Recenzja

Matt Dusk – JetSetJazz

Obrazek tytułowy

Magic Records / Universal Music Polska, 2018

Czterdziestoletni Kanadyjczyk Matt Dusk ukochał sobie Polskę. Jest niezwykle popularny w kraju nad Wisłą. Nagrywał duety z gwiazdami rodzimej muzyki popularnej, między innymi z Edytą Górniak. Jego krążki osiągają u nas status Złotych oraz Platynowych Płyt. Wydany w naszym kraju JetSetJazz to nostalgiczna podróż Duska do lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Jak sam stwierdza: „To nostalgiczny powrót do lat, kiedy w powietrzu królowały linie lotnicze Pan Am, a na ziemi – Frank Sinatra”. Swym wehikułem czasu artysta zabiera słuchaczy do czasów, gdy podróżowanie samolotem było luksusem.

Stawia się go w jednym rzędzie z takimi wokalistami jak Harry Connick Jr., Michael Bublé, Peter Cincotti, Anthony Strong, Jamie Cullum, Yanick Bovy i Alexander Stewart. Z powodzeniem kontynuuje on schedę po legendarnych croonerach. Jest spadkobiercą wyczucia swingu, talentu, lekkości w śpiewaniu, stylu tuzów – Franka Sinatry, Deana Martina, Mela Tormé’a, czy Tony’ego Bennetta.

Dusk jest absolwentem St. Michael's Choir School. Studiował on również jazz i muzykę popularną na York University w Toronto, w klasie samego Oscara Petersona. Uznawany jest za eksperta w dziedzinie interpretacji amerykańskich standardów. Na swoim koncie ma album-hołd dla Cheta Bakera My Funny Valentine: The Chet Baker Songbook (2013), na którym znalazły się kolaboracje z Sarą Gazarek, Emilie-Claire Barlow i Arturo Sandovalem.

Na JetSetJazz mamy do czynienia z dziesięcioma oryginalnymi utworami w stylistyce swingowej. Nawiązują one do evergreenów z Great American Songbook. Album nagrano z big-bandem i orkiestrą – dokładnie tak, jak robiło się to w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Charyzmatyczny Kanadyjczyk doskonale operuje swym łagodnym, aksamitnym, ciepłym głosem. Umiejętnie czaruje słuchaczy, uwodzi tembrem wokalu. Choć urodził się dekady później, znakomicie odnajduje się w estetyce retro.

Piosenki zawarte na albumie z powodzeniem mogłyby być grane w amerykańskich radiostacjach w złotych latach swingu. Są to radosne, energetyczne, skoczne, pełne pozytywnych fluidów utwory. Mają potencjał hitów. Zgrabne aranżacje, doskonałe orkiestracje, współczesne brzmienie oraz komitywa na linii wokal – big-band to bezsprzeczne zalety JetSetJazz. Nogi same rwą się do tańca przy songach Let's Hop On A Plane!, Lovers Lane, Four Seasons. Palce zaś same układają się, by wystukiwać rytm. Moim faworytem jest My Paris Is You. Piękny hołd dla miasta miłości. Wersja deluxe zawiera trzy dodatkowe standardy. Very stylish album!

JetSetJazz to znakomita, dopracowana w każdym calu jazz-popowa propozycja. Nie zawiedzie miłośników talentu Matta Duska. Przysporzy mu zapewne nowych. Wszak moda na konwencję retro i oldschoolowe dźwięki nie słabnie. We mnie ten sympatyczny jegomość ma nowego fana. Dałem się zaprosić do jego samolotu wehikułu czasu. Wsiądę tam zapewne jeszcze nie raz. A Państwo się skuszą?


Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 5/2019

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO