Wywiad

Igor Zakus: Połączenie

Obrazek tytułowy

fot. Lech Basel

Można rozpisywać się o jego niezwykłej wirtuozerii, talencie kompozytorskim czy wielkim wkładzie w krzewienie jazzu w Ukrainie. O jego dorobku płytowym, tworzonym od lat w Kijowie festiwalu Jazz Kolo i szacunku, jakim cieszy się wśród ukraińskich i polskich muzyków jazzowych. Ale Igor Zakus jest przede wszystkim Ukraińcem, którego ojczyzna musi się bronić przed agresorem. Dlatego ta rozmowa jest wyjątkowa... Слава Україні!

Jerzy Szczerbakow: Igorze, spotkaliśmy się dwa tygodnie temu… W obecnej sytuacji brzmi to jak bardzo długi czas. Zagrałeś wtedy w Warszawie koncert ze swoim kwartetem. Najpierw zapytam o twoją muzykę. Z jednej strony, jest ona mocno osadzona w konwencji jazzowej, w jazzowym myśleniu. Z drugiej jednak, mam wrażenie, że przemycasz w niej dużo dźwięków z kraju, z którego pochodzisz. Czy tak jest?

Igor Zakus: Trudno mi powiedzieć, ponieważ nie jestem krytykiem. Jestem tylko muzykiem. Piszę to, co czuję. Nie mam wyższego wykształcenia muzycznego, nie studiowałem jazzu w Ameryce ani w Europie. Skończyłem konserwatorium jako oboista. Bas zawsze był moim hobby. Cały czas tym żyję. Piszę i gram muzykę tak, jak ją odczuwam. Reszta jest już sprawą krytyków.

Rozumiem. Dlaczego zrezygnowałeś z tak pięknego, i seksownego, instrumentu, jakim jest obój, na rzecz tak nijakiego i nudnego, jakim jest gitara basowa? [śmiech]

Nie wiem. Od dzieciństwa grałem w szkole muzycznej na oboju, jednak równocześnie interesowała mnie basówka. Grałem na niej tyle samo, co na oboju, ale sam, ponieważ w tamtych czasach trudno było o naukę gry na takim instrumencie. Chciałem mieć szersze spojrzenie na muzykę, dlatego później poszedłem do konserwatorium. I cały czas to samo co na oboju ćwiczyłem na basie. Z biegiem lat gitara basowa coraz mocniej mnie do siebie przyciągała. Słuchałem różnych nagrań Davisa, Pastoriusa, Marcusa (Millera) czy Coltrane’a, i ćwiczyłem to na basówce.

Obój jest cudownym instrumentem, jednak na nim dużo trudniej jest grać muzykę jazzową. Uważam, że sam tembr się do tego po prostu nie nadaje – co oczywiście jest wyłącznie moją subiektywną opinią. Niewielu jest oboistów, którzy grają jazz. Zaś bas jest takim instrumentem, który od wielu lat coraz mocniej mnie inspirował. Według mnie, instrument dopasowany jest do muzyka. Istnieje jakieś połączenie między tym, jakim ktoś jest człowiekiem, i tym, na jakim instrumencie gra. Nie umiem tego w żaden sposób wyjaśnić, jednak myślę, że tak właśnie jest.

Coś w tym jest. Bo gitara basowa, czy ogólnie wszystkie basy w muzyce, to jedyne takie instrumenty… towarzyszące, wspierające cały zespół. Perkusja jest bardziej popisowa. Wszystkie inne instrumenty mają inklinacje solowe, natomiast bas jest jedynym, który już z założenia ma być bazą i tworzyć tło. Więc to chyba rzeczywiście jest kwestia charakteru.

Bas jest jednym z niewielu takich instrumentów, które w zespole nadają rytm i harmonię. Na tonikę nakłada się cały akord. Oprócz tego bas może być także instrumentem solowym. Nie wiem, jaki jeszcze instrument jest tak wielofunkcyjny.

To prawda. Czy na swoich płytach zdarzyło ci się kiedyś zagrać jakieś partie na oboju?

Tak. Niewiele, ale tak. W przedostatnim albumie Bass Song zagrałem kilka partii na oboju w utworze o tym samym tytule. Obój jest dla mnie bardzo nostalgicznym instrumentem. Od skończenia konserwatorium praktycznie w ogóle na nim nie grałem. Przez 25 lat. Skończyłem tylko szkołę i zdałem wszystkie egzaminy z instrumentu. I tyle. Od tamtego czasu pełną uwagę poświęcam gitarze basowej. Za czasów konserwatorium przez pół dnia grałem na oboju, w orkiestrze, na zajęciach. Potem wracałem do domu, gdzie mieszkałem z kolegami, odgradzałem się zasłoną, zakładałem słuchawki, brałem gitarę i grałem na niej. Taka to była gitara, półtora metra długości miała. Ćwiczyłem, słuchałem muzyki. Bardzo lubiłem Alex Band, Marcusa, Pastoriusa, Charliego Hadena, Rona Cartera. Starałem się czerpać wiedzę z różnych źródeł. Wiadomo, nie stanę się nigdy drugim Jaco ani drugim Hadenem, ale ich muzyka bardzo mnie inspirowała. To się we mnie wszystko mieszało i kreowało mój pogląd na świat muzyki.

Moim zdaniem nie jest ważne, jak szybko ktoś gra, ile nut zmieści w jednym takcie. Ważne, jakie nuty gra. Charlie Haden potrafił zagrać jedną nutę na cztery takty. I to wystarczy, bo wszystko na tej nucie grało – i wszyscy soliści z zespołu, w którym grał brzmieli świetnie. On nikomu nie kradł blasku reflektorów, za to tworzył taką atmosferę, że sami soliści mogli spojrzeć na siebie z zupełnie innej strony. To jest bardzo ważne dla każdego muzyka.

Co również jest istotne – my, muzycy, nieprzerwanie ćwiczymy, gramy, uczymy się, staramy się zdobyć wiedzę. Jednak każdy dojrzały muzyk powinien w życiu czegoś doświadczyć, coś przeżyć. Bo kiedy muzyk przeżywa jakąś tragedię czy euforię, przechodzi przez silne emocje, później to, co gra, nabiera nowego znaczenia. Przecież muzyka jest formą kontaktu, międzynarodowym językiem. Muzyk, który jest świetnie wyszkolony technicznie, ale niczego jeszcze nie doświadczył, nie jest interesujący. Zaś ten, który coś przeżył, jest, ponieważ ma coś do przekazania w swojej sztuce. Inaczej nikt tego nie będzie słuchał. Najważniejsze są emocje, które wkłada się w swoją twórczość.

Z tego, co powiedziałeś, wynika, że ty bardzo wcześnie odkryłeś jazz.

Wiesz, jak na mój wiek, uważam, że jazz odkryłem bardzo późno. Jak patrzę teraz na swoich uczniów… Oni mają po 15 czy 18 lat i grają tak, jak ja bym nie potrafił. Nie mam takich umiejętności, bo dużo czasu poświęciłem konserwatorium, a z jazzem miałem kontakt, słuchając płyt. Gatunek ten, szczególnie w tamtych czasach, był dla mnie ogromnie intrygujący. Znalazłem kiedyś jedną, jedyną kasetę, na której były takie jazzowe ćwiczenia. Próbowałem je robić, ale nie wiedziałem jak. Wtedy mój starszy kolega, muzyk, dał mi radę, pokazał mi chwyt i technikę. Dzięki temu powoli zacząłem to łapać. Oczywiście było to bardzo trudne. Siedziałem po nocach i ćwiczyłem z tą kasetą. Kiedy już się tego nauczyłem, to zostało w pamięci. Później ten sam kolega, widząc moje postępy, poprosił mnie, żebym nauczył go grać tak samo [śmiech]. Powiedziałem mu „przecież to ty mnie tego nauczyłeś”. On wytłumaczył mi zasadę. Kiedy wszystko zrozumiałem, zacząłem grać. Tak samo było z jazzem.

