz Plata (niegdyś Ukryte Zalety Systemu, dziś spiritus movens Atol Atol Atol), a produkcją zajął się Szymon Szwarc (naczelny producent polskiego niezalu i jedna z centralnych postaci toruńskiej alternatywy).

Drugi album tandemu Zasada / Janssen jest więc dziełem mocno osadzonym w kontekście środowiskowym, który dla wrocławskich projektów był zawsze istotny. Dla Kurws rzeczona trasa była ostatnim tchnieniem, bowiem w styczniu 2023 roku grupa niestety zakończyła działalność. Dla Zdroju natomiast przedsięwzięcie było w pewnym sensie otwarciem bram do europejskiej publiczności i idealną okazją do promocji debiutanckiej płyty. Koleiny dowodzą jednak, jak wielki progres zespół poczynił od momentu nagrania pierwszego LP (sierpień 2020) i jak sprawnie żongluje swoją formułą. Jest ona stosunkowo prosta – Janssen nabija motoryczne groovy, krautrockowo powtarzalne i nierzadko mathrockowo rozwarstwione, a uzbrojony w looper Zasada zgrzyta, chrzęści i gdacze, molestując trzystrunową gitarę na przeróżne sposoby.

Wciąż mamy do czynienia z miniaturami, a właściwie z krótkimi, energetycznymi strzałami, opartymi przede wszystkim na robiącym gigantyczne wrażenie rytmicznym porozumieniu. Gitarzysta z godną podziwu precyzją dostosowuje się do wybiórczo korzystających z regularnych podziałów rytmicznych partii perkusisty, dzięki czemu obaj osiągają wciągającą, punkową dynamikę i obłąkany trans, który w Kompleksach przybiera postać klubowej, technoidalnej, prymitywnej łupanki. W grze Zasady niemal w ogóle nie słychać już nawiązań do fizycznego, ostrego stylu Huberta Kostkiewicza (oprócz soczystego Kaczkomatu). Bliżej mu teraz do wczesnego okresu genialnej amerykańskiej grupy U.S. Maple. Wszelkie kilkusekundowe brzdąknięcia czy niedbałe sonorystyczne jęki i poślizgi są dla niego pretekstem do wygenerowania trzęsących się, neurotycznych pętli, które obudowuje wyrafinowanym hałasem i warstwami dysonansowych wtrąceń. Choćby Motoráček brzmi dzięki temu niczym kaszlący silnik motorówki lub robot kuchenny próbujący zblendować ładunek żużlu.

Ewolucja Zdroju dokonuje się w szalonym tempie, umacniając pozycję duetu wśród najbardziej porywających polskich zjawisk koncertowych. Koleiny to totalna immersja i gęsta dźwiękowa kotłowanina – nie sposób przy takiej muzyce usiedzieć spokojnie.

Mateusz Sroczyński

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO