Recenzja

Artra – Kroniki miejskie

Obrazek tytułowy

Formacja Artra nie jest zespołem muzycznym w ścisłym tego pojęcia znaczeniu. To raczej artystyczny, performerski duet, dla którego muzyka jest przedłużeniem (lub jedną z kilku dróg) artystycznych poszukiwań. Trzon grupy stanowią Witold Popiel i Leszek Gapski, dla których podstawy rejon twórczej aktywności stanowią sztuki plastyczne.

To właśnie ta dwójka, wspólnie z saksofonistą Andrzejem Kasprzykiem, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku powołała do istnienia Artrę – jako odprysk awangardowej Grupy w Składzie:, zespołu tyleż kultowego, co nieco zapomnianego. Grupę w Składzie: współtworzył między innymi Milo Kurtis, a współpracował z nią na przykład Andrzej Przybielski. Bez wątpienie był to jeden z zespołów, które przygotowywały grunt pod to, co miało dwie dekady później eksplodować pod nazwą yass. Po przerwaniu działalności w roku 1975 Grupa w Składzie: została reaktywowana w 2008 roku i wydała pierwszą w swoim dorobku płytę.

Po upływie dekady podobny ruch wykonali członkowie Artry. Popiel i Gapski, już bez Kasprzyka, wznowili działalność pod szyldem sprzed czterech dekad. Skład uzupełniła wokalistka Joanna Świrska. Prócz koncertów owocem powrotu Artry na scenę muzyczną jest wydawnictwo płytowe zatytułowane Kroniki miejskie. Materiał, który znalazł się na albumie, został zarejestrowany podczas występu w lutym 2018 roku w warszawskim Śródmiejskim Domu Kultury, a partie wokalne dograno w stołecznym Quality Studio.

Brzmienie Artry przywołuje skojarzenia ze sceną skandynawskiego elektro jazzu, z Nilsem Petterem Molværem na czele. Co prawda Artra w odróżnieniu od Molværa buduje swoje kompozycje raczej na drodze swobodnego improwizatorskiego poszukiwania, ale brzmienie trąbki lub klarnetu, zestawione z nasyconym elektronicznymi efektami i pogłosami tłem, każe skłaniać się właśnie ku północy naszego kontynentu.

Zapewne gdyby artyści poprzestali na składzie dwuosobowym, Kroniki miejskie byłyby jednym z wielu dobrych, ale niczym niewyróżniających się albumów z podobną muzyką. Tym, co stanowi o jego odmienności, jest śpiew Świrskiej. Wyraźne inklinacje w kierunku muzyki tradycyjnej wzbogacają brzmienie Artry, wyróżniając płytę spośród produkcji z tego nurtu.

W klimatycznych, rozciągniętych w czasie utworach Artra prowadzi słuchacza poprzez zakamarki stolicy, a może raczej jej fantastycznego, wyobrażonego odbicia. Odrealniona aura i senny, marzycielski nastrój zdecydowanie dominują na albumie. Trudno mi stwierdzić, ile w tych nagraniach śladów z brzmienia pierwotnego składu, a ile jest pochodną późniejszych fascynacji artystów.

Płyta nie oddaje też w pełni przeżycia, jakim są występy grupy wzbogacone o multimedialne projekcje, jak mi się zdaje, będące równorzędnym z dźwiękiem artystycznym budulcem, którym posługują się Popiel i Gapski. Nie przekreśla to jednak faktu, że Kroniki miejskie same w sobie bronią się bardzo dobrze i chce się do tego albumu wracać. Z całą pewnością Artra zasłużyła na upamiętnienie takim wydawnictwem. Nie chcę używać w tym miejscu sformułowania „podsumowanie twórczości”, bo mam nadzieję, że doczekamy się kolejnych płyt tej formacji.

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 02/2019

Autor jest dziennikarzem Radia Kraków

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO