Recenzja

Adam Kowalewski - For You

Obrazek tytułowy

TOP NOTE - Recenzja opublikowana w JazzPRESS - listopad 2013
Autor: Maciej Nowotny

„Tam skarb, gdzie serce Twoje” myślałem słuchając najnowszej płyty kontrabasisty Adama Kowalewskiego nagranej w duecie z pianistą Piotrem Wyleżołem, a zatytułowanej For You.

Dla Ciebie, przez Ciebie, dzięki Tobie, z Tobą, o Tobie, Ty, Du, Vous, You odmieniane przez tysiące przypadków, w setkach języków. W emocji, z którą wymawiamy to słowo zawiera się właściwie to co najpiękniejsze z ducha naszej cywilizacji, co zauważył już Martin Buber i co skrystalizowało się w stworzoną przezeń filozofię dialogu. Lecz jak wyrazić ten zachwyt drugą osobą, tę wdzięczność, tę jej nieodzowność muzyką?

Otóż moim zdaniem żaden inny gatunek nie jest lepiej do tego stworzony niż jazz! W zgiełku symfonicznej orkiestry szept dwóch osób często staje się niesłyszalny. W rockowym ekshibicjonizmie intymność relacji dwojga eksploatowana jest nierzadko w sposób pornograficzny. A w popie jej czar jakże często ginie pod ciężarem hipokryzji, sztampy i zgranych do bólu klisz. Lecz w jazzie, jak para ptaków w gnieździe, relacja ja i Ty odnajduje dla siebie idealną muzyczną niszę.

Wśród wielu form jakie może ona przybrać duet fortepianu i kontrabasu należy do tych najbardziej wyszukanych. Nieogarniona paleta dźwięków, jaką dysponuje fortepian, kontrastuje z ograniczoną ich ilością jaką posiada kontrabas. Lecz oba te instrumenty dorównują sobie, jeśli chodzi o bogactwo brzmienia. Pod warunkiem wszakże, że znajdą się w rękach muzyków o najwyższych kwalifikacjach, którzy dodatkowo potrafią siebie nawzajem słuchać. Stąd najlepsze duety tego rodzaju nigdy nie są dziełem debiutantów. By mieć coś do powiedzenia w tym formacie, nie wystarczą entuzjazm, energia i „chęć szczera”. Potrzebna jest dojrzałość, a nawet pewnego rodzaju głębia, tak muzycznej wiedzy jak i relacji między muzykami.

Najbardziej interesujące nagrania tego typu zawdzięczamy takiemu na przykład Charlie Hadenowi, z których te dokonane z Hankiem Jonesem i Keithem Jarrettem należą do moich ulubionych. Inne, szczególnie przeze mnie cenione, zostały dokonane przez Paula Bleya z Gary Peacockiem, Cedara Waltona z Ronem Carterem, Stefano Bollaniego z Aresem Tavolazzim czy wreszcie przez legendarnego Billa Evansa z Eddim Gomezem na albumie zatytułowanym Intuition. Jak Państwo widzą, wszystko to są nazwiska artystów o ustalonej marce, mających za sobą wiele sukcesów. Czy zatem dla Kowalewskiego i Wyleżoła nie było za wcześnie? Otóż nie! Obaj mają przecież za sobą znaczące kariery. Wyleżoł nie jest tak znany jak Możdżer czy Wasilewski, ale należy do tej garstki pianistów w naszym kraju, która nikogo nie udaje, nie naśladuje, nie imituje i może sobie pozwolić na mówienie własnym językiem. Z kolei Kowalewski od ponad dekady należy do najbardziej rozchwytywanych muzyków sesyjnych w naszym kraju.

Obaj spotkali się po raz pierwszy ponad dekadę temu, a zwieńczeniem tego okresu była nagrana w 2001r. w trio, z udziałem perkusisty Łukasza Żyty, płyta Yearning. Potem współpracowali przez dobrych kilka lat, grając w zespole towarzyszącym angielskiemu skrzypkowi Nigelowi Kennedy’emu. Wreszcie, kiedy niedawno przyspieszenia nabrała kariera samego Wyleżoła, nie mogło zabraknąć u jego boku Kowalewskiego, czego dowodem jest jego obecność na wyśmienitej płycie Live wydanej w roku 2010. Wkrótce potem, w roku 2011, artyści nagrali materiał na For You, ale niestety przeleżał on w szufladzie aż kolejne dwa lata, czekając na wydawcę. Wydawca polski się nie znalazł, ale w końcu zachwycił się nim Jan Sudzina prowadzący słowacki label „Hevhetia”, który zdecydował się go wydać, zyskując w ten sposób prawdziwą perłę w swym katalogu.

Muzyka na płycie nie goni za nowością, nie sili się na eksperymenty, nie ulega modom. Artyści są zakochani w jazzowej tradycji, a ich język zbudowany jest na solidnej podstawie muzyki klasycznej. W rezultacie otrzymujemy materiał cudownie wręcz zagrany, pełen wyśmienitych kompozycji w większości pióra Adama Kowalewskiego, których świeżość polega w głównej mierze na bezpretensjonalności i szczerości wypowiedzi. Napisane przez Kowalewskiego dla ukochanej żony „Cause I love You” czy dla córki „Lullaby for You”, otwierające album, swoim filigranowym pięknem po prostu wbiły mnie w fotel już od pierwszych minut słuchania tej płyty. Chociaż nie jestem wielkim fanem tak zwanego „głównego nurtu”, słucham tej płyty raz po raz i nie mogę się od niej oderwać. Może dlatego, że czuję jakby została zagrana specjalnie dla mnie...

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - listopad 2013

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO