Recenzja Top Note

Oleś Brothers & Jorgos Skolias Sefardix - Maggid

Obrazek tytułowy

Rcenzja opublikowana w JazzPRESS - kwiecień 2016 Autor: Piotr Rytowski

Bracia Olesiowie sięgali w swojej twórczości po motywy sefardyjskie już w 2007 roku. Miało to miejsce w programie przygotowywanym w związku z uroczystością wmurowania kamienia węgielnego pod Muzeum Historii Żydów Polskich Polin.

Cztery lata później, w dużej mierze za sprawą Mirona Zajferta, dyrektora festiwalu Nowa Muzyka Żydowska, powstał projekt Sefardix – trio z Jorgosem Skoliasem, które zadebiutowało na festiwalu w 2011 roku, a w 2013 udokumentowało materiał świetnie przyjętą płytą. W zasadzie mogłoby się wydawać, że temat został z sukcesem zamknięty. Nic bardziej mylnego – w lutym tego roku Sefardix powrócił. I to w jakim stylu!

Zacznijmy od tytułu, bo stanowi on pewnego rodzaju wykładnię „filozofii” całego albumu. Utwór zatytułowany Maggid pojawił się już w repertuarze grupy. Nie było go na pierwszej płycie, ale muzycy wykonywali go na koncertach. Co oznacza ta nazwa? „Maggid” to we wschodnioeuropejskim judaizmie ktoś na kształt wędrownego kaznodziei. Podczas gdy rabini, jako uczeni, skupiali się nad poznaniem mądrości zawartych w Torze, maggidzi nieśli te nauki ludziom. Co ważne, starali się to robić w sposób przystępny, a co za tym idzie, często ubarwiony przez własne komentarze czy nawet humor.

I oto mamy pierwszy klucz do płyty, a zarazem coś, co odróżnia ją od poprzedniego krążka tria. Tym razem muzycy podchodzą do motywów sefardyjskich mniej dosłownie. W materiale słychać więcej ich własnego muzycznego języka, jest on bardziej otwarty – nie tylko w obszarze interpretacji, ale także inspiracji. Poza motywami pochodzącymi bezpośrednio z muzyki Żydów sefardyjskich mamy tu do czynienia ze źródłami bałkańskimi, greckimi, marokańskimi czy berberyjskimi – Sefardix zabiera nas w podróż wokół basenu Morza Śródziemnego. Wędrówka ta wydaje się czymś zupełnie naturalnym – mówimy przecież o muzyce ludzi wypędzonych. Żydzi sefardyjscy wygnani w XV wieku z Półwyspu Iberyjskiego rozpoczęli tułaczkę – po Europie, północnej Afryce, Bliskim Wschodzie. Ich muzyka ulegała wpływom kultur miejsc, w których zamieszkali. Na ogół też miejscowa muzyka czerpała z tradycji, którą przynieśli ze sobą przybysze. Tę właśnie historię – wędrówki, tęsknoty, przenikania się kultur opowiada nam Maggid.

To bardziej zróżnicowane w kontekście doboru źródeł i interpretacji oryginalnych motywów podejście sprawia, że album, z jednej strony stanowi bezpośrednią kontynuację już znanego nam materiału, z drugiej stanowi ewidentny krok do przodu w odniesieniu do pierwotnego pomysłu. Oczywiście intencją tej recenzji nie jest deprecjonowanie pierwszej płyty – po prostu teraz jest jeszcze ciekawiej! Mam wrażenie, że tym razem częściej spod warstwy etno wydostaje się na powierzchnię jazzowy groove. Być może to po części tylko sugestia – magia nazwisk wytrawnych jazzmanów / improwizatorów bez wątpienia działa, ale na pewno nie powinniśmy traktować Maggida jako płyty hermetycznie zamkniętej w kręgu muzyki źródeł.

Sylwetek wykonawców nikomu chyba przybliżać nie trzeba. Gra braci Olesiów sprawia, że po raz kolejny nie możemy wyjść z podziwu, jak TYLE MUZYKI może stworzyć sekcja – kontrabas i perkusja. Rożne techniki gry na obu instrumentach i przede wszystkim inwencja muzyków sprawiają, że słyszymy niezwykle szerokie spektrum dźwięków, świetnie współgrających z głosem Skoliasa. Wywodzące się z „sefardyjskiego tygla kulturowego” skomplikowane metra i nieoczywiste podziały rytmiczne to materia, w której bracia doskonale się odnajdują. W ich grze odnajdziemy też mnóstwo przestrzeni podkreślonej przez dobrą realizację nagrań.

Większą otwartość możemy znaleźć też w warstwie tekstowej. Tym razem Jorgos Skolias, oprócz zaadaptowania tekstów tradycyjnych (jak to miało miejsce na pierwszej płycie), napisał również kilka własnych. Wszystkie utwory śpiewane są w języku greckim. Można zastanawiać się, czy nie bardziej odpowiedni byłby ladino (język Żydów sefardyjskich) albo różne języki, odpowiednie dla miejsc, w których poszczególne utwory mają swoje korzenie. Muzycy dość przekonująco odpowiadają na to pytanie w udzielanych wywiadach – skoro muzyka ma nieść ze sobą silny ładunek emocjonalny, to szalenie trudno przekazać go w języku, którego się nie zna. Greka jest dla Skoliasa językiem ojczystym i zapewne dlatego, jego śpiew tak porusza naszą wrażliwość – nawet kiedy kompletnie nie mamy pojęcia o czym jest piosenka. Niestety ani tytuły ani teksty (zamieszczone w książeczce w polskiej transkrypcji) nie mówią nic zdecydowanej większości odbiorców – nieznającej greckiego. Szkoda, bo sam doświadczyłem podczas koncertów tria, że „streszczenie” w paru słowach treści utworu przez wokalistę może wpłynąć na jego odbiór…

Termin „maggid" ma w judaizmie jeszcze jedno znaczenie – to mentor, mistrz spoza tego świata, który kontaktuje się z ludźmi poprzez sny i wizje, w ten sposób przekazując im swoje nauki. Dajmy się nawiedzić maggidowi z najnowszej płyty tria Sefardix. Ręczę, że dostarczy on każdemu wiele emocji, inspiracji i po prostu przyjemności ze słuchania świetnej muzyki.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO