Recenzja

Non Violent Communication – Obserwacje

Obrazek tytułowy

Audio Cave, 2019

Nowy prezes Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego Mariusz Bogdanowicz powiedział mi niedawno, że polski jazz przeżywa obecnie swoistą „klęskę urodzaju”. Nie sposób się z tym nie zgodzić, młodzi nie tylko kontynuują linię wytyczoną przez ikony, ale także udają się w rejony mniej do tej pory „zamieszkałe”, akcentując nieoczywisty i przestrzenny charakter jazzu. Przykładem takich eksploracji są chociażby zespoły Lonker See czy Ortalion. Teraz dołącza do tego dyskursu kolejny, Non Violent Communication.

Kwartet NVC tworzą: Rafał Wawszkiewicz (saksofony), Arek Lerch (perkusja), Łukasz Lembas (gitara basowa) i Michał Głowacki (komputery, samplery i szumy). Chłopcy nie wzięli się znikąd, bo Wawszkiewicza znamy z kapeli Merkabah, a Lercha z So Slow. Już w macierzystych zespołach tworzyli improwizowane dźwięki, hamowała ich jednak koncepcja i wyrazisty aranż. W projekcie NVC zerwali się jednak całkowicie z łańcucha, czego efektem jest debiut zatytułowany Obserwacje.

Muzycy genezę albumu wyjaśniają następująco: „Chcieliśmy spróbować poczuć tę wolność wynikającą z nieskrępowanej swobody wykonawczej. Staramy się opowiadać historie, które nie mają końca, zabieramy słuchacza w taką podróż, gdzie nie widać, co będzie za zakrętem. Chcieliśmy zachować na płycie pierwotną świeżość, jaka w graniu jest obecna na bardzo wczesnym etapie, kiedy dopiero kształtuje się zespół”.

Rezultatem tych założeń są cztery długie kompozycje (najkrótsza ma prawie 8 minut, najdłuższa ponad 13), co pokazuje, że mamy do czynienia ze swego rodzaju opowieściami. A biorąc pod uwagę fakt, że muzyka została zarejestrowana na tak zwaną setkę (za pierwszym podejściem) są to opowieści zupełnie autentyczne – sami muzycy nazywają je czystym strumieniem świadomości. W sączących się historiach przewodnikiem i odtwórcą głównej roli jest czasem neurotyczny, a czasem fiksacyjny saksofon, który rozpościera istny parasol nad całością tworzonych tu dźwięków.

Są one psychodeliczne i posępne. Duża w tym zasługa również Arka Lercha, który na perkusji wykorzystuje pierwotne patenty (plemienne bębny w utworze otwierającym album), ale też sięga po dorobek doom metalu. Dźwięki perkusji są jakby niedopowiedziane, cały czas budowane jest napięcie (podkręca je dodatkowo gitara), ale nie ma kulminacji. Jest to i straszne, i piękne zarazem, a debiutancki album NVC to gotowy soundtrack na porządny horror! Fakt, że chłopaki serwują nam improwizację niehamowaną żadnymi ramami koncepcyjnymi, otwiera przed tą muzyką duży potencjał rozwojowy – na płycie słyszymy nie dzieło finałowe, ale zaledwie jego początek.


Tekst ukazał się w magazynie JazzPREE 5/2019

Tagi w artykule:

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO