Felieton

Zaskakująco nietypowa

Obrazek tytułowy

Pat Martino – Baiyina (The Clear Evidence) Prestige / Fantasy, 1968

Pat Martino to mój ulubiony gitarzysta. Od wielu lat właściwie nie ma tygodnia, w którym w moim odtwarzaczu CD lub gramofonie przynajmniej na chwilę nie ląduje któraś z płyt tego muzyka. Nie opisałem jeszcze wszystkich jego albumów. Nie wszystkie znalazły się w Kanonie Jazzu. Pora więc na kolejny odcinek jego dyskografii. Baiyina (The Clear Evidence) to czwarta z wydanych, a piąta z nagranych autorskich płyt gitarzysty. Album powstał w 1968 roku, u szczytu pierwszej fascynacji autora kulturą wschodu. Został zarejestrowany w niespełna pół roku po nagraniu East!. Znam go niemal na pamięć.

Do standardowego dla lidera zestawu instrumentów jazzowych – choć tym razem z basem zamiast organów Hammonda – dochodzi dwóch muzyków grających na instrumentach dalekowschodnich – Balakrishna i Reggie Ferguson. Związek z muzyką Wschodu sugerują nie tylko egzotyczne instrumenty, ale również nietypowe podziały rytmiczne. Dla Pata Martino podziały w rodzaju 10/9, 7/4 czy 9/4 to nic szczególnego.

Na płycie pojawia się też Bobby Rose – gitarzysta, z którym w początkowym okresie kariery często grywał Pat Martino, a którego postać przypomniał niedawno albumem Alone Together with Bobby Rose, wydobywając z archiwów trochę starych nagrań. Pat Martino nie ukrywał inspiracji Koranem – dziś to niezbyt popularny w USA pomysł, ale pod koniec lat sześćdziesiątych muzycy jazzowi często przechodzili na islam. Z perspektywy czasu zdaje się, że dla części z nich to było jedynie poszukiwanie czegoś oryginalnego, chęć wyróżnienia się z tłumu, a nie rzeczywiste zainteresowanie odmiennym systemem religijnym. Dla Pata Martino islam był źródłem inspiracji muzycznej, raczej filozofią niż religią, systemem wartości, a nie modlitewną aktywnością.

Baiyina to muzyka ekscytująca, inspirująca i zaskakująco nietypowa, biorąc pod uwagę czas i miejsce powstania, a także fakt, że za chwilę cały jazzowy świat miał obrócić się – łącznie z Patem Martino (Joyous Lake) – w stronę elektrycznego fusion. Znajdziecie w tej muzyce odrobinę egzotycznego orientu, trochę psychodelii i hipisowskiego luzu, a jednocześnie niezwykle staranne podejście do kompozycji, co zawsze cechowało i cechuje do dziś bardzo uporządkowanego, szczęśliwego i spokojnego, na wschodni właśnie sposób, Pata Martino. To muzyka wymykająca się wszelakim klasyfikacjom, a takie płyty potrafią nagrywać jedynie najwięksi…

autor: Rafał Garszczyński

Tekst ukazał się w JazzPRESS 05/2018

Tagi w artykule:

Powiązane artykuły

polecane

newsletter

Strona JazzPRESS wykorzystuje pliki cookies. Jeżeli nie wyrażasz zgody na wykorzystywanie plików cookies, możesz w każdej chwili zablokować je, korzystając z ustawień swojej przeglądarki internetowej.

Polityka cookies i klauzula informacyjna RODO