Fot. Kuba Majerczyk
Stanisław Soyka Spektakularny sukces odniósł już na początku kariery z brawurową Blublulą okrzykniętą jazzową płytą roku 1981. Swój ówczesny śpiew dziś jednak ocenia bardzo surowo. Teraz kultywuje przede wszystkim proste, osobiste piosenki czerpiące z wzorów amerykańskich pieśniarzy folkowych oraz te wersje jazzowych standardów, które są wierne oryginałom. Co nie przeszkadza mu współpracować jako skrzypek z afrykańskim griotem czy wykonywać wiersze wielkich polskich poetów i sonety Shakespeare’a.
Dla nas wybrał pięć płyt do których chętnie powraca.
Miles Davis - Kind of Blue
Płyta należąca od Top of The Top płyt jazzowych wszechczasów. nagrana w 1959 płyta po dziś dzień brzmi świeżo i autentycznie i stanowi jeden (z punktu widzenia znaczenia dla jazzu chyba największy) z wielu dowodów na geniusz Milesa Davisa. Jego sekstet: John Coltrane, Cannonball Adderley, Jimmy Cobb, Paul Chambers, Bill Evans na zmianę Wyntonem Kellym pod dyktando Milesa, niczym ewangeliści, spisują dźwiękami Biblię jazzu. W świecie jazzu pozycja najobowiązkowsza!
Recenzja Rafała Garszczyńskigo
John Coltrane - My Favorite Things
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, dzięki komu John Coltrane sięgnął po saksofon sopranowy. Jednym z pomysłodawców miał być - jak sam twierdził w swojej autobiografii - Miles Davis. Inna historia mówi o znalezieniu przez Coltrane'a porzuconego sopranu w taksówce. Nie zmienia to faktu, że tytan pracy, jakim był Coltrane, wkrótce wyznaczył granice saksofonu sopranowego w jazzie. "My Favorite Things" jest jednak nagraniem dokonanym kilka tygodni po tym, jak Coltrane sięgnął po ten saksofon.
Nagrania powstały krótko po tym, jak John Coltrane opuścił kwintet Milesa Davisa (lato 1960 roku). Płytę nagrał jego pierwszy skład z McCoy Tynerem (fortepian), Steve Davisem (kontrabas) i Elvinem Jonesem (perkusja). „My Favorite Things” to kamień milowy w dyskografii lidera, oznaczający ostateczne odejście od be-bopu. Od 1960 roku John Coltrane stał się na kilka lat jednym z najważniejszych wyznawców tak zwanego modal jazzu, który w jego wykonaniu polegał na niemal matematycznym eksplorowaniu nietypowych skal i budowaniu ciągnących się przez wiele minut improwizacji, a nawet własnych kompozycji w oparciu o jeden wybrany akord.
Keith Jarrett - My Song
My Song powstała po entuzjastycznie przyjętych niezwykłych płytach The Köln Concert i The Survivours Suite. To album bardzo różnorodny, a kompozycje na nim zawarte należą do najlepszych, jakie Jarrett kiedykolwiek napisał wspólnie z genialnym, towarzyszącym mu kwartetem: Janem Garbarkiem na saksofonach tenorowym i sopranowym, basistą Palle Danielssonem oraz perkusistą Jonem Christensenem. Wśród fanów Keitha Jarretta zdania na temat płyt tego kwartetu są podzielone. Niektórzy twierdzą, że lepsza jest pierwsza Belonging, inni - że My Song, a zwolennicy free - że koncertowe Nude Ants. W wielu nagraniach ECM z lat 70. pojawia się pewien „dźwięk”, nastrój czy coś nieuchwytnego, może ustawienia studia w Oslo, co sprawia, że możemy zacząć mówić o brzmieniu ECM-u. Ten sam dźwięk możemy odnaleźć w wielu późniejszych nagraniach innych wykonawców. Obejmuje on szeroki zakres wpływów muzycznych od gospel, bluesa, folku i funku, a wszystko zamyka się w jednym ciasnym, kolektywnie wspaniałym graniu.
Keith Jarrett - The Köln Concert
Koncert zarejestrowany w Kolonii stał się najlepiej sprzedającym się albumem fortepianowym wszech czasów oraz najlepiej sprzedającym się solowym albumem w historii jazzu. W 1975 roku takie wydarzenie zorganizowane w operze było czymś niezwykłym, szczególnie że 1400 widzów od pierwszej do ostatniej minuty słuchało improwizacji. Było to także przełomowe nagranie dla Keitha Jarretta, choć jego nazwisko i pozycja były już ugruntowane w zespołach Arta Blacky'ego, Charlesa Lloyda czy Milesa Davisa. Na marginesie, koncert zorganizowała promotorka Vera Brandes, która miała wówczas … 17 lat.
Weather Report - Heavy Weather
Jedna z najważniejszych płyt fusion w dorobku lat 70-tych. Przebojowe (jak na jazz) kompozycje Zawinula, Shortera i Pastoriusa oraz fenomenalny skład tworzący wybuchową mieszankę, a także nie starzejące się do dziś (sic!) nowatorskie, elektryczne brzmienia Zawinula powodują, że płyta ta należy do kanonu gatunku. Płyta stała się rakietą na szczyt popularności dla zespołu, który miał na koncie już kilka albumów i dowiodła, że fusion stanowi pełnoprawny nurt w jazzie. Niewątpliwie głównym autorem tego sukcesu jest tandem Shorter - Zawinul, ale nie bez znaczenia jest rola Jaco Pastoriusa, Hendrixa gitary basowej, którego przyjście do zespołu WR rok wcześniej nadało mu nowy, bardziej rock&rollowy wizerunek. Na płycie oprócz "Birdland" znajduje się najbardziej kultowa kompozycja dla jazzowych basistów "Teen Town" Jaco.