Po 25 czy nawet 30 latach przyjechałem do Kijowa. Wtedy Ukraina stała się niezależnym państwem, więc wielu rodzimych muzyków zjechało z całego świata z powrotem do stolicy. Moja prawdziwa miłość do jazzu rozkwitła, kiedy zacząłem grać w Kijowie z tymi wszystkimi muzykami. Wtedy zainteresowałem się także swingiem i innymi stylami. Po przynajmniej 25 latach. Więc to naprawdę było późno.

iz2_Easy-Resize.com.jpg

Jednak teraz są inne czasy. Teraz już niektóre kilkuletnie dzieci potrafią grać na wysokim poziomie.

Faktycznie, są inne czasy. Ludzie grają więcej, coraz wcześniej rozpoczynają naukę. Mimo to nie mogę powiedzieć, że jest dużo więcej takiej prawdziwej muzyki. W każdym razie według mnie. Tej prawdziwej muzyki jest tyle samo, ile było wcześniej. I prawdopodobnie tak zostanie na najbliższe kilkadziesiąt lat. Jest dużo zwyczajnej muzyki. Utworów, których posłuchasz raz i więcej już do nich nie wrócisz. Mało jest obecnie nowej muzyki, do której chciałoby się wracać i słuchać jej codziennie. Taką muzyką jest tylko ta, w której twórcy coś przekazują, opowiadają o swoich doświadczeniach, przemyśleniach, emocjach. I to jest ciekawe dla odbiorcy. Każdy człowiek ma swoje własne przeżycia. A najchętniej sięgamy przecież po muzykę, z którą możemy się w jakiś sposób utożsamić. Właśnie do tego typu muzyki wracamy.

Rozumiem, o czym mówisz. Jeśli traktuje się muzykę jako środek przekazu, wtedy nawet te najmniej złożone gatunki, jak choćby blues – który w swoich korzeniach i w założeniu jest muzyką dość prostą – są tymi, które się nie starzeją.

Tak. Bluesa słuchano 50 lat temu, słucha się go obecnie i za kolejne „dziesiąt” lat również tak będzie.

Jeżeli technika, choćby i mistrzowska, nie ma niczego do powiedzenia, szybko stanie się przestarzała. Chyba że chodzi o sport.

Oczywiście. Chociaż muzyka i sport to dwa zupełnie różne światy. Często młodzi muzycy nie rozgraniczają tych światów, a to niedobrze. Zawsze przypominam o tym moim uczniom. Bo to naprawdę ważna rzecz. Jeśli się tego nie rozgraniczy, będzie się szło w złą stronę, aż w końcu dojdzie się do ściany. I dopiero wtedy człowiek zada sobie to istotne pytanie – „po co ja gram, dlaczego ja to robię?”.

Wracając do twojej twórczości – oprócz płyt typowo jazzowych zrealizowałeś kiedyś projekt z orkiestrą…

Nawet dwa. Drugi ostatnio nagrałem w studiu, ponieważ otrzymałem na niego dotację z Ukraińskiego Funduszu Kultury. To jest organizacja, która finansuje nasze projekty kulturowe. Pojawiła się dopiero niedawno. Mnie udało się wygrać w konkursie finansowanie projektu, z czego jestem bardzo dumny. Cieszę się, ponieważ ten projekt mogę zrealizować profesjonalnie, nagrać w porządnym studiu. Bardzo mi się to podoba. Mój kolega Ihor Yuzuk zrobił świetne orkiestracje. Uważam, że to jest bardzo piękny, „dostojny” projekt. Planuję na ten rok jeszcze jeden, grany już na festiwalu Jazz Kolo, we wrześniu. To będzie moja muzyka instrumentalna, wsparta przez orkiestracje wspaniałych ukraińskich muzyków. To też jest piękny projekt, tylko nie miałem na razie szansy nagrać go w studiu. Może kiedyś się uda.

Powiedz mi, dlaczego przy wielu projektach sięgałeś po duże składy? Bo naturalnym środowiskiem dla muzyka jazzowego jest kwartet, kwintet, może nawet sekstet. A komponowanie dla orkiestry to już wyższa szkoła jazdy.

Bardzo lubię Charliego Hadena, bardzo lubię Larsa Danielssona. Bardzo osobliwą rzeczą dla mnie jest słuchanie jazzowych kompozycji orkiestrowych z kontrabasem. Budzi to we mnie emocje trudne do opisania. Może to dlatego, że jestem ambitnym maksymalistą, biorę się za robienie rzeczy, które wydają się być niemożliwe do osiągnięcia. Niełatwo jest być mną, ponieważ mam wielki talent do stwarzania sobie problemów [śmiech]. Mimo wszystko udało się. A skoro udało się za pierwszym razem, to uda się i następnym. Trzeba tylko zaczekać, aż ci barbarzyńcy opuszczą Ukrainę i znów zapanują tu pokój i wolność. Wtedy już oficjalnie nagram te projekty. Nieważne, jak trudne by to miało być, ja znajdę sposób, by tego dokonać.

A my znajdziemy sposób, żeby te projekty pokazać w Polsce.

Dziękuję bardzo. Naprawdę to doceniam. Muszę powiedzieć, że Polska prawdziwie i szczerze wspiera Ukrainę. To nie są puste pochlebstwa. Czuję to osobiście, czują to moi towarzysze. Jesteśmy za to wdzięczni. Wiesz, to jest tak, jak kiedy mieszkasz w mieszkaniu, masz dwóch sąsiadów. Z prawej i z lewej strony. Jeden z nich na każdym kroku przysparza ci problemów, niszczy twoje mienie. Ten drugi mógłby bezczynnie siedzieć i udawać, że nic się nie dzieje. Jednak zamiast tego przychodzi i sprawdza, co u ciebie, pomaga. Trudno to wyjaśnić, bo to są bardzo ludzkie rzeczy, ale w takiej sytuacji ta pomoc jest wręcz namacalna.

Nam, po naszej stronie granicy, wręcz trudno jest wyobrazić sobie, co w tej chwili przeżywają Ukraińcy. Dla ludzi, którzy nigdy nie doznali koszmaru wojny, to jest coś nie do wyobrażenia. Z drugiej strony ja, obserwując swoich znajomych, widzę niezwykłe poruszenie. Mówiąc szczerze, myślałem, że w Polakach, czy w ogóle w Unii Europejskiej, zanikło takie współczucie. Na szczęście okazało się, że wystarczył jeden impuls. Że ludzkość potrafi jeszcze się wspierać i być dla siebie dobra. Poza szaleńcami.

Wiesz, Jerzy, kiedy dzieje się taka tragedia, że w jedną noc bombardują dwa budynki mieszkalne… Gdzy giną mieszkające tam rodziny, dzieci. Gdy strzela się do przechodniów i do samochodów, którymi jadą cywile… Gdy bombardują ulice. Kiedy widzi się starą kobietę, bez nogi, leżącą na asfalcie… To…

To są wręcz niewyobrażalne zbrodnie. Wszyscy mamy nadzieję, że ten koszmar jak najszybciej dobiegnie końca.

Nie wiem, kiedy to nadejdzie, ale nie mam ani krzty wątpliwości. Ukraina wygra. Bo czuć wśród nas ducha walki. Tak silnej woli walki nie było u nas chyba nigdy. Może raz, za czasów Kozaków. Ale to tyle. To naprawdę czuć, to wisi w powietrzu. Ludzie się nie boją. Nie myślą o tym, co się stanie, tylko o tym, co każdy może w danym momencie zrobić, żeby pomóc.

Z naszej strony będziemy starali się zorganizować w dużej sali w Warszawie koncert poświęcony pomocy Ukrainie. Wiem, że Jarek Wierzbicki już z tobą na ten temat rozmawiał. Zobaczymy, jak wtedy będzie wyglądała sytuacja na Ukrainie. Czy do momentu koncertu pokonacie już tę „zarazę”. Trudno mi nawet mówić o Rosjanach, ponieważ większość rosyjskich obywateli zwyczajnie została zmanipulowana przez putinowców.

Powiem tak: nie będę mówił o wszystkich Rosjanach, a tylko o tych, którzy są muzykami, tak jak ja i ty. Sytuacja wygląda tak – oni nie chcą o tym myśleć. Są świadomi obecnej sytuacji, ale nie chcą tego widzieć. Z wielu wspaniałych rosyjskich muzyków, których znam, jeden jedyny Ignat Kravtsov na swojej stronie internetowej zamieścił post z ukraińską flagą, w którym napisał, że bardzo współczuje Ukrainie, że ta sytuacja jest bardzo bolesna i szkodliwa dla wszystkich i że to wszystko nie powinno było się wydarzyć. Wszyscy inni udają, że nic złego się nie dzieje. Żyją swoim życiem, jak gdyby nigdy nic. Oni nie rozumieją tego, że karma wraca, że Bóg patrzy i że ich czyny do nich wrócą. Każdy człowiek zostanie rozliczony ze swoich działań.

Dzieją się rzeczy straszne. Pomoc płynąca z całego świata pokazuje, że Ukraina nie jest w tym wszystkim sama. Do świata chyba nareszcie dotarło, że Ukraina nie jest jedyna. Jest pierwsza.

Wojna na Ukrainie trwa już osiem lat! Wcześniej tylko na niewielkich terenach, bo Ukraina to duży kraj. Teraz po prostu dzieje się w skali ogólnokrajowej. Taka jest prawda.

Zachód się nie obudził w 2014 roku. Od zawsze lubił zamiatać pod dywan historie o walkach o granice „gdzieś daleko stąd”. Nawet kiedy zbrodniarze zestrzelili europejski samolot cywilny z Europejczykami na pokładzie. To także zignorowano.

Prawda jest taka, że tego potwora nic nie nasyci. Choć nie wierzę, by mogło do tego dojść, to jeśli on zdobędzie Kijów i inne duże ukraińskie miasta, to na tym się nie skończy. Nie wolno mieć co do tego wątpliwości. Ja to czuję. On będzie palił i niszczył wszystko, co pojawi się na jego drodze. Zajdzie tak daleko, jak tylko będzie mógł. Nieważne, czy to tylko Ukraina, czy następne kraje również. On się nie zatrzyma. To jest zwierzę, nie człowiek. Stworzenie chore na umyśle, które trzeba odstrzelić. Nie ma innego sposobu.

Proszę, mówcie. Nieustannie informujcie, jak my, muzycy, fani jazzu, i ogólnie wszyscy Polacy, możemy wam pomóc.

Dziękuję. Robicie naprawdę dużo, bardzo nas wspieracie. Pisze do mnie wiele znajomych i nieznajomych osób z Polski i z innych krajów, co mogą zrobić, jak pomóc. Piszą, że mogą odebrać z granicy, oferują zakwaterowanie czy pracę. To bardzo budujące. Mimo że nikt na razie nie chce nigdzie jechać. Przynajmniej na chwilę obecną, bo nie wiadomo, co przyniesie jutro. Takie wsparcie mentalne też jest bardzo potrzebne. Kiedy wiesz, że ludzie dzwonią z Europy, oferują ci pracę i mieszkanie, i wszystko. Bardzo to cenimy. Te czyny za jakiś czas będą miały swoje skutki. Sąsiedzi będą się kochać, będą żyć ze sobą w zgodzie. A tamten kraj odgrodzi ściana i nie będzie tam już nic innego. Przynajmniej na kilka pokoleń, chociaż nie wiem, na ile dokładnie.

Tutaj, w Ukrainie, nie ważne czy ktoś mówi po ukraińsku, po rosyjsku, czy w jakim jeszcze języku. Nieważne, w jakiego Boga wierzy. Tutaj każdy człowiek, który teraz jest i walczy, stał się prawdziwym Ukraińcem. Nienawiść do tego barbarzyńskiego narodu jest tak silna, że nie wiem, ile lat upłynie, zanim ta sytuacja się zmieni. Dlatego, że ona nie wynika tylko z tego, że jeden, chory potwór zaatakował nasz kraj. Tamten ciemnogród cały czas uważa, że tutaj wszystko jest w porządku, i wierzy mu, ponieważ ich ta sytuacja nie dotyczy.

Tak jak ja, znasz środowisko muzyków. Obydwaj dobrze wiemy, że to nie są ludzie głupi. Obojętność jest prawie tak samo zła jak atak. Obojętność jest strasznym grzechem.

Tak, jest strasznym grzechem. I kiedyś to zło wróci do każdego, kto na to zasłużył.

Слава Україні! (pol. „Chwała Ukrainie!”)

Героям слава! (pol. „Bohaterom chwała!”)

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO