Recenzja

Dominik Bukowski Quartet – Transatlantyk

Obrazek tytułowy

Soliton, 2019

Wibrafonista Dominik Bukowski od blisko dwudziestu lat jest obecny na krajowej scenie jazzowej. Dźwięki jego instrumentu słychać między innymi na płytach Wojciecha Staroniewicza, Krystyny Stańko, Roberta Kubiszyna i Przemka Dyakowskiego. W roku 2019 ukazał się jego siódmy autorski album zatytułowany Transatlantyk.

W skład zespołu odpowiedzialnego za powstanie płyty weszli: Dominik Bukowski (wibrafon i kalimba), Emil Miszk (trąbka), Adam Żuchowski (kontrabas) i Patryk Dobosz (perkusja). Skład zbliżony do tego, który nagrał Sufię, czyli poprzednią płytę firmowaną nazwiskiem Bukowskiego, pozwala przypuszczać, że kwartet z trąbką okazał się dla lidera ciekawą formułą (na poprzednim albumie na tym instrumencie zagrał kapitalny Amir ElSaffar). Bezpośrednią inspiracją dla powstania Transatlantyku były odwiedziny artysty w gdyńskim Muzeum Emigracji, a wrażenia z wizyty zainicjowały kształt muzyczno-słownej opowieści zawartej na płycie.

Transatlantyk należy do tego gatunku nagrań, które same oparte na refleksji nad podejmowanym tematem zmuszają do namysłu również słuchacza. Tytuł trudno odczytać inaczej niż jako odwołanie do twórczości Witolda Gombrowicza, zresztą jego słowa, jak i słowa Sławomira Mrożka, pojawiają się w nagraniach, przywołane w kontekście namysłu nad niełatwymi losami twórców emigracyjnych.

Na płaszczyźnie muzycznej refleksję nad losem artysty na obczyźnie podejmuje Bukowski poprzez interpretację utworu Dreamscape Andrzeja Panufnika. Jednego z największych i jednocześnie mocno w ojczyźnie niedocenionych polskich kompozytorów XX wieku, który przez wiele lat mieszkał w Wielkiej Brytanii, gdzie otrzymał tytuł szlachecki.

Ze względu na dużą komunikatywność i klarowność poszczególnych utworów muzyce z albumu blisko jest do jazzu głównego nurtu, jednak otwartość Transatlantyku sprawia, że nie można go sklasyfikować jako płytę mainstreamową. To bez wątpienia muzyka poszukująca, wyraźnie zbudowana wokół przewodniej koncepcji. Choć daleko jej do przekraczania granic czy ekstremalnych eksperymentów z dźwiękiem, to wiele w niej przestrzeni na swobodną wypowiedź.

Wibrafon zdecydowanie, choć nienachalnie, nadaje kierunek całości, jednocześnie dostarczając kompozycjom pastelowych barw. Na albumie po raz kolejny znakomicie prezentuje się trębacz Emil Miszk, jeden z najciekawszych muzyków młodej trójmiejskiej sceny. Ton jego instrumentu jest pewny i stanowczy, a jednocześnie czuje się w nim swobodę, a gdy wymaga tego dramaturgia, sięga po refleksyjne, nastrojowo rozedrgane nuty.

Dialogi trąbki z wibrafonem lidera są esencją tej płyty, a jeden z najpiękniejszych momentów to duetowy utwór Hana, w którym Bukowski odkłada pałki i sięga po kalimbę. W repryzie lider toczy dialog już nie z trąbką, a z kontrabasem, na którym Żuchowski gra smyczkiem. Zresztą sekcja rytmiczna znakomicie buduje i uzupełnia brzmienie, w zależności od rozwoju poszczególnych utworów rozszerzając i kolorując przestrzeń lub dostarczając odpowiedniego drive’u. Album zamyka dziesięciominutowa kompozycja Emigres, w której muzycy zdają się wycofywać na drugi plan, a jej zasadniczą treść stanowią opowieści trzech emigrantów.

Transatlantyk to album podwójnie wart tego, by po niego sięgnąć. Bardzo interesujący i wciągający w warstwie muzycznej, a jednocześnie ważny ze względu na temat, któremu jest poświęcony. Duże uznanie należy się Dominikowi Bukowskiemu za to że potrafił nagrać płytę, która skłania do refleksji, ale nie dostarcza łatwych, łopatologicznych odpowiedzi. Świadczy to o dużej klasie i kulturze artystycznej gdańskiego wibrafonisty.

Autor jest dziennikarzem Radia Kraków


Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 7/2019

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO