Wywiad

Zawartko/Piasecki: W poszukiwaniu mistyczności

Obrazek tytułowy

fot. Bartosz Maz

Zawartko/Piasecki – to muzyczny duet bliskich sobie osób, które dzielą wspólną miłość do poszukiwań artystycznych i… geograficznych. Łączy je chęć rozwoju i odkrywania nowego. Magdalena Zawartko pochodzi z rodziny o tradycji klasycznego śpiewu, sama także ukończyła studia w tym kierunku. Grzegorz Piasecki natomiast jako pierwszy w rodzinie obrał muzyczną ścieżkę – studiował na Wydziale Instrumentalnym w Zakładzie Jazzu Akademii Muzycznej we Wrocławiu, mimo wcześniejszego ukończenia studiów na Politechnice Łódzkiej. Obydwoje w pewien sposób wyłamali się z własnych korzeni i wybrali świat etno w połączeniu z improwizacją.

Efektem odkrywania odległych zakątków świata i swoich możliwości wykonawczych jest płyta Wagabunda, która ukazała się w 2021 roku. To ich drugi album, pierwszy – Leć głosie – został wydany w roku 2015. Wokalistka Magdalena Zawartko i kontrabasista Grzegorz Piasecki zaprosili do współpracy przy nagraniach pianistę Roberta Jarmużka, perkusistę Grzegorza Pałkę, Wojciecha Lubertowicza, który gra na instrumentach perkusyjnych i dętych (duduk), oraz saksofonistów Tomasza Wendta i Tomasza Pruchnickiego.

Aya Al Azab: Sześć lat temu zadebiutowaliście albumem Leć głosie. Teraz muzycznie zaglądacie w dalekie zakątki świata. Zanim porozmawiamy o waszych podróżach, które były kluczowe dla powstania najnowszej płyty Wagabunda, powiedzcie, jaką drogę duchową, osobistą, artystyczną musieliście przejść, żeby stworzyć kolejne, o wiele dojrzalsze dzieło.

Grzegorz Piasecki:Album Leć głosie był swego rodzaju eksperymentem potrzebnym do obrania naszej ścieżki muzycznej.

Magdalena Zawartko:Dokładnie tak! A droga Wagabundy faktycznie była bardziej dojrzała i my też się zmieniliśmy jako ludzie. Przede wszystkim stworzyliśmy rodzinę. Przez te sześć lat każde z nas również zbierało doświadczenia zawodowe na innych, niezależnych przestrzeniach. Ja skupiłam się głównie na współpracy z Piotrem Wojtasikiem, Grześ natomiast rozwijał się w kierunku elektroniki i bardziej nowoczesnych brzmień.

Płyta opatrzona jest piękną dedykacją dla waszych dzieci, które „zabrały was w najpiękniejszą podróż życia”. Pierwszy utwór zatytułowany jest Lala Usingizi (Lullaby for Leon)… Czyli inspiracje z podróży przywieźliście także do domu i waszej codzienności?

MZ: Na pewno tak! Każda podróż to bogactwo, które zmienia nas i naszą codzienność. Na pewno od wewnątrz, duchowo i we wspomnieniach, ale też materialnie! Z Maroka przywiozłam całą walizkę ubrań, chust, naczyń, instrumentów i ozdób do domu. Do dziś czekam, aż mi Grzesiek zawiesi talerz ozdobny na ścianę i coś się nie mogę doczekać…

GP: Minęło tylko siedem lat [śmiech], doczekasz się, doczekasz! A wracając do tych bezpieczniejszych tematów, to cieszę się, że miłością do podróży i muzyki zarażamy naszych synów. Towarzyszą nam niemal od początku. Dedykacja na płycie do taki mały hołd w ich kierunku. W porównaniu z naszymi zagranicznymi wojażami – rodzicielstwo to jest dopiero prawdziwa przygoda!

O waszej chęci rozwoju, stawianiu sobie wyzwań stanowi już samo założenie duetu wokal-kontrabas. To wymagające wykonawczo połączenie.

GP: To prawda, stworzenie takiego duetu muzycznego jest wymagające. Nam na pewno pomaga relacja, która jest między nami. Poświęcamy sobie szczególny czas, znamy się doskonale, a jednak zawsze zostaje ten element zaskoczenia, w muzyce szalenie inspirujący.

MZ: Zarówno głos, jak i kontrabas, muszą wypełniać przestrzenie harmoniczne, rytmiczne, basowe i melodyczne. Dzięki temu poszerzamy możliwości swoich instrumentów i otwieramy się na nowe brzmienia i pomysły kompozytorskie.

Jesteście duetem, ale do nagrania płyty zaprosiliście gości…

MZ: Zaprosiliśmy wspaniałych muzyków, z którymi już wcześniej koncertowaliśmy. Zależało nam na takich artystach, którzy w stu procentach udadzą się z nami w tę podróż, którzy wniosą dużo inwencji twórczej i którym po prostu spodoba się ten pomysł.

GP: Wiedzieliśmy, jak grają i jakie mają upodobania muzyczne. Stworzyliśmy razem świetny skład, dzięki czemu praca w studiu przebiegła bardzo owocnie. Każdy z muzyków był niesamowicie zaangażowany.

MZ: Można powiedzieć, że tworzyli z nami te utwory, jakby widzieli te wszystkie piękne miejsca i przeżyli wszystkie przygody. To naprawdę wielka wartość.

zaw-pias-cover-HiRes_Easy-Resize.com.jpg

Płyta Wagabunda to efekt waszych podróży, każdy utwór niejako reprezentuje kulturę jednego z krajów, w których byliście. Szkice kompozycji powstawały w tych konkretnych miejscach czy dopiero po powrocie zainspirowani nimi stworzyliście utwory?

MZ: Teraz otworzył się temat rzeka, boję się, że nie mamy tyle przestrzeni w wywiadzie!

GP: Może kiedyś wydamy książkę z tymi wszystkimi historiami, kto wie?

MZ: Oczywiście co utwór, to inna bajka, inna geneza i przebieg kompozycji. Czasem byliśmy zainspirowani faktycznie ichniejszą muzyką, czasem miejscem, klimatem czy sytuacją. Moroccan Tea, na przykład, to melodia, która przyszła do mnie najwcześniej, bo w 2014 roku podczas podróży poślubnej w Maroku. Nagrana na dyktafon z szumem fal w oddali, znalazła swoją przestrzeń do finalizacji po siedmiu latach.

GP: Mdina natomiast powstała na cześć dawnej stolicy Malty. Zachwyceni tym niezwykłym „miastem ciszy" postanowiliśmy stworzyć utwór w takim właśnie spokojnym, melancholijnym klimacie. Wręcz sacrum, czego zwieńczeniem jest cytat z kolędy Mizerna cicha pod koniec utworu.

MZ: No i nasze kochane Udabno…

GP: Nasza ukochana podróż do Gruzji.

MZ: Tak, zdecydowanie ulubiona. Udabno to wioska położona na stepie, w drodze do kompleksu monastyrów Dawid Garedża. Wybraliśmy się w pełną przygód przejażdżkę konno po stepach, właśnie do Dawida Garedży. Sami, bez przewodnika, przebyliśmy około 40 km.

GP: O tej wyprawie jest też ten utwór, pełen nagłych zwrotów akcji. Na pewno bardzo pobudzający wyobraźnię.

Mimo że inspiracje zaczerpnięte są z wielu zakątków świata, to płyta jest bardzo spójna. Wspólnym elementem każdego utworu jest jazz, improwizacja. Myślę jednak, że ta spójność wynika jeszcze z czegoś innego… Wszystkie kompozycje są bardzo ilustracyjne, a co najważniejsze, panuje w nich ten sam duch… Słuchając Wagabundy, odniosłam wrażenie, że wydobyliście z tych różnych tradycji muzycznych to, co jest najważniejsze w twórczości ludowej – jakiś rodzaj duchowości, może magiczności i żywiołowości… Czego szukacie, co was najbardziej fascynuje w muzyce świata?

MZ: Ale pięknie powiedziane. Dziękujemy za te słowa. Właśnie dokładnie o to chodzi nam w muzyce. Żeby słyszalny był duch, to wszystko, czego nie da się uchwycić w nutach. Najważniejsze jest wrażenie, emocje i mistyczność tych kompozycji. Cieszymy się, że tak właśnie pani odebrała Wagabundę. Często po koncertach dostajemy wiadomości, jak nasza muzyka na kogoś wpłynęła, ile wniosła i w serca, i w dusze ludzi... to niezwykłe.

GP: Każde z nas wywodzi się również z nurtu teatralnego, może to sprawia, że nasze utwory są tak ilustracyjne i przekazują coś ponad dźwiękami. Szukamy wielu kolorów i czerpiemy z całej znanej nam palety barw. To fascynujące móc znajdować wspólny koloryt podróży i melodii.

Kiedyś Jacek Hałas po wielu latach podróży po świecie w poszukiwaniu różnych melodii dalekich kultur uświadomił sobie, że nie musi wyjeżdżać z Polski, by poznawać różnorodność, bogactwo melodii. U was było odwrotnie, zaczęliście od inspiracji polskim folklorem. Czy wasze eksplorowanie muzyki świata dopiero się rozpoczęło i będziecie je kontynuować?

MZ: Nie wiadomo, w jaką stronę nas los popchnie dalej. Mnie bardzo ciągnie do muzyki synagogalnej i pieśni hebrajskich. Skala żydowska ma w sobie mistyczność, która bardzo jest bliska memu sercu. Może kolejny projekt będzie nawiązywał do melodii religijnych? W końcu zaczynałam śpiewać w parafialnej scholi! Fascynuje mnie świat duchowy. A jako osoba wierząca mogę przekazać jego treści z prawdziwą emocją.

GP: Różnorodność daje na pewno większe możliwości. Stawia nam wyzwania, ale daje również szerszy horyzont poszukiwań. Na pewno nie będziemy na siłę szukać inspiracji. One się pojawią we właściwym czasie i we właściwym miejscu. Wtedy na pewno będziemy gotowi na kolejną przygodę.

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO