fot. Tomasz Kajszczarek
Melodeklamacja z jazzem połączona została na debiutanckiej płycie Roberta Świstelnickiego Piosenki wydanej przez Multikulti Project. Kompozycje autora, czerpiąc główniez jazzu, nawiązują do klasyki, rocka i awangardy. Charakterystyczna melorecytacja jest wkomponowana w brzmienie zespołu, w którym sporo jest też miejsca na improwizację. Autorem wszystkich tekstów jest również Robert Świstelnicki. Materiał nagrany został z zespołem złożonym z czołowych postaci młodego pokolenia polskiego jazzu. W składzie znaleźli się: Piotr Budniak (perkusja, produkcja muzyczna), Adam Bławicki (saksofon tenorowy i barytonowy, flet), Maciej Kitajewski (kontrabas, gitara basowa), Paweł Palcowski (trąbka, flugelhorn),Kajetan Borowski (rhodes, hammond, fortepian). Album zmiksował Adam Munoz, kalifornijski realizator współpracujący m.in. z Herbiem Hancockiem i Billem Frisellem.
Mateusz Sroczyński: W utworze Demokracja mówisz: „jazzu nienawidzę”. A jednak ten jazz wybrałeś jako muzykę do swojej poezji. To jak to jest?
Robert Świstelnicki: Oj, jazz kocham bardzo! Jazz to przecież takie wspaniałe medium dodoświadczania podniosłych emocji i do kontemplacji piękna. Jednocześnie dzięki językowi można autentycznie i terapeutycznie zmierzyć się też z mroczniejszymi zakamarkami egzystencji. Demokracja to przewrotny utwór o ludziach, których różni wszystko, aż po fundamenty metafizyczne, ale którzy z tego chaotycznego pluralizmu muszą ulepić jakąś wspólną codzienność. Na płycie dość często, z kilku względów, stosuję nagłe zmiany perspektywy „mówiącego ja”. I tu akurat się z tym „jazzu nienawidzę” osobiście nie utożsamiam.
Co cię skłoniło, żeby twórczość pisaną połączyć z muzyką?
Muzyka i poezja są ze sobą splecione od swojego apollińskiego zarania. Piosenka, ta magiczna synteza tekstu i muzyki, to intertekstualna studnia bez dna. Jak się dobrze zrobi, to solo trąbki staje się metaforą, rym tekstu czystą muzyką, a kolektywne współbrzmienie zespołu – emocją poetycką. Zresztą od współczesnej konsekracji piosenki jako literatury Noblem dla Dylana żaden poeta nie musi się już chybasążniście tłumaczyć z wyboru piosenki jako formy.
Czy pomysł nagrania wierszy z oprawą muzyczną od początku zakładał formułę jazzową? Czy w grę wchodziły jeszcze inne gatunki?
Od dawna chodził mi po głowie pomysł, żeby połączyć słowo z nieznaną wielu innym gatunkom intensywnością jazzu. Często zdarzało mi się na przykład myśleć: „Bob Dylan ma taki świetny zespół – coby się stało, gdyby ten zespół wysunąć bardziej na pierwszy plan?”. Oczywiście trochę poetycko-jazzowych hybryd istnieje, ale nie jest jeszcze w tym gronie ciasno.
Jak pracujesz nad utworami, skoro jesteś jednocześnie poetą i instrumentalistą? Muzyka powstaje do tekstu, tekst do muzyki, czy to się dzieje symultanicznie?
Najpierw musi objawić się mojej głowie ogólna idea utworu z kiełkującym kierunkiem muzycznym i poetyckim.Jeśli tego nie ma– niesiadam ani do pianina, ani do kartki. Jak już to się pojawi– tozaczyna się tango tekstu i muzyki – parę słów napiszę, wymyślę metrum, skreślę jakieś słowo, wzmocnię coś „dętkami” itp. Niestety, tekst i muzyka mają inną logikę i czasem wychodzą z tego formy asymetryczne– ku utrapieniu Kajetana Borowskiego.
Jak skompletowałeś skład do nagrania płyty? Obfituje on w nazwiska znane i uznane nie tylko w Polsce. Wyniknął z relacji przyjacielskich czy przeprowadzałeś jakąś misterną selekcję muzyków?
Zdecydowanie miała tu miejsce misterna selekcja i na początku nie znałem osobiście żadnego z muzyków. Pierwszego poznałem Piotrka Budniaka, przez Polę Atmańską, świetną skądinąd pianistkę jazzową. Muzykę Piotrka ceniłem zresztą od dawna. Od naszego pierwszego spotkaniabyłem pewien, że będzie on idealnymwspółproducentem. Nasze wizje brzmieniowe były niemal identyczne, a jego doświadczenie gwarantowało wysoką jakość producencką. Muzyczna wrażliwość Piotrka, jego otwarta głowa i żyłka filozoficzna, sprawiły, że był w stanie głęboko zrozumieć ten projekt. Po propozycjach personaliów przedstawionych przez Piotrka posłuchałem kilkudziesięciu muzyków i tych oto wybraliśmy. Od pierwszych taktów próbywiedziałem, że idealnie.
Na płycie w większości mamy do czynienia z utworami snującymi się, płynącymi, chociaż teksty prowokują bardziej agresywne brzmienie. Skąd ten kontrast?
Jestem fanem grania plamą i kocham możliwości kolorystyczne, które takie granie otwiera. Zależało nam też na pewnej medytacyjności. Dodam, że agresja w tekstach nie jest tu nigdy zasadnicza– to jedynie agresja „do przerobienia”. Duch naszej poezji jest bowiem na wskroś romantyczny. Płynąca muzyka ma dodać temu wszystkiemu jakiejś głębi.
Artykułowanie tekstów także wydaje się oszczędne, mimo często wyrażanej frustracji. Skąd taka powściągliwość?
Bardzo zależało mi na tym, żeby słowo jako takie było bardziej na przedzie niż samo wykonanie „wokalne”. Dozowanie emocji było temu podporządkowane. Ważne dla nas było też, żeby nie przykryć za bardzo muzyki, która tła tu stanowić bynajmniej nie miała.
Kim się inspirujesz jako poeta? W warstwie tekstowej Piosenek znajdziemy chociażby nawiązanie do Naszej klasy Kaczmarskiego, a strumienie świadomości momentami przypominają te Kazikowe z lat 90.
Akurat Kaczmarski nie jest dla mnie osobiście szczególnie ważny, chociaż cenię jego poetycką sprawność. Kazika kiedyś trochę słuchałem i gdzieś się pewnie w mojej duszy jego echa obijają. Ważni na pewno są dla mnie niemieccy romantycy, ale także Miłosz, Heine, Rilke, Baczyński i wielu innych. Lubię, jak poezją kieruje idea. Nawet jeśli jest ona tak nieuchwytna, że prowadzi to, jak zauważa Blumenberg, dol’art, pourl’art. Mniej ważne są natomiast dla mnie dążenia formalistyczne.
Piosenka jest jednak formą poetycko bardziej ograniczoną i wymaga innych środków niż poezja pisana. Wśród swoich mistrzów mógłbymtu wymienić Brela, Okudżawę, Cohena, Mitchell i Prine’a. Muszę też się przyznać, że w trakcie prac nad Piosenkami sporo słuchałem nowego Dylana i chyba toodcisnęło na naszym projekcie piętno.
W utworze Demokracja, oprócz melorecytacji, pojawiają się głosy Klary Cloud i Łukasza Lipskiego. Ich partie wokalne mocno odstają od całości płyty. Skąd taki pomysł?
Demokracja to utwór o metafizycznym pluralizmie. Wokale Łukasza i Klary nie tylko mocno różnią się od mojej melorecytacji, ale i od siebie nawzajem. Mam nadzieję, że dodało to tej piosence i takiego pluralizmu.
Gdybyś miał powiedzieć pokrótce, o czym są Piosenki, to co byś powiedział? Sporo tu ukąszeń codzienności, także tej medialnej. Są osobiste przemyślenia czy też kreowanie historii konkretnych bohaterów.
Autor ma jedynie ograniczone prawa do interpretowania swojego dzieła, które jest w złożonej relacji do jegointencji twórczej. Zależało mi też na stworzeniu albumu wielowymiarowego, którego wewnętrzną prawdę można odczytywać na wiele sposobów. Mając to z tyłu głowy, mogę powiedzieć, że naczelnym pytaniem albumu jest odwieczne pytanie Kanta, Augustyna i całej reszty „kim i czym jest człowiek?” i każdy nasz utwór, na swoich własnych zasadach, z tym pytaniem się mierzy.
Ważnym wątkiem na pewno jest tu też miejsce jednostki w społeczeństwiei społeczeństwa w człowieku – stądzainteresowanie codziennością i jednostką. Dodam, że mimo trudnej tematyki,nasze utwory są w założeniu na wskroś romantyczne i, na modłę słowiańskiej nostalgii, optymistyczne.
Jak udało się dotrzeć do Adama Munoza, który tę płytę wyprodukował? W końcu jest to człowiek, który ma na koncie produkcję płyt Herbiego Hancocka czy nominowanego wielokrotnie do Grammy Billa Frisella.
Adam Munoz, kultowy realizator kalifornijski, pracuje w dwóch różnych trybach. W trybie komercyjnym na niego na pewno by nie było nas stać. Ale na szczęście przyjmuje teżwybrane projekty artystyczne. Adam wyczuł naszą koncepcję dźwiękową od razu i na pewno jest ważnym elementem całej układanki. A na Adama trafiłem, przeglądając okładki płyt Frisella... Kilka maili, miksyprzez Zooma i voilà!
Jakie są twoje najbliższe plany?
Właśnie miałem próbę ze swoim nowym projektem na wibrafon, kontrabas, trąbkę i gitarę. W projekcie tym melorecytacja ustąpi miejsca śpiewowi wybitnych wokalistów jazzowych, a ciemne barwy zastąpią kolory jasne i ciepłe. Poza tym piszę materiał na drugą płytę swojego bazowego sekstetu i tym razem będzie na pewno agresywniej. Obecnie mam w RFN rezydenturę naukową u boku profesora Christopha Menkego. Na pewno będę jednak regularnie wpadał do Polski, bo mamy w planach trochę koncertów.
Mateusz Sroczyński