Płyty Recenzja

ZK Collaboration – Slow Food

Obrazek tytułowy

Polish Jazz vol. 86, Polskie Nagrania, 2021

Ulubionym hasłem jednej z popularniejszych obecnie gwiazd filmów dla dorosłych (przynajmniej tak mówili mi koledzy) jest urocza fraza „less talk, more action”. Oczywiście nie podejrzewam, że sympatyczna ekipa ZK Collaboration inspiracje czerpie z tego właśnie typu produkcji, jednak mam nieodparte wrażenie, że wspomniany bon mot wzięli oni sobie mocno do serca. Co gorsza potraktowali go chyba jednak nawet nieco zbyt dosłownie…

Jak wskazuje okładka płyty Slow Food, liderami zespołu są saksofonista Maciej Kądziela oraz perkusista Adam Zagórski. Obok nich ZK Collaboration współtworzą niemałe gwiazdy polskiej sceny jazzowej – gitarzysta Jakub Mizeracki, pianista Mateusz Gawęda i chyba najmniej rozpoznawalny w całym tym towarzystwie basista Roman Chraniuk. Slow Food to pozycja numer 86 w legendarnej serii wydawniczej Polish Jazz, która jednak, jak uczciwie trzeba przyznać, od pewnego czasu nie jest już gwarantem jazzu najwyższych lotów. ZK Collaboration najogólniej rzecz ujmując, poruszają się w dobrze znanej słuchaczom i być może wartej już pewnego odświeżania stylistyce fusion, w której mocno zaznaczone są te bardziej rockowe i funkowe akcenty.

Jednego na pewno muzykom z ZK Collaboration odmówić nie można – technicznej biegłości, niejednokrotnie bliskiej prawdziwej wirtuozerii. W tym kontekście jako lidera peletonu (w końcu mamy sezon kolarski) wskazać trzeba gitarzystę Jakuba Mizerackiego. Już samo brzmienie jego gitary swoim dość mocno nasyconym przesterem robi duże wrażenie. Frazowanie jednak już takie porywające nie jest, choć bezapelacyjnie technicznie jest na najwyższym poziomie. Dobór dźwięków, jakiego dokonuje Mizeracki, jest po prostu przewidywalny i typowy dla gitarzystów o jazz-rockowym zacięciu.

Tak samo jak w grze gitarzysty, w kompozycjach brak świeżości, która niejednokrotnie bierze się z pewnego ubarwienia kompozycji rozwiązaniami mniej oczywistymi dla danej stylistyki. Najstarsi górale słuchający jazzu powiedzieliby, że Slow Food jest po prostu generyczne, ot, porządny album, jakich wiele w tej stylistyce. Niewątpliwie zauważalne pozostają duże zasoby energii, które muzycy wkładają w poszczególne partie. Sama muzyka rzeczywiście jest dynamiczna i na chwilę być może wyrwie tego i owego z nostalgicznej zadumy nad sensem życia, lecz cała ta energia niestety dość szybko zaczyna nudzić. Panowie chyba tego akurat są świadomi, bo raz na jakiś czas wrzucają utwór spokojniejszy (jak np. Sweety), lecz takie zabiegi sprawy wcale nie polepszają, a tak naprawdę jeszcze pogarszają. Wspomniane Sweety brzmi tandetnie i plastikowo, a sama kompozycja mogłaby stać się co najwyżej motywem przewodnim podrzędnej reklamy odświeżacza powietrza o zapachu lasów Amazonii.

Slow Food to po prostu płyta niezbyt dobra, zbyt efekciarska i zatrważająco pusta, jeżeli chodzi o pomysłowość. Tak poważnych mankamentów nie jest w stanie zatuszować nawet perfekcyjne wykonanie, do którego ZK Collaboration wiele nie brakuje. Jak się po raz kolejny okazuje, doskonały warsztat nie wystarcza, muzyka powinna być choć trochę intrygująca.

Jędrzej Janicki

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO