Recenzja

Ralph Alessi – Baida

Obrazek tytułowy

Recenzja - opublikowana w JazzPRESS - styczeń 2014 Autor: Mateusz Magierowski

Tim Berne – ustrzelony. Craig Taborn – trafiony, zatopiony. W końcu padło na Ralpha Alessiego. Manfred Eicher z godną podziwu konsekwencją skaperował pod ECMowskie skrzydła kolejną kluczową dla nowojorskiej sceny improwizowanej postać. Zapewne w głowie niejednego słyszącego o przygotowaniach do nagrania płyty fana twórczości amerykańskiego tręba-za narodziła się obawa, że wieść ta ma charakter hiobowy, bo przecież założyciel Editions of Contemporary Music Records zapewne nie omieszka muzyki Alessiego uładzić i grzecznie uczesać.

Po przesłuchaniu Baidy z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że jazz grany przez Alessiego żadnej wielkiej rewolucji po przejściu do ECM-owskiej stajni nie uległ.

Można się było tego spodziewać, bo nowojorski trębacz nie zwykł przecież zalewać słuchacza liryką gładką i słodką niczym lody z tytułu swojej zamieszczonej na ostatniej płycie Raviego Coltrane’a Spirit Fiction kompozycji „Who Wants Ice Cream”. Nie jest on jednocześnie typem improwizatora, który za punkt honoru stawia sobie zwalenie słuchacza z nóg nieustającym nawałem noise’owej wręcz lawiny. Klasa i siła Alessiego tkwi wszak nie w przewidywalności, ale w ciągłym poszukiwaniu.

Efektem takich poszukiwań jest właśnie Baida. Trębaczowi towarzyszą sprawdzeni w bojach kompani. Drew Gress (kontrabas) i Nasheet Waits (perkusja) to m.in. filary jego This Against That, z którym nagrywał tak dobre płyty jak chociażby – wydany przed ponad dwoma laty przez portugalski Clean Feed – Wiry Strong. Na pierwszej płycie tej formacji, podobnie jak na zrealizowanym również w towarzystwie Gressa i Waitsa nagraniu zatytułowanym Cognitive Dissonance, usłyszeć możemy również Jasona Morana. Postaci tej nikomu zapewne przedstawiać nie trzeba, ale w kontekście współpracy z Alessim warto przypomnieć, że to pianista, którego zaszufladkować niełatwo i to nie tylko dlatego, że potrafi znaleźć muzyczne porozumienie z tak różnymi postaciami jak Charles Lloyd i Ken Vandermark...

Pomimo że rewolucji na albumie Baida nie uświadczymy, nie da się zaprzeczyć, że znajdziemy nań nieco więcej refleksyjnych, czasem wręcz kontemplacyjnych nastrojów, niż na wielu innych płytach Alessiego. Nawet jednak na tych, wydawałoby się utrzymanych w typowo ECM-owej konwencji utworach, trębacz i jego zespół zostawiają pieczęć pewnej nieoczywistości. Weźmy choćby nagraną na płycie w dwóch wersjach kompozycję tytułową, w której eteryczne, zawieszone pomiędzy dźwiękiem a ciszą fortepianowe akordy splatają się ze zmiennym w swej intensywności, czasem przenikliwym i ostrym tonem trąbki oraz dyskretnym szellestem miotełek Waitsa. Podobnie rzecz ma się w przypadku poświęconej matce Alessiego „Marii Lydii” – to klasyczna ballada, której subtelności przydaje zwłaszcza Moran ale otwierający, ascetyczny dialog Alessiego z pianistą równie dobrze mógłby stać się świetnym prelu- dium utworu nasyconego większą dozą improwizacyjnej intensywno- ści. Tych również na Baidzie nie bra- kuje, by wspomnieć w tym miejscu chociażby kompozycję poświęconą Chuckowi Barrisowi. Ralph Alessi Barrisem (całe szczęście!) nie jest, ale muzyka przezeń tworzona potrafi wciągnąć równie mocno co historia amerykańskiego showmana, producenta i domniemanego płatnego zabójcy na usługach CIA. Reasumując – obowiązkowa pozycja tak dla radykalnych ECM-istów, jak i zwolenników większej dozy improwizacyjnej wolności.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - styczeń 2014, pobierz bezpłatny miesięcznik >>

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO