Recenzja

Medeski, Scofield, Martin & Wood – Juice

Obrazek tytułowy

Recenzja opublikowana w JazzPRESS - listopad 2014
Autor:
Andrzej Patlewicz

Amerykańskie trio Medeski, Martin & Wood od początku lat 90. zaskakuje swoim nieszablonowym podejściem do muzyki jazzowej. Pianista i keyboardzista John Medeski, perkusista Billy Martin i basista Chris Wood, szukając pomysłów, sięgali do tradycji oraz osadzali swoje utwory w klimacie muzyki funk i hip hopu. Zwracali na siebie uwagę, podchodząc w sposób niecodzienny do swoich kompozycji.

Już pierwsze ich utwory miały w swej bogatej strukturze muzycznej niekonwencjonalne cechy stylu określanego jako avant groove. Po związaniu się z wytwórnią Blue Note Medeski, Martin & Wood rozsmakowywali się w jazzowej estetyce po uszy. Pożegnalnym albumem ze znaczkiem Blue Note’u był wydany w 2004 roku End Of The World Party (Just In Case). MM&W zrozumieli wtedy, że trzeba w swoim życiu coś zmienić, i podążyli szlakiem już pod własną banderą. Pod szyldem ich własnej wytwórni Indirecto ukazały się albumy: tryptyk Radiolans oraz Out Louder.

Nieszablonowego gitarzystę Johna Scofielda włączyli w swe muzyczne tryby jeszcze w 1997 roku, aby ich machina nabrała jeszcze większego rozmachu. To właśnie z nim nagrali tak interesujące albumy jak: A Go Go (ze Scofieldem w charakterze lidera) oraz wspomniany Out Louder (jako Medeski Scofield Martin & Wood). W tym samym składzie weszli do studia Applehead w Woodstock, w stanie Nowy Jork, aby nagrać najnowszą płytę, którą zatytułowali nieprzypadkowo Juice. Rzeczywiście, wycisnęli z tropikalnych owoców najczystszej postaci jazzowy sok, co zresztą słychać wyraźnie we wspólnej kompozycji Juicy Lucy. Scofield zamieścił na krążku także trzy własne kompozycje: North London, I Know You i Stovetop. W każdej z nich słychać jakże rozpoznawalną grę gitarzysty, który potrafi balansować na zróżnicowanej dźwiękowej przestrzeni. Otwie- rający album Sham Time, z odgłosami ze studia, to kompozycja Eddiego Harrisa, którą muzycy przefiltrowali na swój własny sposób. Medeski z niebywałą precyzją prezentuje w niej swój kunszt na keyboardzie. Louis The Shoplifter autorstwa Billy Martina to już zachowawczy jazz pozbawiony elektroniki i jakichkolwiek ozdobników. W Helium Chrisa Wooda mamy od pierwszej chwili potęgujący się rytm perkusji, z podążającym za nią brzmieniem conga i guiro, na których zagrał gościnnie Pedrito Martinez. Grę Martineza można usłyszeć jeszcze w Stovetop. Niemal w każdym utworze wyraź- nie słychać dźwiękową przestrzeń pełną świeżości i niebywałej spontaniczności. Wyczuwa się niepohamowany luz i wielką radość two- rzenia, nawet w tych momentach, kiedy muzycy zabierają się za znane covery: Light My Fire The Doors, zagrany w stylu reggae Sunshine Of Your Love The Cream czy po dylanowski nostalgiczny w swojej wy- mowie The Times They Are A – Chan- gin’.

Grając znane tematy i ciesząc się przy tym, MSM&W nie muszą już niczego udowadniać. Mieszanka zróż- nicowanej muzyki układa się tutaj w sposób całkowicie naturalny. Artyści w pewien sposób nawiązują do muzyki rodem z Brazylii, Karaibów i Ameryki Łacińskiej. Najwyraźniej uważają, że właśnie te swoiste pierwiastki kulturowe posiadają wiele wspólnych elementów, które świetnie łączą się z jazzem. W ten a nie inny sposób odkrywają te powiązania na nowo. W jednym z wywiadów Scofield powiedział: „Reagowanie na siebie nawzajem jest tym, o co tu tak naprawdę chodzi i co powoduje, że ta muzyka tak właśnie działa”. Przebywanie z dźwiękami z tej płyty to duża przyjemność, tym bardziej polecam ten album słuchaczom, którzy chcą dostrzec i poczuć na własnej skórze wyjątkową jazzową chemię.

Artykuł pochodzi z JazzPRESS - listopad 2014,

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO