Biorąc pod uwagę moment nagrania tego albumu (rok 1957), rok jego wydania (1959) i listę muzyków, w zasadzie nie mam już nic więcej do dodania. Jeśli taki skład nagrał album w 1957 roku i materiał ukazał się niemal dwa lata później, a nie czekał na swoje "odkrycie" pół wieku, znaczy, że jest dobrze, a nawet lepiej. Tak jest w istocie, choć ciągle dziwi mnie fakt, że po obu stronach Atlantyku płycie nadano zupełnie inne tytuły. Amerykanie poznali wspólne nagranie dwu wielkich saksofonistów jako Coleman Hawkins Encounters Ben Webster, a Europejczycy jako Blue Saxophones. Nie mam pojęcia dlaczego, choć próbowałem odnaleźć taką informację w wiarygodnych źródłach. To dziwna sytuacja, bo płycie nie trzeba było nadawać jakiś wymyślnych tytułów, wystarczyło przecież umieścić na okładce nazwiska muzyków.
Spotkanie na szczycie, może niekoniecznie w 1957 roku najmodniejszych, ale ciągle jednak będących na jazzowym topie mistrzów saksofonu to coś, co w 1959 roku sprzedałoby się samo. Tym bardziej, że album zebrał całkiem niezłe recenzje wśród krytyków, którzy raczej uwielbiali wtedy nowości i byli zapatrzeni w epokę, która nastąpiła już po okresie największej świetności Webstera i Hawkinsa, którzy be-bopu raczej nie grywali. Zresztą obaj należeli do tych, którzy niczego nowego o nowej nazwie nie tworzyli, przez całe życie grali swoją własną muzykę nie oglądając się na chwilowe mody.
W towarzystwie wyśmienitego zespołu dowodzonego przez Oscara Petersona wystarczyło otworzyć grubą księgę jazzowych standardów i zagrać je normalnie, jak każdego dnia, czyli po mistrzowsku. Jakim cudem spotkanie dwu gigantów nie zamieniło się w pojedynek, tylko stało się przyjacielską pogadanką, dialogiem wspomaganym przez Oscara Petersona, wiedzą tylko uczestnicy sesji, która była jedną z kilku zorganizowanych podczas maratońskiego tygodnia nagrań przez Normana Granza. Ustalmy fakty – to było w Los Angeles, między 10 i 17 października 1957 roku. Niektóre płyty miały dogrywki kilka dni później.
- Hawkins, Webster, Peterson i spółka – Coleman Hawkins Encounters Ben Webster
- Coleman Hawkins – The Genius Of Coleman Hawkins – skład ten sam, ale bez Bena Webstera.
- Ben Webster Quintet – Soulville – skład podobny, bez Hawkinsa.
- Częściowo również materiał na inny album Hawkinsa – Coleman Hawkins And His Confreres. W mieście byli też Sonny Stitt, Stan Getz i Gerry Mulligan więc powstały:
- Sonny Stitt – Only The Blues.
- Stan Getz & Gerry Mulligan – Getz Meets Mulligan In Hi-Fi.
- Stan Getz And The Oscar Peterson Trio.
- Część materiału na płytę Sonny Stitta i Oscara Petersona – Sonny Stitt Sits In With The Oscar Peterson Trio.
- Był też czas na Herba Ellisa – Nothing But The Blues
W tym samym czasie Norman Granz bywał też w Opera House, gdzie odbywały się koncerty i powstały albumy Stana Getza i J.J Johnsona At The Opera House i album Elli Fitzgerald o tym samym tytule. Granz miał rozmach i lubił swoją pracę (nawet jeśli o jakimś nagraniu zapomniałem, albo nie znalazłem go na półce, a to w sumie całkiem możliwe). Wszystkie te płyty nadają się do Kanonu Jazzu (w tym cyklu opisywałem już Nothing But The Blues Herba Ellisa). Czy można recenzować album nagrany w takim składzie? Ja wolę go jeszcze raz posłuchać…
RadioJAZZ.FM poleca! Rafał Garszczyński - Rafal[malpa]radiojazz.fm
- Blues For Yolande
- It Never Entered My Mind
- La Rosita
- You’d Be So Nice To Come Home To
- Prisoner Of Love
- Tangerine
- Shine On Harvest Moon
- Blues For Yolande (Monaural)
- Blues For Yolande (Preliminary Take)
Coleman Hawkins & Ben Webster Coleman Hawkins Encounters Ben Webster
Format: CD / Wytwórnia: Verve / Polygram / Data pierwszego wydania: 1959 / Numer: 731452142726
- Coleman Hawkins – ts,
- Ben Webster – ts,
- Oscar Peterson – p,
- Herb Ellis – g,
- Ray Brown – b,
- Alvin Stoller – dr.