Recenzja

Fuka Lata - Electric Princess

Obrazek tytułowy

Electric Princess to cztery utwory, które powołują w polskiej muzyce nowy wymiar – jakość wywiedzioną z wyobraźni. "Fuka Lata" oznacza bowiem: wielobarwność emocji, feeryczną sferę marzeń, nieodłączną od życia tęsknotę i właśnie wyobraźnię.
Fenomen odziaływania tej muzyki został już intuicyjnie opisany. Każdy niemal kontakt z twórczością warszawskiego duetu podsumowuje określenie jej mianem nowości. Novum odmieniano już wielokrotnie przez wszystkie barwy fuka-lata-brzmień. Czas więc na naukę przedszkolną dla przyszłych odbiorców tej nowoczesnej muzycznej baśni – jako, że gronu jej fascynatów wróżę szybkie powiększenie się.

Nowa jest więc tu nie tylko estetyka dźwięku bliska żywiołowi improwizacji – co zaświadcza podatność wielu utworów na opracowanie ich nowych właśnie, didżejskich wersji – lecz przede wszystkim metafizyczna jakość leżąca u podstaw tej estetyki. "Estetyka", "metafizyka", czyli o muzyce jak o filozofii? Dlaczego nie? Fuka Lata jest bowiem filozofią – nauką o znaczeniu duetu. Duet to ty i ja muzyki. Rozmowa głosów, bądź dialektyka głosu i instrumentu. To współtworzenie w jedności i równoprawności wizji. Duet jest wzajemnością, uzupełnieniem przeze mnie frazy rozpoczętej przez ciebie. To awangarda wyprzedzająca zużytą w programach telewizyjnych formułę jednoosobowego gwiazdorstwa. Duet to też alternatywa dla niepoliczalności głów na ludycznej scenie. Ty i ja wreszcie, rozmawiając muzyką współtworzymy sprzeciw względem cywilizacji samotności. Korporacyjny wyścig, czy wykluczenie bezrobocia – jedno równe jest bowiem drugiemu i niezmiennie oznacza samotność. Ty i ja, tworząc muzykę, jesteśmy na antypodach tego wykluczenia.

Większość znaczących płyt nurtu niezależnego w ostatnich dwóch latach, zostało skomponowanych przez cztery ręce. Dotyczy to całego świata, a przynajmniej jego najbardziej dynamicznej muzycznie części: Australii, Europy i obu Ameryk. Exitmusic, Crystal Castles, High Places, Keluar – to duetu buntu i rytmicznych pasaży. Lebanon Hanover, Xeno & Oaklander, The KVB, Schonwald, czy Linea Aspera – przypominają temu nurtowi o jego korzeniach w chłodnej fali lat osiemdziesiątych, odwracającej się (podobnie jak dziś Fuka Lata) z niechęcią od wszystkiego, co ma znamiona blichtru udającego indywidualność.

Właśnie – indywidualność! Fuka Lata, choć wprowadza na rodzimy grunt wspomnianą nową estetykę duetu, to nie czyni tego w sposób wtórny. Zarówno wcześniejsze dokonania, jak i kompozycje zawarte na "Electric Princess", już po pierwszych taktach pozwalają rozpoznać odrębność stylistyczną i konsekwentność tej muzyki. Chłodnofalowej rytmiczności towarzyszą tu elektroniczne impresje o zachwycającej wprost potędze wyrazu, ale i subtelnej urodzie. To właśnie jest jakością, która otwiera te brzmienia na improwizację, wprost ją prowokuje i jej wymaga. Całość tę dopełnia, bądź jej przewodzi, głos Lee Margot – i jest on na tyle otchłanny, by nie tylko kontrapunktować syntezatorowy puls, ale także – aby być zdolnym do wyzwalania marzeń.

Bawiąc się gwiazdkami; co jest znacznie bardziej uzasadnione niż zwykle, zważywszy na nieco "kosmiczny" wyraz opisywanych brzmień; przyznaję Fuka Lata całą ich nieskończoność – z nieskończoności, którą odtąd dysponuję właśnie dzięki tej muzyce.

Lee Margot: śpiew
Dr Mito: instrumenty elektroniczne

Szymon Gołąb

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO