Recenzja

Ahmad Jamal – Marseille

Obrazek tytułowy

Wydana w 2017 roku, po kilkuletniej przerwie, płyta Ahmada Jamala Marseille swoim tytułem nawiązuje do znanego francuskiego miasta. Zaproszonych też zostało na nią dwoje francuskich wykonawców. Nic w tym dziwnego – Jamal często odwiedza ze swoimi występami Francję, uzyskał w tym kraju tytuł Kawalera Orderu Sztuki i Nauki (Des Arts Et De Lettres – w 2007 roku), a nagranie zrealizowano w studiu znajdującym się w Malakoff, na przedmieściach Paryża. Jednak pomimo francuskiego entourage’u płyta ta bardzo dobrze odzwierciedla wielokulturowość jazzu, którego to nurtu Ahmad Jamal jest godnym reprezentantem. Goszczący na płycie raper Abd al Malik urodził w Paryżu, ale jego rodzina pochodzi z Konga, a wokalistka Mina Agossi jest córką Francuzki i obywatela Beninu. Ona sama spędziła swoje życie we Francji, Irlandii, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii.

Stali muzycy zespołu Jamala grają z nim od lat i to doskonale słychać na płycie. Ich zgranie jest jednym z wielu atutów Marseille. Na basie gra James Cammack, u boku Jamala występujący od 1984 roku. Jego groove jest zasadniczym motorem większości utworów. Na perkusji gra Herlin Riley, który pierwsze nagranie z Jamalem zaliczył w 1985 roku, zaledwie rok przed perkusjonalistą – Portorykańczykiem Manolo Badreną.

Płytę otwiera instrumentalna wersja Marseille ze stanowczym pulsem podawanym przez pianistę przy solidnym wsparciu basu i obydwu perkusistów. Kolejnym utworem jest Sometimes I Feel Like A Motherless Child – anonimowa pieśń pochodząca jeszcze z czasów niewolnictwa, która doczekała się niezliczonej liczby wykonań. W interpretacji zespołu Jamala brzmi transowo, napędzana akordami fortepianu i przede wszystkim motoryczną grą kontrabasu. Stanowi jeden ze znakomitszych punktów albumu i na pewno nie przypomina najczęstszych dramatycznie smutnych wersji tego tematu. Trzecia pozycja na płycie – kompozycja Jamala Pots En Verre (Szklane garnki) – to udane połączenie latynoskiego rytmu Badreny, prowadzącego linię utworu, z akompaniamentem Jamala w stylu, do jakiego przyzwyczaił nas od lat, oraz rzetelnego tła basisty i bębniarza.

Dalej mamy melodeklamację Marseille w wykonaniu Abd al Malika, którego rapowanie jest dużo bardziej poetyckie i bliższe piosence aktorskiej niż to, które znamy z hip-hopu popularnego w Stanach Zjednoczonych i Polsce. Akompaniament zespołu dla francuskiego rapera jest podobnie sentymentalny i balladowy, jak sam wokal. Kolejna świetna pozycja na albumie to popularny i wykonywany już wcześniej także przez Jamala standard Josepha Kosmy Autumn Leaves (oryginalnie pochodząca z Francji).

Jest jeszcze kolejna próbka kompozytorska Jamala – I Came To See You / You Were Not There, gdzie typową dla pianisty ballada, z nim samym w roli głównej, zagrana została z wirtuozerią, do której pianista zdążył nas przyzwyczaić. Kolejny potężny groove sekcji rytmicznej i masywne akordy fortepianu przynosi przedostatni utwór Baalbeck. Album kończy trzecia wersja Marseille, śpiewana najpierw po francusku, a potem po angielsku przez Minę Agossi, w stylu będącym połączeniem tradycyjnej chanson z europejskim i zarazem latynoskim rytem jazzowym.

Marseille to album ze wszech miar znakomity. Trudno uwierzyć, że kiedy się ukazywał, jego twórca ukończył 87 lat. Gdyby ktoś o tej płycie powiedział, że pojawił się album obiecującego debiutanta – bylibyśmy zachwyceni jego kunsztem, a zarazem brawurą i młodzieńczą werwą. Dla niektórych ludzi upływ czasu nie ma znaczenia. Muzyk, który wywarł znaczący wpływ na Milesa Davisa w czasach jego młodości, nagrał świetną płytę pod koniec drugiej dekady XXI wieku.

Autor: Cezary Ścibiorski

Ten tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 04/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO