Recenzja

Klaus Lenz Big Band - Hi-De-Ho. Tour-Highlights 2010

Obrazek tytułowy

Klausa Lenza Jarek Śmietana poznał podczas koncertów jego zespołu w Krakowie jeszcze na początku lat 70-tych, kiedy to Lenz koncertował w Polsce wykonując repertuar w dużej części oparty na repertuarze Blood Sweat And Tears. Wówczas to, podczas jam sessions doszło do współpracy, która jak miało się okazać przetrwała do dnia dzisiejszego. Pierwsze profesjonalne tournee Śmietany odbyło się właśnie z zespołem Lenza na terenie ówczesnego NRD. Pierwszym zapisem fonograficznym Jarka Śmietany, a więc pierwszą okazją do usłyszenia Genialnego Gitarzysty na prawdziwej płycie był natomiast longplay dokumentujący festiwal Jazz Jamboree '74.

Wydawnictwo Hi-De-Ho zawiera zapis koncertu Big Bandu Klausa Lenza jaki odbył się w Berlinie 31 marca 2010 r., uzupełniony o jedno nagranie z koncertu w Wurzen pięć dni wcześniej, oraz dwa fragmenty z występu orkiestry w Dreźnie 26 marca.

Koncert rozpoczyna się delikatnymi partiami trąbki przywodzącymi na myśl stylistykę interpretacyjną Chucka Mangione. Gdy pojawiają się partie wibrafonu i delikatne dźwięki gitary Jarka Śmietany, kompozycja Lenza ''Afternoon In Berlin'' rozwija się ukazując pełnię brzmienia wspaniałego big bandu. Niesłychany kunszt band leadera i trębacza dostrzegalny jest już od pierwszych minut koncertu. Na uwagę zasługują też wspaniałe partie gitary basowej Petera Inagawy oraz doskonałe, rozimprowizowane solo saksofonu altowego Ernsta-Ludwiga Petrowsky'ego, ozdabiające to 10-minutowe intro koncertu.

Podczas całego zawartego na dwupłytowym wydawnictwie koncertu, mamy okazję usłyszeć też żywo i entuzjasycznie reagującą publiczność, która nagradza każdą solówkę gromkimi brawami, sprawiając, iż podczas słuchania nagrań można odnieść wrażenie bezpośredniego uczestnictwa w wielkim koncercie. Materiał na płytach został doskonale zmontowany i nie pozbawiony zapowiedzi oraz często żartobliwych komentarzy Klausa Lenza.

W trakcie drugiej kompozycji w zestawie ''A Little Tune For Eric'' mamy okazję usłyszeć piękną solówkę Jarka Śmietany przechodzącą w swobodną impresję gitarową kończącą utwór.
''Peace'' z kolei to kompozycja Horace Silvera, po którą sięgneli muzycy podczas berlińskiego koncertu.

Klaus Lenz współpracuje z wieloma wokalistami. Jednym z nich jest Hansi Klemm, który pojawia się w utworze Willie Dixona ''I Love The Life I Live'' ozdobionym organami Hammonda i doskonałą, jak zwykle, gitarą Śmietany. Niezwykle żywiołowo wykonany standard przywodzi na myśl niektóre ostatnie dokonania Jarka Śmietany, rozszerzające ramy powszechnie stosowane wobec muzyki nazywanej jazzem. Obdarzony głębokim ''czarnym'' głosem Klemm wykonuje w dalszej części koncertu nieśmiertelną ''Georgię'', a w tle towarzyszy im rewelacyjna sekcja dęta z delikatnymi, subtelnymi dźwiękami gitary i pasażami fortepianowymi. Potęga brzmienia doskonałego big bandu robi doprawdy ogromne wrażenie!

Gitara Śmietany jest bardzo znaczącym elementem brzmienia uzyskanego przez zespół Lenza; wspaniałe partie gitary słyszymy m.in. w ''Serenade Mysterioso''.

Kolejnym ''głosem'' zaproszonym do udziału w koncercie jest współpracująca z Lenzem niemal od początku jego muzycznej kariery wokalistka Uschi Bruning, z którą Klaus Lenz pojawił się w Polsce po raz pierwszy już w 1974 roku na ''Jazz Jamboree''. Z wielką ekspresją Bruning wykonuje standard: ''Higher'' oraz ''Blues fur L.'' wzbogacony partią saksofonu tenorowego Konrada Kornera. To niesłychane, iż wśród muzyków byłego NRD jest tak wielu doskonałych wirtuozów jazzowych, o których najzwyczajniej w świecie wielu miłośników jazzu zapatrzonych w jazz (nazwijmy go tak) światowy, oraz zafascynowanych zjawiskiem (oczywiście doskonałego) jazzu w Polsce, po prostu nie słyszało. Kolejnymi takimi postaciami wschodnio-niemieckiego jazzu są choćby: wspomniany saksofonista Ernst-Ludwig Petrowsky i trębacz Jens Winter, których partie ozdabiają kolejny nieśmiertelny temat wykonany w Berlinie ''Night In Tunesia'' - Dizzy'ego Gillespiego, zakończony fantastyczną wręcz solówką perkusji (Conny Bauer).

Myślę, iż po przemianach politycznych w Europie i otwarciu granic (zarówno w sensie dosłownym, jak i stricte muzycznym) polscy miłośnicy Muzyki (w tym również jazzu) niesłusznie odrzucili niejako z kręgu swych zainteresowań muzykę z tzw. dawnego bloku socjalistycznego. Druga sprawa, iż łatwiej dziś usłyszeć (zarówno w radio, jak i podczas koncertów) w Polsce wykonawców z tzw. Zachodu, niż muzyków z dawnego NRD, Czechosłowacji czy Węgier. To samo dotyczy płyt, a omawiany w tym miejscu album jest żywym tego przykładem, gdyż nie trafił i zapewne już nie trafi na półki polskich sklepów muzycznych. Przed laty nagrania płytowe z NRD czy Czechosłowacji były niemalże jedynymi dostępnymi na naszym rynku fonograficznym pozycjami zza granicy. Dziś natomiast (co stanowi swoiste kuriozum) są trudniej dostępne niż światowe produkcje.

Minęła godzina, skończyła się pierwsza płyta albumu, a ja odnoszę wrażenie, iż skończyła się pierwsza strona płyty winylowej i podchodzę do gramofonu by przełożyć ją na drugą stronę. Spoglądam na tytuły utworów z drugiej płyty (strony) czekających na odtworzenie, a tam mnóstwo perełek: jest ''God Bless the Child'', jest ''Spinning Wheel'', jest ''La Fiesta'' Corei... Nie. Nie idę zaparzyć herbaty - włączam od razu .

Na początek drugiej godziny z Big Bandem Klausa Lenza - tradycyjnie wykonany ''The Preacher'' Horace Silvera z wspaniałymi solówkami trąbki i saksofonu. Na scenę powraca U. Bruning, by odśpiewać z bluesową ekspresją ''Reverend Lee'', po niej pojawia się ponownie H. Klemm, by z niebywałym swingiem zaśpiewać na tle dęciaków i cudownie ''śmietankowo plumkającej'' gitary ''Rosettę''.

Pora na jeden z największych standardów wszechczasów ''God Bless the Child'' - Billie Holiday w zaskakującej interpretacji. W części środkowej mamy bowiemdo czynienia z niezwykle dynamicznym rytmem zespołu, a utwór okraszony jest żywiołowymi solówkami trąbek i saksofonu oraz partiami Hammondów.

Przed swoją autorską kompozycją ''The Old New Way'' Lenz opowiada o Jarku Śmietanie, który w tym właśnie utworze błyszczy jazz rockową ekspresją. Jest to utwór, który mógłby firmować duet Jarek Śmietana & Klaus Lenz z towarzyszeniem big bandu, gdyż głównymi instrumentami w tym nagraniu są właśnie ''śmietankowa'' gitara i ''lenzowa'' trąbka, a zespół pełni tu rolę czysto akompaniującą. Doskonały duet dwóch muzycznych przyjaciół, którzy wspólnie zagrali podczas swej 40-letniej(!) współpracy setki koncertów, a zarazem ''łakomy kąsek'' dla zaprzysiężonych fanów Śmietany, do których się zdecydowanie zaliczam.

''Spinning Wheel'' to utwór z repertuaru Blood Sweat & Tears ogrywany przez zespół Lenza przez wszystkie dziesięciolecia kariery. Nie mógł zabrzmieć doskonalej w tym wykonaniu! H. Klemm osiągnął wyżyny maestrii wokalnej odśpiewując tekst w pełen charyzmy i ekspresji sposób, a rozimprowizowana końcówka utworu pozwoliła całemu zespołowi wyzwolić swe dźwiękowe fantazje.

''Stormy Monday Blues'' to już nagranie z klubu ''Chili'' w Wurzen. Maniera wokalno-interpretacyjna śpiewającej w tym utworze Bruning oraz stylistyka całości utworu nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Pojawiły się tu jednak solówki zapowiedzianych przez wokalistkę Petrowsky'ego i Śmietany, które wybroniły ten utwór.

Słuchając całego albumu mamy wrażenie niezwykłej spójności i pod koniec programu, gdyby nie informacja że dwa ostatnie utwory zarejestrowane zostały już podczas show w Dreźnie, możnaby najzwyczajniej tego nie dostrzec.

''La Fiesta'' Chicka Corei to temat, z którym zmierzyło się już wielu jazzmanów, niezwykle rzadko jednak wychodząc z tego wyzwania zwycięsko. Doskonali instrumentaliści: Hugo Read (saksofon) i Wolfgang Fiedler (organy) oraz cały band pod dyrekcją Lenza sprawili, iż to jedna z najlepszych znanych mi interpretacji tego tematu. Przez ponad 10 minut Klaus Lenz ukazał wszelkie atrybuty tej oryginalnej i rozbudowanej kompozycji. Każdy dźwięk robi tu wrażenie dokładnie przemyślanego i dokładnie opracowanego, choć niniejsza interpretacja nie schlebia bynajmniej atrybutom oryginału. Partie klawiszy niejednokrotnie wybiegają poza ramy tego co Corea ułożył pisząc swój najsłynniejszy chyba utwór, a tak ukochana przez Lenza sekcja dęta wygrywa chwilami również nuty, których nie zapisał pierwotnie kompozytor.

Lenz przedstawia na koniec wszystkich uczestników dwugodzinnego show zapisanego na tych dwóch doskonałych płytach (m.in. ''Jarek Smietana aus Polen'' ), po czym zespół wykonuje tytułowy temat wydawnictwa, kompozycję Carol King ''Hi-De-Ho'' odśpiewaną w wielkim finale przez duet Hansi Klemm & Uschi Bruning i ozdobioną solówką Śmietany. Wspaniały finał i doskonałe zakończenie albumu!

Szkoda, iż te wspaniałe płyty nie zostały rozpowszechnione w naszym kraju. Może warto czasem sięgnąć po muzykę tworzoną i nagrywaną tak przecież niedaleko?

Klaus Lenz Big Band, Hi-De-Ho. Tour-Highlights 2010

(2010, Sechzehnzehn, 2 CD)

CD1:

  1. Afternoon In Berlin
  2. Moderation
  3. A Little Tune For Eric
  4. Peace
  5. Moderation
  6. I Love The Life I Live
  7. Georgia
  8. Moderation
  9. Serenade Mysterioso
  10. Moderation
  11. Higher
  12. Moderation
  13. Blues fur L.
  14. Night In Tunesia

CD2:

  1. The Preacher
  2. Reverend Lee
  3. Rosetta
  4. Moderation
  5. God Bless the Child
  6. Moderation
  7. The Old New Way
  8. Spinning Wheel
  9. Stormy Monday Blues
  10. La Fiesta
  11. Moderation
  12. Hi-De-Ho

Robert Ratajczak

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO