Recenzja

Maciej Obara Quartet – Unloved

Obrazek tytułowy

Maciej Obara zdradzał w wywiadach że, szef ECM Manfred Eicher długo kazał mu czekać, zanim zaprosił go do swojego legendarnego studia, by nagrać płytę. Wieloletni kontakt, lakoniczne odpowiedzi, czekanie, niepewność – taką próbę mógł przetrwać tylko mocny zawodnik, świadomy i pewny siebie, ale też pokorny, rozwijający się i uparcie dążący do celu. W końcu jest, debiut polskiego saksofonisty pod szyldem ECM. Jak na label przystało, materiał kwartetu Maćka Obary jest koncepcyjnie przemyślany, dopracowany, świetnie zrealizowany i pięknie wydany. Muzycy dostali szansę, którą umieli wykorzystać.

Unloved to utwór tytułowy i jedyny, który nie jest autorstwa Obary. Liryczna ballada, utkana z kruchych dźwięków z doskonale poprowadzonym, wzruszającym tematem jest aranżacją kompozycji Krzysztofa Komedy, która, o dziwo, jest jedną z tych mniej popularnych. Poprzedzają ją trzy utwory, które na początku troszkę zaskoczyły mnie spokojem, wyciszeniem, chwilami mroczną czy poetycką aurą (między innymi Ula). Historia jednak się rozwija, a w trakcie pojawiają przebłyski nadziei czy radości w postaci jaśniejszego brzmienia (One For ze świetnym solem Dominika Wani), aż dochodzimy do części drugiej, także złożonej z trzech kompozycji.

Tu zaczyna być już bardzo dynamicznie, muzyka staje się wręcz drapieżna, ale wszystko przebiega w sposób kontrolowany, bez wybuchów. Rewelacyjnie wypada Echoes z fantastycznym wstępem Wani mocno osadzonym w muzyce współczesnej. Ten około dwuminutowy fragment jest jedną z wisienek na torcie tego albumu.

Z czasem do pianisty dołączają koledzy, wywiązuje się fantastyczny dialog fortepianu z saksofonem – niebanalna, wyrafinowana wymiana zdań. W Echoes każdy z muzyków pokazuje swój kunszt i wyobraźnię, łącznie z sekcją – Morten Vågan i Gard Nilssen dolewają oliwy do ognia. Panowie reagują na każde pojawiające się niuanse, wsłuchani w siebie z pasją żonglują dźwiękami. Podobna sytuacja rozgrywa się w Sleepwalker – utworze, w którym artyści rewelacyjnie budują napięcie, podążając za swoim przewodnikiem – Maćkiem Obarą. Całość kończy jakby zamyślone Storyteller.

Symbioza, głębokie zrozumienie, wolność, to cechy kwartetu saksofonisty, któremu, jak przystało na dobrego lidera, udało się stworzyć dream team. Już od pięciu lat razem, choć z Dominikiem Wanią znacznie dłużej, docierają się, poszukują i przeżywają muzykę. Owocem tej pracy jest piękny i smaczny album. ECM to dla wielu muzyków marzenie. W przypadku Maćka Obary ciastko zostało skonsumowane. Co dalej? Tak doświadczonym muzykom marazm, miejmy nadzieję, nie grozi. Dodam więc tylko – powodzenia panowie, róbcie swoje!

autor: Mery Zimny

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 12/2017

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO