Recenzja

Robben Ford – Bringing It Back Home

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - maj 2013 Autor: Andrzej Patlewicz

Od lat zachwyca swoją grą na gitarze, a na dodatek z niebywałą lekkością porusza się w okolicach bluesa, funky a nawet jazzu. Potrafi znakomicie łączyć te wszystkie style w jeden muzyczny segment, z którego to wydobywa się niesamowita energia. Ci którzy pozostają wobec niej obojętni, słysząc tylko dziwnie skonstruowaną kadencję harmoniczną z ubogą melodią, nie mogą zrozumieć wystarczająco tych, którzy odczuwają jej potężne działanie.

Robben Ford od wielu lat podąża drogą naznaczoną bluesem, choć w kręgu jego zainteresowań są też inne style, w których sprawdza się wyśmienicie zarówno jako gitarzysta, jak i interesujący wokalista, posiadający ciepły głos.

Przez lata swojej kariery współpracował z zespołami grającymi różnorodną stylistykę, jak choćby Yellow Jackets. Stał też na czele własnej bluesowej formacji The Blue Line, z którą nagrał wiele interesujących albumów. Jego płyty realizowane były w konwencjach stricte elektrycznych. Wyjątkiem krążek The Authorized Bootleg nagrany z wykorzystaniem instrumentarium brzmiącego bardziej akustycznie.

Najnowsza płyta Bringing It Back Home, która brzmieniowo momentami przypomina mi Steely Dan, Donalda Fagena z dużą partią instrumentów klawiszowych i pobrzmiewającą gitarą. Już od rozpoczynającego ją utworu „Everything I Do Be Funky” słychać jak potrafi Robben Ford się bawić swoją gitarą, a całość zaaranżowana w klimacie funky tworzy niepowtarzalny klimat. Pierwsze akordy „Birds Nest Bund” należą do organów Hammonda, które wraz z gitarą Robbena Forda wprowadzają słuchaczy w bluesowy klimat, noga zaczyna sama chodzić pod stołem. Podobnie dzieje się w „Fair Child”, choć tu już dochodzą dęciaki wykorzystywane w muzyce funky, który to motyw powtarza się niemal przez cały utwór. Bardziej spokojniej śpiewa Ford w „Oh, Virginia” – linia melodyczna rozciąga się nadając utworowi niepowtarzalny urok.

Okazuje się, że w bluesie zaklęta jest pewna siła, o czym możemy się przekonać słuchając takich utworów jak: „Slick Capers Blues”, „On That Morning” i „Traveler’s Waltz”. Mocniejsze akcenty usłyszeć można w „Must Likely You Go Your Way (And I’ll Go Mine)”, w którym puzon przejmuje sporą część partii gitarowych. Spoglądający z okładki Robben Ford śpiewa wszystkie partie po swojemu, unika z jednej strony bezkrytycznego naśladownictwa czarnoskórych wykonawców. Będąc stu procentowym „białasem” momentami brzmi jak „czarnoskóry” wokalista, jak choćby w „Trick Bag”. Jednak najważniejszym elementem muzycznego przekazu jest jego gitara, która raz brzmi w klimacie shuffle, a innym razem w klimacie chicagowskiego bluesa, jak choćby w utworze zamykającym płytę „Fool’s Paradise”, gdzie równoprawnym instrumentem, obok gitary, są organy Hammonda.

wydawnictwo: Provogue/Mascot Music/ Mystic

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - maj 2013, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO