Recenzja

Niechęć – Live At Jazz Club Hipnoza

Obrazek tytułowy

Ile warta jest Niechęć, przekonałem się na grudniowym festiwalu Jazz Bez w Lublinie. Jeśli chodzi o kopa, moc i energię, to na tej imprezie chłopaki nie mieli sobie równych. Odlecieli, a publiczność razem z nimi. Dlatego po takiej esencji Niechęci, jaką otrzymałem na żywo, recenzowanie koncertu zapisanego na nośniku jest zadaniem tyleż trudnym, co niewdzięcznym.

Z kronikarskiego obowiązku napiszę, że na krążku live otrzymujemy siedem utworów zarejestrowanych w kwietniu tego roku w katowickim Jazz Clubie Hipnoza: pięć z drugiej płyty zespołu wydanej w 2016 roku i dwa utwory grane premierowo. Na pewno wersje live zyskały w porównaniu z tymi studyjnymi – jest więcej przestrzeni, polotu, a nawet, wydawałoby się, muzycznego doświadczenia. I jak to w przypadku wersji koncertowych często bywa – otrzymujemy utwory rozbudowane. Nie tylko czasowo, ale także personalnie – do „żelaznej piątki” na koncercie dołączył bowiem Krzysztof Lenczowski, który na wiolonczeli z wyczuciem budował dramaturgię, oraz Miron Grzegorkiewicz kreujący elektroniką kosmiczne brzmienia.

Siedmiu muzyków zrobiło robotę. Na pierwszy plan, jeśli chodzi o percepcję słuchową, wybija się Michał Załęski (instrumenty klawiszowe) i Maciej Zwierzchowski (saksofon). Załęski na klawiszach serwuje nam popisy mogące z powodzeniem ilustrować międzygalaktyczne przestrzenie. I wierzcie mi, robi to z taką swobodą, jakby smarował chleb masłem! Saksofon Zwierzchowskiego jest natomiast przewodnikiem, który tworzy mocne kontrapunkty prowadząc zespół w tym szaleńczym galopie. Na koncertach show robi także perkusista Michał Kaczorek, jednak mam wrażenie, że na płytowym lajfie perkusja jest trochę schowana i nie oddaje w pełni tego, jaką rozpierduchę robi Kaczorek za garami.

Wspomniałem o utworach granych premierowo. To Chmury i Transhumanizm. Czy tylko ja w tej drugiej kompozycji słyszę bas Rogera Watersa z One Of These Days? Premierowe kompozycje pokazują, że jazzowy miraż Niechęci z rockiem progresywnym pogłębia się. Kojarzą mi się one nieco z dokonaniami kapeli Tides From Nebula. Świadczą też o tym, że Niechęć niechybnie ewoluuje i nikt ich w tym nie zatrzyma, trudno też przewidzieć, dokąd chłopcy podążą dalej. Niemniej już wiadomo, że na trzeciej studyjnej płycie będzie ciekawie. I to bardzo.

Tekst ukazał się w magazynie JazzPRESS 1/2019

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO