W środę, w Teatrze Academia, odbył się specjalny koncert tria „The Light” w składzie: Wacław Zimpel – klarnety, Wojtek Traczyk – kontrabas, Robert Rasz – perkusja, z gościnnym udziałem chicagowskiego pianisty Jima Bakera. Dzień wcześniej muzyków można było usłyszeć na festiwalu „Made in Chicago” w Poznaniu. Koncert warszawski był imprezą partnerską poznańskiego festiwalu i odbył się ramach znanego i cenionego cyklu „Na Pradze jest jazz”.
Kiedyś czytałem, że Wacław Zimpel jest zafascynowany klarnetem altowym, dlatego byłem ciekaw czy go dzisiaj usłyszę. Okazało się, że cały koncert poza bisem na Bb, grał właśnie na nim. I brzmiało to bardzo interesująco. Jego barwa, miejscami troszeczkę przypominała mi współbrzmienie górnych rejestrów klarnetu basowego z domieszką tarogato, co zaliczam do zalet, gdyż darzę sympatią walory dźwiękowe tego węgierskiego instrumentu.
Jim Baker żwawo poczynał sobie na fortepianie. Raz grał spokojnie i całkiem ciepło, to znowu przyśpieszał i w szaleńczym tempie skakał po klawiaturze, wydobywając dźwięki o bardziej przenikliwym tonie. Robert Rasz coraz bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że obok Pawła Szpury jest jednym z najlepszych perkusistów młodego pokolenia. To kreatywny, odważny i bez wątpienia bardzo zdolny muzyk Podczas spotkania przyjął jakąś nową technikę gry, polegającą w dużej mierze na „opukiwaniu” zestawu perkusyjnego, co było – obok rzadko spotykanego, wspomnianego już wcześniej klarnetu altowego - kolejną ciekawostką tego wieczoru.
W trakcie koncertu słuchacze mieli możliwość obcowania z piękną, miejscami bardzo intensywną muzyką, której nieobca była zadziorność i niekonwencjonalność, połączona niekiedy z odrobiną szaleństwa. Ponadto warto zauważyć, że Teatr Academia ponownie sprawdził się jako znakomite miejsce na organizowanie takich wydarzeń muzycznych. Ma swój klimat. Ostatnio byłem tutaj 2 lata temu na innym projekcie Wacława Zimpla – „Undivided” i również było rewelacyjnie. Tamto spotkanie zaowocowało nagraniem wyśmienitej płyty „Moves Between Clouds”, co potwierdza, że jest to miejsce, które ma w sobie to „coś”.